Odcinek
rozpoczynamy angstowaniem Wandzi:
„Znakomicie”, pomyślałam gorzko. „Po prostu znakomicie”.Jadłam właśnie lunch, kiedy zjawił się Ian z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Chciał mnie pocieszyć. Znowu.„Chyba ostatnio trochę przesadzasz z sarkazmem”, powiedziała Melanie.„Postaram się o tym pamiętać”.
Mam
nadzieję, że owa obietnica tyczy się także autorki niniejszego
dzieła, która na obecnym etapie doprawdy mogłaby wreszcie nauczyć
się na pamięć własnego kanonu i wbić sobie do głowy, że duszki
nie są zdolne do sarkazmu i ironii.
Świat
według Terencjusza: 59
Okazuje
się, że dziewczyny ostatnimi czasy nie rozmawiają ze sobą zbyt
dużo; doprawdy, pojęcia nie mam, dlaczego zmolestowana przez
Wagabundzinego tru loffa Mela nie ma ochoty na pogawędki z okupującą
ją duszką. Ian przysiada się do W&M.
...Wiecie
co? Nie wierzę, że to piszę, ale z dwojga złego wolałabym już
chyba zmagać się z wątkiem dotyczącym Jareda, zwłaszcza, że
Howe od pewnego czasu jest pod zbawiennym wpływem psychotropu
zwanego Imperatywem Narracyjnym.
– Cześć, Wando – przywitał mnie Ian, siadając obok. W ręku miał miskę wrzącej zupy pomidorowej. Moja stała obok mnie, zimna i do połowy opróżniona. Bawiłam się bułką, krusząc ją na małe kawałki.Nic nie odpowiedziałam.– Daj spokój. – Położył mi dłoń na kolanie.
- No
weź, ile możesz się boczyć na mój prymitywizm? Jestem przecież
mężczyzną, to naturalne, że muszę rzucać się na wszystko, co
chodzi w kiecce!
Mel była niezadowolona, ale nie wybuchnęła gniewem. Zdążyła przywyknąć.
Nie,
Meyer. Nie. Napiszę to dużymi literkami, żeby upewnić się, że
moja wiadomość zostanie odczytana przez wszystkich odwiedzających
ten blog.
KOBIETA
W ŻADNYM PRZYPADKU NIE POWINNA PRZYWYKAĆ
DO NIECHCIANYCH AWANSÓW ZE STRONY MĘŻCZYZNY. TO, CO ROBI IAN TO
NAPAŚĆ SEKSUALNA.
MELANIE NIE ŻYCZY SOBIE, ŻEBY OBMACYWAŁ JĄ OBCY FACET, WIĘC
RZECZONY OBCY FACET MA OBOWIĄZEK USZANOWAĆ FAKT, IŻ OBIEKT JEGO
AWANSÓW JEST NIEZDOLNY DO SAMOOBRONY I TRZYMAĆ ŁAPSKA PRZY SOBIE.
Welcome
to Bedrock: 55
-Wrócą dzisiaj. Przed zachodem słońca, jestem pewien.
...TO
jest przyczyna naburmuszenia Wandzi? Nie prostactwo wybranka, który
okazał się mieć lepkie rączki, ale fakt, że ktoś (za chwilę
dowiemy się, kto) nie wrócił z zakupów w smerfolandzie?
Nie,
żeby to drugie nie było powodem do zmartwień, ale...Stefa, na
wszystko, co dobre i piękne na tym świecie: duszki z natury miłują
pokój i harmonię. Co ty na to, aby pokazać, iż Wagabundzie
przeszkadza – przynajmniej odrobinkę – brak poszanowania O'Shei
dla ciała panny Stryder? Nawet Bella potrafiła wydrzeć się na
Jacoba.
Okazuje
się, że trzy dni temu brygada uciekinierów wybyła na rutynowy
shopping. W składzie znalazł się Jared (rzecz oczywista)
oraz...Jamie.
...Serio?
Jamie pojechał na włam?
Widzicie,
mój problem z młodym Stryderem polega na tym, że Meyer uparcie
kreuje go na dzieciaka, który psychicznie nadal nie przeskoczył
etapu przedszkola. Znam osobiście dwóch czternastolatków i nie mam
wątpliwości, że w sytuacji kryzysowej doskonale poradziliby sobie
z tak niebezpiecznym zadaniem. Ale mówimy o Jamiem; Jamiem, którego
jeszcze kilka rozdziałów temu Ian musiał przenosić na rękach do
łóżeczka. Na co im taka pierdoła na akcji?
– To nie pierwszy raz, kiedy Jared zabrał młodego na eskapadę.
Gif
– wyraża więcej, niż tysiąc słów.
– Dziękuję, od razu mi lepiej – odparłam, znów z sarkazmem.
Świat
według Terencjusza: 60
– Nie martw się, jest z nim Geoffrey i Trudy. No i Jared. A Kyle jest tutaj. – Zaśmiał się. – Więc nic mu nie grozi.
O,
widzę, że Wes choć raz przestał pełnić rolę głównego murzyna
od czarnej roboty. Nawiasem mówiąc, obecność Kyle'a raczej nie
miałaby większego wpływu na Jamiego, jako że BSZ darzy
nienawiścią wyłącznie naszego robala (swoją drogą, ciekawe, czy
mój ulubiony przydupas Brandt zajął miejsce szefa w konwoju).
Zajął się jedzeniem, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Lubiłam w nim to, że zawsze starał się spełniać moje oczekiwania, nawet jeżeli nie były jasne – ani dla niego, ani dla mnie.
Zgadnijcie,
czyich oczekiwań O'Shea NIE bierze pod uwagę?
I
nie, nie zamierzam odpuścić w tym temacie. Ian obecnie idzie łeb w
łeb z Howem w klasyfikacji na najbardziej upiornego tru loffa
literatury YA,a Bóg mi świadkiem, że mają całkiem silną
konkurencję.
Wyjątek stanowiły oczywiście uparte próby poprawienia mi humoru. Akurat tego z pewnością nie oczekiwałam. Chciałam się martwić – była to jedyna rzecz, którą mogłam robić.
To
jedyna rzecz, którą potrafisz robić
– siedzieć na tyłku i płakać, podczas gdy reszta świata
rozwiązuje za ciebie twoje problemy. Kogo mi to przypomina...
Bellanda
Wandella van der Mellen : 55
Minął już miesiąc, odkąd wprowadziłam się z powrotem do pokoju Jamiego i Jareda.
Nagłe
przeskoki w czasoprzestrzeni są nagłe.
Wiecie
co? Linia fabularna „Intruza” jest tak pochrzaniona, że naprawdę
nie mam pojęcia, ile czasu minęło od przybycia W&M do jaskini.
Mało tego – fani też tego nie wiedzą. Jedyny timeline, jaki
udało mi się znaleźć w odmętach Internetu, był pełen błędów;
Stefa prowadzi akcję w taki sposób, iż wydaje się, że wszystko
zajęło góra kilka tygodni, choć na obecnym etapie musimy mówić
o miesiącach.
Jest
tu jakiś masochista chętny podjąć się karkołomnego zadania
wyznaczenia osi czasowej powieści?
Okazuje
się, że nasza czwórka (liczymy z Melą) sypia w nieco dziwacznej
kombinacji: Jamie w łóżku z siostrą - albowiem niepodobna, aby
zdrowy, silny nastolatek miał spędzać noce w śpiworze – a Jared
na materacu wciśniętym między łoże a ścianę; duszce tak się
to spodobało, że teraz nie może zasnąć sama.
Natomiast trudno było mi się przyzwyczaić do budzenia się każdego ranka w obecności Jareda. Wciąż odpowiadałam na jego poranne powitanie z sekundowym opóźnieniem. On także nie czuł się całkiem swobodnie, ale zawsze był miły. Oboje byliśmy dla siebie mili.Nasze rozmowy przebiegały według tego samego scenariusza.– Dzień dobry, Wando. Jak się spało?– W porządku, dziękuję. A tobie?– Dzięki, nie najgorzej. A... Mel?– Ma się dobrze, dzięki.
Widzicie?
Farmaceutyki działają cuda. Nawiasem mówiąc, to naprawdę
przykre, iż były damski bokser i facet, który obiektywnie rzecz
biorąc stracił w tym układzie całkiem sporo (ukochaną, z którą
był od kilku lat) obecnie zachowuje się z większą klasą niż
goguś, któremu roi się, że mógłby zaliczyć fajną foczkę,
więc pcha się z łapami nie patrząc na uczucia oryginalnej
właścicielki atrakcyjnej powłoki.
– Jesteś zmęczona? – zapytał Ian. Uświadomiłam sobie, że trę oczy.– Niespecjalnie.– Ciągle się nie wysypiasz?– Jest zbyt cicho.– Mogę spać z tobą... Och, Melanie, daj spokój. Wiesz, o czym mówię.
Och,
jestem pewna, że Melanie doskonale wie, o czym mówisz
i jej reakcja (jakakolwiek by nie była) jest bardzo, ale to bardzo
adekwatna do owej propozycji.
Teraz nawet najmniejsza reakcja spowodowana złością Melanie nie uchodziła jego uwadze.
Biedaczysko,
będzie musiał uważać, żeby nie dać się przyłapać na macanku!
Wandzia
gasi zapędy O'Shei przypominając mu, że jego zdaniem panowie wrócą
dzisiaj z wycieczki więc nie ma potrzeby urządzać przemeblowania.
Ian proponuje, żeby dziewczyna odpoczęła, ale duszka upiera się,
że ma mnóstwo energii, w związku z czym Ian stwierdza, że może
mu w „czymś” pomóc – nie precyzując jednak, o co mu chodzi.
Lepiej
dmuchać na zimne – Melu, postaraj się przejąć kontrolę nad
kończynami i wiej, póki możesz.
Wyprowadził mnie z kuchni za rękę. Również to nie było dla nas niczym nowym. Melanie prawie nie protestowała.
No
proszę, jeszcze trochę, i tresura zacznie przynosić efekty!
Welcome
to Bedrock: 56
– Dlaczego idziemy tędy? – Na wschodnim polu nie było nic do roboty. Rano je nawodniliśmy.Ian nic nie odpowiedział. Z twarzy nie schodził mu uśmiech.
Meyer,
jeśli tajemniczość tru loffa jednoznacznie kojarzy mi się z
zachowaniami rodem ze slasherów, to wiedz, że musisz przemyśleć
kreację swoich postaci.
Uff,
Mela jest bezpieczna – okazuje się, że Ian chciał pograć w
piłkę. Ów wątek jest bardzo istotny dla dalszej akcji,
albowiem...eee...
Stefa,
jesteśmy na trzysta sześćdziesiątej siódmej stronie powieści i
nawet nie zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Wierz mi, tego
rodzaju zapychacze fabularne są nam naprawdę niepotrzebne. Nikogo
nie obchodzi, czy Wanda chce i potrafi grac w nogę. Życzymy sobie
dużo romantycznych wyznań i dalszych gwałtów (fani) lub głów
O'Shei, Brata Samo Zło i Howe'a podanych na srebrnej tacy
(czytelnicy posiadający zdolność krytycznego myślenia). Kolejny
mecz to ostatnie, o czym mamy ochotę czytać.
Wandzia
broni się, że nie ma ochoty na zabawę, ale Ian szantażuje ją
emocjonalnie twierdząc, że Wes i Lily bardzo liczą na grę dwoje
na dwoje.
Ach,
Wes. Wagabundo, zrób to dla Wesa; facet nie ma za grosz prywatności
w swej alkowie publicznego użytku, niech więc przynajmniej rozerwie
się przy futbolu.
– Chyba nie pozwolisz, żebym przegrał z Wesem, co? – zwrócił się do mnie Ian pod nosem.– Możesz ich ograć w pojedynkę.
Nie
może, do tego potrzebuje Kyle'a. To Jared wymiata na boisku bez
wsparcia ze strony rodzeństwa. Meyer, na litość, czytajże swoje
wypociny chociaż dwa rozdziały do tyłu. ..
– Wtedy się obrażą. Nie zapomną mi takiej zniewagi.Westchnęłam. – Dobrze. Dobrze. Niech ci będzie.Ian uściskał mnie z przesadnym, według Melanie, entuzjazmem.
Łapy.
Przy. Sobie.
Welcome
to Bedrock: 57
– Jesteś gotowa przegrać z kretesem, Wando? – zawołał pyszałkowato Wes. – Może i zajęłaś nam planetę, ale tego meczu nie wygrasz.Ian się roześmiał, ale ja nie zareagowałam. Ten żart wprawił mnie w zakłopotanie. Jak Wes mógł sobie żartować na ten temat? Ludzie nie przestawali mnie zaskakiwać.
Bardzo
dobre pytanie. Chcę wierzyć, że Wes najzwyczajniej w świecie
cierpi na depresję w związku z byciem pozbawionym własnej
przestrzeni życiowej i odreagowuje, rzucając w eter nieśmieszne
dowcipy.
Melanie bardzo cieszy się na perspektywę gry; lubi być w ruchu, a
ostatnio dziewczyny biegały jedynie wtedy, gdy były zmuszone
uciekać przed najróżniejszymi niebezpieczeństwami.
Mimowiednie zgięłam nogę w kolanie i chwyciłam się za łydkę, by rozciągnąć mięśnie. Taka pozycja nie była dla mojego ciała niczym nowym. Zrobiłam to samo z drugą nogą i z zadowoleniem stwierdziłam że wydaje się całkiem zdrowa. Siniak na tylnej części uda był już blado-żółty, prawie niewidoczny. Również bok mi wydobrzał, co kazało przypuszczać, że tak naprawdę nie miałam złamanego żebra.
Złamane
czy nie, ledwo byłaś w stanie chodzić. Niech oświeci mnie ktoś
zaznajomiony z medycyną – czy to w ogóle możliwe, żeby miesiąc
po tego rodzaju poważnych obrażeniach wesoło latać sobie po
boisku?
Dwa tygodnie temu, myjąc lusterka, widziałam swoją twarz. Blizna na policzku była ciemnoczerwona, wielkości połowy dłoni, postrzępiona na brzegach. Bardziej niż ja przejmowała się nią Melanie.
MOŻE
DLATEGO, ŻE TO JEJ CIAŁO.
Wagabunda
może w każdej chwili zmienić swój mundurek; Melanie do końca
będzie musiała męczyć się ze śladami zmagań, przez jakie
przeszedł jej organizm w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ale co
tam – do wesela się zagoi, a O'Shea ma na nią ochotę niezależnie
od ilości siniaków, więc czym tu się przejmować?
Zaczynamy
grę. Pozwolicie, że nie będę wdawać się w szczegóły;
wystarczy, jeśli powiem, że Wagabunda i Ian z łatwością ogrywają
przeciwników.
Wes chciał rewanżu, ale Lily miała już dość.– Umówmy się, są od nas lepsi.– To było nieuczciwe.– Nikt nie mówił, że Wanda nie umie grać.– Nikt nie mówił, że gra jak zawodowiec.
Nie
będzie karnych punkcików; zwycięstwo zapewniło im wszak ciało
Mel, silnej i wysportowanej dziewczyny.
Trzeba umieć przegrywać – powiedziała Lily, wyciągając rękę, by połaskotać Wesa po brzuchu. Chwycił ją za palce i przyciągnął do siebie. Próbowała mu się wyrwać, cała rozweselona, ale Wes zakręcił nią, złapał ją w ramiona i pocałował w roześmiane usta.Wymieniłam z Ianem krótkie, zdumione spojrzenie.
-
Spójrz tylko! Para zakochanych w sobie ludzi, którzy budują
związek na poczuciu humoru i przyjaźni miast deklaracji rodem z
harlequina i przemocy fizycznej! Widział ktoś kiedyś takie dziwo?
Słowo
daję, zaczynam lubić Wesa.
Wes
idzie ściągnąć wsparcie dla drużyny w postaci Brata Samo Zło;
nie jestem pewna, czy zmuszanie tego typa do rywalizacji z duszką to
rozsądny pomysł.
[Lily] Zaśmiała się na widok mojej miny, lecz był to niepodobny do niej śmiech zakłopotania.– Wiem, wiem.– Jak długo... to trwa? – zapytałam.Zrobiła minę.– Przepraszam. To nie moja sprawa.
Zaraz...To
Wes i Lily nie byli dotychczas razem? Więc skąd ta wspólna
sypialnia...? Zresztą, nieważne. To, co się liczy to fakt, iż na
naszych oczach rodzi się pierwszy normalny związek w tej powieści.
– W porządku. To żadna tajemnica – zresztą jak w tym miejscu utrzymać coś w tajemnicy? Po prostu... to zupełnie świeże. Jest w tym trochę twojej winy – dodała z uśmiechem, dając do zrozumienia, że mówi żartem. Mimo to poczułam się odrobinę winna. I zagubiona.– Co ja takiego zrobiłam?– Nic – uspokoiła mnie. – Ale zaskoczyło mnie... to, jak Wes na ciebie zareagował. Nie wiedziałam, że ma w sobie tyle wrażliwości.
Jakiej
wrażliwości, na litość? I kiedy, pomijając dzisiejszy rozdział,
widzieliśmy jakąkolwiek znaczącą interakcję pomiędzy Wesem i
Wandzią? Meyer, przestań tworzyć nowy kanon, masz wystarczające
problemy z trzymaniem się dotychczasowego.
No
i oczywiście Wagabunda jako unikalny płatek śniegu, wzbudzający w
każdym pozytywnym bohaterze lawinę ciepłych uczuć:
Bellanda
Wandella van der Mellen : 56
Okazuje
się, że Wes podkochiwał się w Lily od samego początku, czego ta
była zupełnie nieświadoma. Kobieta stwierdza, że nie przeszkadza
jej różnica wieku (Wes jest od niej młodszy), albowiem w tych
trudnych czasach to, co się liczy, to miłość. Trzymam za was
kciuki, kochani – nacieszcie się sobą, póki możecie.
Ian
i duszka postanawiają zgrać drugi mecz, tym razem jeden na jednego;
duet W&M obraża się, ponieważ O'Shea daje im fory. Aby oduczyć
Iana niesportowego zachowania, Wanda wpada na następującą myśl:
„Nie podoba mi się ten pomysł”, mruknęła Mel.„Ale założę się, że zadziała.”Postawiłam piłkę z powrotem na środku boiska.– Jeżeli wygrasz, możesz spać w moim pokoju, dopóki nie wrócą. – I tak musiałam się w końcu wyspać.
Nawet
nie wiem, jak to skomentować. Wagabunda nie ma żadnego
usprawiedliwienia – doskonale wie, jak Ian odczyta owe słowa.
Dziewczyna właśnie zaproponowała mu ocenzurowaną wersję słynnego
„Jak kupisz mi dżinsy...”. To, że duszka nie ma na myśli
sekszenia się nic nie znaczy w obliczu braku zahamowań O'Shei,
który z pewnością odczyta tę deklarację jako zielone światło
dla dalszych zalotów. A Melanie? Kto by się tam przejmował jej
zdaniem?
Rzecz
jasna, Ian nagle nabiera umiejętności Beckhama i bez trudu pokonuje
dziewczynę.
– Dziesięć cztery. Wygrałem.– Dobry mecz – wydyszałam.– Zmęczona? – zapytał niewinnym tonem, trochę zbyt niewinnym. Błaznował. Przeciągnął się. – Jeżeli o mnie chodzi, to chyba będę się już kładł do łóżka. – Udał chytre spojrzenie.Skrzywiłam się.– Oj, Mel, przecież wiesz, że sobie żartuję. Nie bądź taka.
Ian,
mam do ciebie taką drobną prośbę: Idź nad strumyk,w którym
niemal dokonała swego żywota nasza duszka, i utop się w nim.
Welcome
to Bedrock: 58
Lily spoglądała na nas zafrapowana.– Melanie Jareda za mną nie przepada – wyjaśnił Ian, puszczając do niej oko.Uniosła brwi.– Aha... No proszę.
Zauważyliście
coś ciekawego, poza oczywistą bucerą O'Shei?
Welcome
to Bedrock: 59
Lily
właśnie dowiedziała się, że Melanie wciąż żyje...I nie robi
to na niej większego wrażenia.
Jestem
całkowicie i kompletnie skonfundowana. Nie mam pojęcia, kto doznał
nagłej amnezji: ja, czy Stefa. Jak do tej pory tylko kilka osób
znało tajemnicę naszego duetu: Jeb, Jamie, Ian i Jared.
Nonszalancka poza Lily każe mi jednak sądzić, że reszta
uciekinierów także została powiadomiona o tym fakcie.
Pytanie
brzmi: kiedy to się stało?
Czy to
nadmierna biegunka słowna Jamiego naprowadziła resztę na ten trop?
Czy wygadał się któryś z tru loffów? Czy mieszkańcom zaświtała
lampka podczas oglądania niezdrowej rywalizacji między Jaredem i
Ianem? To bardzo ważne, aby wskazać konkretny moment powszechnego
uświadomienia, albowiem od niego zależy, czy uznamy Kyle za
psychopatycznego rasistę-mordercę, czy też jedynie za
psychopatycznego mordercę.
Meyer.
Znalazłaś wystarczająco dużo czasu, by opisać dwa głupawe mecze
i wcisnąć wątek Waltera. Co ty na to, by poświęcić tyle samo
czasu na opisanie reakcji uciekinierów na wiadomość, iż żyje
wśród nich osoba, która nie dała się stłamsić swemu
pasożytowi?
Wanda
i Ian wychodzą, by znaleźć Wesa i przynieść Lily coś do picia.
Gdy weszliśmy do wąskiego tunelu, Ian objął mnie delikatnie ręką w pasie.
Ręce
precz, do diabła.
Welcome
to Bedrock: 60
– Wiesz – odezwał się – to naprawdę nie fair, że to ty musisz cierpieć, gdy Melanie jest na mnie zła.
...Że
co proszę?
Czy
ten imbecyl właśnie zasugerował, że gdyby nie męcząca obecność
oryginalnej właścicielki ciała i jej nudne upieranie się na bycie
traktowaną z szacunkiem, mógłby wreszcie zaliczyć i wszyscy
(czytaj: on i Wandzia) byliby zadowoleni?
Welcome
to Bedrock: 61
– Od kiedy to ludzie są fair?– No tak, słuszna uwaga.
Cóż,
dobrze wiedzieć, że kosmitka podziela jego poglądy.
Ludzkość
ssie: 44
– Poza tym już ona chętnie by dopilnowała, żebyś cierpiał, gdybym jej na to pozwoliła.
Masz
moje błogosławieństwo, skarbie.
– Fajnie, że Wes i Lily są parą, nie uważasz? – zapytał.– Tak. Oboje wydają się bardzo szczęśliwi. Cieszy mnie to. – Mnie też. Wes w końcu znalazł sobie dziewczynę. To mi daje nadzieję. – Puścił do mnie oko. – Myślisz, że Melanie zrobiłaby ci piekło, gdybym cię teraz pocałował?
...Myślicie,
że coś do niego dotrze, jeśli posłużę się obrazkiem?
Ian,
patrz mię na usta.
MELANIE
POWIEDZIAŁA „NIE”. ORYGINALNA WŁAŚCICIELKA CIAŁA, NA KTÓRE
MASZ OCHOTĘ NIE ŻYCZY SOBIE SEKSUALNYCH KONTAKTÓW Z TWOJĄ OSOBĄ,
WIĘC RAZ NA ZAWSZE OPANUJ SWOJĄ CHUĆ, PRZYGŁUPIE, ALBO BĘDĘ
ZMUSZONA OFICJALNIE KIBICOWAĆ JAREDOWI I TRZYMAĆ KCIUKI, BY WKRÓTCE
PRZETRĄCIŁ CI TWOJE RUCHLIWE ŁAPY.
Welcome
to Bedrock: 62
Zesztywniałam na sekundę, po czym wzięłam głęboki oddech,– Pewnie tak.„O tak.”– Na pewno.Ian westchnął.
„Głupia
pinda, dlaczego nie może zrozumieć, że dawno nie zamoczyłem?”
Welcome
to Bedrock: 63
Owa
obrzydliwa wymiana zdań zostaje przerwana przez Wesa, który
przybiega z informacją, iż brygada do sprawunków specjalnych
dotarła do domu. Wandzia natychmiast truchta na spotkanie:
Jamie stał na czele grupy ludzi, przy wejściu do południowego tunelu.– Wanda! – zawołał, wymachując dłonią.Biegłam ku niemu, omijając uprawy. Trudy trzymała go za ramię, jakby nie chciała, żeby wybiegł mi na spotkanie.
I
znów: tak postępuje się z nadaktywnym zerówkowiczem, a nie
chłopakiem będącym o krok od dojrzałości. Skoro wszyscy upierają
się, by traktować Jamiego jak dziecko, po co w ogóle zabierają go
ze sobą na akcje?
Okazuje
się, że wszyscy są w komplecie; W&M bardzo chciałyby zobaczyć
Jareda, ale facet zajęty jest ponoć rozładowywaniem towaru przy
wejściu, do którego nikt nie dopuści duszki.
– Przydałaby ci się kąpiel – powiedziałam Jamiemu, czochrając mu brudne, posplatane włosy i ani na chwilę go nie puszczając.– Ma się położyć – powiedziała Trudy.– Trudy! – mruknął Jamie, posyłając jej krzywe spojrzenie.
Spodziewacie
się punkcików? Ha! Nic z tego. Trudy, w przeciwieństwie do W&M,
nie bawi się w matkowanie Stryderowi; okazuje się, że chłopak
zrobił sobie kuku podczas wypadu (a nie mówiłam, że powinien
zostać w domu?) i jego nogę zdobi niezbyt elegancka rana. Wandzia,
rzecz jasna, chce wiedzieć, jak do tego doszło.
– To było głupie. I całkiem z mojej winy. I mogło się wydarzyć wszędzie, nawet tu.– Opowiedz.Westchnął.– Trzymałem nóż i się potknąłem.
Jamie,
przykro mi to mówić, ale nie jesteś Stasiem Tarkowskim.
Bellanda
Wandella van der Mellen : 57
Duszka
upiera się, że zranienie powinien obejrzeć Doktor, Stryder wykręca
się jednak tym, że dopiero co od niego wrócił.
– I musiałeś iść całą drogę ze szpitala? Dlaczego tam nie zostałeś?Jamie zrobił minę i spojrzał na Trudy, jakby szukając pomocy.– Będzie mu wygodniej we własnym łóżku – stwierdziła.– Właśnie – przytaknął. – Kto by chciał leżeć na tych okropnych wyrkach w szpitalu. Spojrzałam na nich, po czym obejrzałam się za siebie. Reszta gdzieś zniknęła. Słyszałam tylko ich głosy, odbijające się echem od ścian południowego tunelu.„Co jest grane?” – zaniepokoiła się Mel.Dotarło do mnie, że Trudy również nie potrafi kłamać. Kiedy mówiła, że pozostali myją się i rozładowują skradzione rzeczy, w jej głosie zabrzmiała fałszywa nuta. Zdawało mi się nawet, że pamiętam, jak zerknęła wtedy w prawo, w stronę południowego tunelu.
Strach
o tym myśleć, ale...czy to możliwe, żeby uczestnicy... próbowali
zataić coś
przed Wagabundą?
Stefa,
proszę, daruj sobie tę aurę tajemniczości. Zapewniam cię, że na
tym etapie olbrzymia większość czytelników już dawno domyśliła
się, że mieszkańcy jaskini mają sekret, którym nie chcą dzielić
się z kosmitką. Czy naprawdę musisz nas walić po głowie tego
typu tandetnymi zagraniami?
– Czołem, młody! Cześć, Trudy! – Ian dopiero teraz do nas dołączył.– Cześć, Ian – odpowiedzieli mu jednocześnie.– Co się stało?– Upadłem na nóż – mruknął Jamie, spuszczając głowę. Ian zaśmiał się.– To nie jest śmieszne – odezwałam się stanowczym tonem. Nieprzytomna ze zmartwienia Melanie wyobraziła sobie, że wymierzam mu policzek. Zignorowałam ją.
Muszę
przyznać, że jestem rozdarta; z jednej strony O'Shea ciężko
pracował przez całą analizę, aby zarobić na cios w gębę, z
drugiej jednak...no sami powiedzcie, jak tu się nie śmiać z
totalnej łajzowatosci Jamiego, który mógłby wyrosnąć na
znacznie bardziej męskiego osobnika, gdyby nie trwające od lat
upupianie w wykonaniu Meli (oraz Wandy)?
– Gdzie są wszyscy?Spoglądałam na Trudy kątem oka.– Yyy, znoszą jeszcze jakieś rzeczy. – Tym razem znacząco spojrzała w stronę południowego tunelu. Twarz Iana na moment stężała, przemknął przez nią wyraz gniewu.
Znam
dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej, które są
subtelniejsze w sztuce opowiadania kłamstw i odwracania uwagi
przeciwnika. Ian i spółka mają szczęście, że kosmitka nie
grzeszy wysokim IQ, albowiem ich sekret już dawno wypełzłby na
światło dzienne.
Na
polecenie Melanie Wandzia szybko zmienia temat i dopytuje się, czy
nie-braciszek chce coś zjeść (chce). Towarzystwo (minus Trudy,
która oznajmia, iż musi iść za potrzebą) dociera do sypialni,
gdzie chłopak rozwala się na materacu.
„Kiedy kłamiesz, opuszczaj twarz”, zasugerowała Melanie.
Zgadnijcie,
co teraz zrobię.
Świat
według Terencjusza: 61
– Ian? – Utkwiłam wzrok w zakrwawionej nogawce Jamiego. – Mógłbyś nam przynieść coś do jedzenia? Ja też jestem głodna.
Świat
według Terencjusza: 62
Ian
posłusznie wychodzi; Wandzia zapewnia Jamiego, że nie jest na niego
zła z powodu wypadku, po czym oznajmia, iż musi o czymś powiedzieć
O'Shei.
– Jak to? – zapytał, zdziwiony tonem mojego głosu.
Świat
według Terencjusza: 63
Wagabunda
wychodzi z pokoju i, rzecz jasna, wcale nie goni Iana; był to
jedynie manewr, mający na celu odizolowanie się od reszty
towarzystwa. Dziewczyna żwawo przemierza jaskinię, ignorując
spotykanych na drodze statystów i kieruje się...nigdy nie
zgadniecie...w stronę południowego tunelu, gdzie mieści się
niesławny szpital.
Coś mi mówiło, że to powtórka z ostatniego razu, gdy Jared i reszta wrócili z wyprawy i wszyscy byli przygnębieni. Doktor się upił i nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Znowu coś się działo, a ja nie wiedziałam co i miałam się nie dowiedzieć. Nie chciałam wiedzieć, jak stwierdził któregoś razu Ian. Poczułam ciarki na karku. Może naprawdę wolałam nie wiedzieć?
Wandziu.
Skarbie. Owa tajemnica:
- sprawia, że Doktor, człowiek zawodowo zajmujący się ratowaniem innych, upija się do nieprzytomności
- jest znana wszystkim poza tobą; owi „wszyscy” to, o ile powszechnie wiadomo, ostatni bastion ludzkości na naszej plancie
- jest związana z czynnościami medycznymi (stąd szpital w roli głównej bazy)
- odnawia się za każdym razem, gdy chłopaki wracają z wyprawy na miasto.
Czy
naprawdę tak trudno przewidzieć, czego dotyczy ów
sekret? Czuję się, jakbym po raz kolejny musiała się zmierzyć z
Nju Munem i rozmyślaniami Belki, dlaczego Jacob – Indianin, który
osobiście opowiedział jej plemienne legendy o wilkołakach - ni
stąd ni zowąd zaczął prowadzać się z innymi chłopakami z
rezerwatu, nabrał masy i zaczął niepochlebnie wypowiadać się o
Cullenach. Meyer, to, że twoje awatary to głąby nie oznacza
jeszcze, iż musisz traktować swoich czytelników jak bandę
niepełnosprytnych baranów.
Bellanda
Wandella van der Mellen : 58
Rozdział
kończymy emocjonującym:
„Chcesz wiedzieć. Obie tego chcemy.”„Boję się.”„Ja też.”Biegłam dalej najciszej, jak umiałam.
Co
takiego knują człowieki? Jeśli jeszcze tego nie wiecie – za
tydzień oficjalne rozwiązanie zagadki.
Statystyka:
Adolf
approves : 44
Bellanda Wandella van der Mellen : 58
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 27
Ludzkość ssie: 44
Mea culpa: 27
Mój ssskarb : 20
Nie ma jak u mamy: 22
Świat według Terencjusza: 63
Welcome to Bedrock: 63
Witaj, Morfeuszu : 15
Bellanda Wandella van der Mellen : 58
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 27
Ludzkość ssie: 44
Mea culpa: 27
Mój ssskarb : 20
Nie ma jak u mamy: 22
Świat według Terencjusza: 63
Welcome to Bedrock: 63
Witaj, Morfeuszu : 15
Maryboo
Jest tu jakiś masochista chętny podjąć się karkołomnego zadania wyznaczenia osi czasowej powieści?
OdpowiedzUsuńNie ten adres ; _ ;
Okej, jak mówiłam, Intruza pamiętam piąte przez dziesiąte i te sceny mi kompletnie wyparowały z pamięci. I są straszne. I obrzydliwe. I okropne. I tyle mam do powiedzenia. Blech.
Tylko gify z Supernatural, chociaż nie jestem fanką serialu, powodowały szczery uśmiech na mojej twarzy :D Szczególnie pełen uroku 'not cool'. Analiza też przyjemna, miejscami zabawna, czyli to, co lubię :).
By the way, czyżbyśmy się zbliżali do najbardziej bullshitowej części ksionrzki? Chodzi mi o tę całą akcję z lekarstwami.
Pozdrawiam, Popo
Najpierw będzie Scena Odkrycia Mrocznej Tajemnicy. Ale owszem, nieszczęsne lekarstwa są coraz bliżej.
UsuńMaryboo
Nie, no, Ian to słodki chłopak. Nic, tylko zastrzelić.
OdpowiedzUsuńOoo, zbliżamy się do TEGO rozdziału. A potem będzie tylko gorzej. Ech...
O nie, za tydzień TA scena.
OdpowiedzUsuńWell, przynajmniej analityczny bedzie (mam nadzieje) dlugi. Can't wait, świetna robota dziewczęta ;)
Wielka Tajemnica tak mnie niesamowicie zaintrygowała (hłe) że aż ściągnęłam i przeczytałam resztę tego badziewia.
OdpowiedzUsuńBoru.
Nie mogę się zdecydować, co będzie najgłupsze. I nie mogę doczekać kolejnych analiz.
Mam nadzieję, że doceniłaś full happy end i w ogóle uber zajefajność Wandzioszka?
UsuńKryształowa łza pociekła mi z oczu.
UsuńAle tak ogólnie to pomysł na książkę był niezły. Nawet jeśli głównym tematem miałby być romans, to wciąż dałoby się z tego zrobić solidną psychologiczno-obyczajową historię.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńKochani, skoro już spojlerujecie, to róbcie to poprawnie. W "Intruzie" nie ma happy endu. Jest wyłącznie smutek (czytelników), halucynacje, choć bynajmniej nie z niedożywienia (na początku jednego z rozdziałów) i śmierć (przemilczmy, czyja; to ważny punkt fabuły, więc proszę, nie ujawniajcie go, niech ci, co nie znają książki, mają trochę wątpliwej radości z odkrywania twistów).
UsuńMaryboo
Prze-pra-szaaaamy :)
UsuńAle za wiele chyba nie ujawniłyśmy, w końcu to Stefa - wiadomo, że kiziumizia swoje awatary do porzygania. Przynajmniej wierzy, że to robi :P
To ktoś tam umiera? *zgroza*
UsuńRany, ja naprawdę prawie nic z tego szajsu nie pamiętam. Czyżby swoiste wyparcie problemu ze świadomości? :D
Popo
... Też sięgnęłam po e-booka. Nienawidzę tej rasy hitlerów, ich sposobu Ostatecznego Rozwiązania Buntu Ludzi (ten z mackami - przecież i tak giną, do cholery!) oraz Wandy, która nie widzi w tym nic złego. Boru.
OdpowiedzUsuńJest tu jakiś masochista chętny podjąć się karkołomnego zadania wyznaczenia osi czasowej powieści?
OdpowiedzUsuńNIE
– Dzięki, nie najgorzej. A... Mel?
– Ma się dobrze, dzięki.
Urocze.Jakie wersalskie rozmówki na skraju łóżka.
Życzymy sobie dużo romantycznych wyznań i dalszych gwałtów (fani) lub głów O'Shei, Brata Samo Zło i Howe'a podanych na srebrnej tacy (czytelnicy posiadający zdolność krytycznego myślenia).
Dobre!!!
Może i zajęłaś nam planetę, ale tego meczu nie wygrasz.
Normalnie widzę taki dialog w realu,jak partyzant/bojownik/więzień przegranej sprawy rzuca to wrogowi w twarz...
I dzięki za wszystkie gify!
Chomik
Jest tu jakiś masochista chętny podjąć się karkołomnego zadania wyznaczenia osi czasowej powieści?
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że nawet Einstein by sobie z tym nie poradził. Także, raczej nie skorzystam.
Okej, ja się tam nie znam na medycynie, ale z mojego niewielkiego doświadczenia wiem, że po durnym skręceniu kostki miałam miesiąc przerwy od wszelkiego biegania i innych ćwiczeń fizycznych. Nie wiem, może ameby, tfu, Wandzia jest jeszcze bardziej speshul i regeneruje się jak, hm, tu mi brakuje jakiegoś powszechnie znanego przykładu super bohatera - rzuciłabym przykład z anime, ale no nie każdy ogląda. O, film Nju Muna i ta jakże porywająca walka Edzia z Feliksem, niby Mały Lord dostał łomot, to i tak jego brokatowa buźka się w moment skleiła.
Ian, ja wciąż mam nadzieję, że tam wpadnie Hulk i cię baaaaaaardzo mocno przytuli. Ha, też zaczynam lubić Wesa. Jego związek z Lily jest taki... normalny, prawdziwy i szczery. Meyer (albo Osobo, która cichaczem przerabiała tę ksionrzkę), więcej takich.
Gify są cudowne.
Pozdrawiam :)
Nie no, nie ma szans na normalne związki glównych bohaterów. Dla Stefy Wielka Milość jest wielka dlatego, bo wszyscy cierpią, on wzdycha, ona wzdycha, on sie nie powstrzymuje, ona nie protestuje, on angstuje, ona welschnertzuje, ona zdycha a on ją potem ratuje.
OdpowiedzUsuńChyba jestem jakaś głupia czy coś, ale nie udaje mi się rozwiązać tej ich Wilkiej Mrocznej Tajemnicy. Smuteczek.
OdpowiedzUsuńTo nie głupota; rozwiązanie jest tak banalne, że zapewniam, drogi Anonimowy/a - oraz Wy, drodzy czytelnicy, którzy jeszcze nie podejrzeliście, co dalej - iż w przyszłym tygodniu będziecie kręcić głowami, zastanawiając się, jakim cudem ktokolwiek poza Wandzią mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości co do natury tajnych zbiegowisk w szpitalu.
UsuńMaryboo
No ja się trochę domyślam, ale nie jestem pewna czy się dobrze domyślam, więc oh well, zobaczymy za kilka dni. Chyba że to jest tajemnica z gatunku "to jest zbyt oczywiste i głupie, aby normalny człowiek był w stanie na to wpaść". A przynajmniej mam taką nadzieję, bo nie chcę być głupsza od Wandzi ):
UsuńKrakatoa
Jeśli twój mózg przypadkiem nie pójdzie tym samym torem co mózg SMeyer, zapewniam cię, wszystko z tobą w porządku. Tego w żadnym przypadku nie należy leczyć :).
UsuńPopo
Och nie, tajemnica taka wielka, tydzień taki długi! Trwam w niepewności, drżę i gryzę paznokcie. Dobra, jestem cwana bo obejrzałam film. Stefa powinna napisać kryminał. To by dopiero była rozrywka :)
OdpowiedzUsuńAnaliza jak zwykle świetna, Ian coraz obleśniejszy, a Jared coraz bardziej wywrócony na drugą stronę. Stefa chyba nie potrafi jednocześnie prowadzić dwóch truloffów, którzy byliby w porządku. Jak jeden jest troglodytą, to drugi zamienia się w kucyponka i na odwrót. Bleh.
Ale przynajmniej Wes i Lily są takim tycim maciupcim promyczkiem w tej stercie głupot i obrzydliwości.
A ja sądze ze Kyle i Wagabunda mają prawo do milości:) Nie może byc tak że Wagabunda już cale życie nic nie zrobi bo ma Mele w środku
OdpowiedzUsuńZ Kylem się zgadzam - ostatecznie, dlaczego nie miałby sobie znaleźć jakiejś miłej psychopatki do kompletu? Żaden człowiek nie powinien iść przez życie sam, a i bycie wykluczonym ze społeczeństwa łatwiej przełknąć, gdy ma się obok ramię do wypłakania.
UsuńNa temat Wandy już się wypowiedziałam i więcej na ten temat produkować nie zamierzam.
Maryboo
Ale że razem by byli. Kyle i Wanda :) Mela powinna odpuścić i dać Wandzie możliwość bycia szczęśliwą wg mnie.
UsuńPo pierwsze: chodzi Ci o Iana.
UsuńPo drugie: nic nie zrobi, bo ma Melę w środku? Mela się o to nie prosiła, i co ma teraz zrobić, poddać się? Oh well, dopadli mnie, ja sobie cichutko posiedzę w mózgu i poobserwuję aż do późnej starości mojego ciała, co się z nim dzieje, w ogóle się nie przejmując tym, że ktoś mi je siłą odebrał i robi z nim, co chce. W końcu to nie tak, że moje ciało jest moje, prawda? Geeze, człowieku, skąd to chore myślenie?
no może Ian :) Sorry ja tego nie czytałam tylko u was dopiero będe czytać Intruza.
UsuńNo ale też nie może Wanda zyc sama, bo ma Mele... To już jest ciało Meli i Wandy i Mela musi to pojąć. Wanda ma prawo korzystac z życia jak człowiek, czuć miłość :) To najpiękniejsze uczucia ludzkie przcież!
Po pierwsze, zdaje mi się, że duszki też czują miłość, więc Wandzia może kochać inną duszkę będąc na swojej planecie-matce i nie pasożytując na Melanii.
UsuńPo drugie, niech się Ian i Wanda kochają do woli! Byleby się nie dotykali, skoro Mel sobie tego nie życzy.
Ale Wanda chce czuć moze ludzka miłość :)
UsuńMela musi sie pgodzić że teraz jej ciało jest też Wandy wg mnie jak pisałam i nie moze jej zabraniać być szczensliwa. Może być cicho myśleć o czymś innym jak oni będa się całowac :) Może będąmieli dziecko to będzie się cieszyła że jest mamą bo bedzie czuła instynkt macierzyński np. Nie musi być zaraz źle iw szsytko szaro białe. Są lduzie co żyją złączeni ciałami (widziałam program o dziewczynkach co były złączone nad dupą) i musiały chodzić we dwie na randki i co? Załąmały się? Nie! Jedna drugiej móiła "soryale nie pójdziesz nigdziebo ja nie lubie tego chłopaka"? Nie
To chyba jakaś głupia prowokacja, bo nie wierzę, że można być tak tępym ;)
UsuńAnaliza jak zwykle przednia.
To do mnie czy koło mnie? ;p
UsuńJeśli t nie prowokacja, to nie zazdroszczę ci, kamyszko, braku wyobraźni. Po pierwsze, w którejś analizie jedna z dziewczyn (a może to było w komentarzach?) przytoczyła przykład tych bliźniaczek syjamskich. Parafrazując, one nie zażyczyły sobie tego, by urodzić się złączone, nie miały na to wpływu. A Wanda owszem i to na podjęła tę decyzję. A co do "Może być cicho myśleć o czymś innym jak oni będa się całowac :)" - cóż, widać, że nigdy nie byłaś ofiarą molestowania. Nie, żebym ci tego życzyła, ale myślę, że powinnaś wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji.
Usuńludzkie nie amebowate. Nikt tych kosmicznych pasożytów na Ziemię nie zapraszał, mogły żyć w tym swoim wielkim oceanie i się kochać. Wanda przybyła na Ziemię by zabić człowieka. Dla rozrywki, bo duszki tak robią... ? Świadomie chciała odebrać życie innej myślącej istocie, zniszczyć jej umysł i zawłaszczyć ciało. Moim zdaniem Wanda nie powinna rościć sobie praw do czegokolwiek. Ciało jest Meli. Uważam, że mówienie iż Wanda ma do niego jakieś prawo tylko dlatego, że jest pasożytem to trochę tak jakby się miało tasiemca i życzyłoby mu się jeszcze smacznego. Przecież tasiemiec też ma prawo do życia cóż z tego, że jego naturalnym środowiskiem są moje jelita...
OdpowiedzUsuńDziękuję za świetną analizę!
OdpowiedzUsuńZbaczając z tematu: gif z pingwinami z Madagaskaru przedni, więcej takich ;)
Ja już tego czytać nie mogę nawet z komentarzami! Odetchnęłam z ulgą, jak się wreszcie pojawiła ta "akcja", bo już nie mogę o tych jej wymarzonych miłościach słuchać. Jeden bije, drugi maca bez zgody...
OdpowiedzUsuńCo do Meli i Wandy - a niech sobie Wanda kocha Iana, proszę bardzo. Bez macania. Celibat. Z resztą, wybiegnę do przodu, Wandzia zna rozwiązanie problemu z Melą. Wie wszystko to, czego się dowie na końcu książki. Mielibyśmy o trzy czwarte mniej.
Chociaż skoro ma IQ takie, jak ma, to co ja się dziwię... A ktoś tam wyżej mówił, że nie wie, czy to nie jest zbyt oczywiste - jest! Ta tajemnica jest taka, że w trakcie czytania książki kilkukrotnie powtarzałam sobie, że przecież to na pewno jest coś innego.
Gify z Supernaturala i pingwinów ratują sytuację :) Aż się w nie wpatrywałam dłuższą chwilę.