niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział XXXIX: Niepokój


Odcinek rozpoczynamy angstowaniem Wandzi:

Znakomicie”, pomyślałam gorzko. „Po prostu znakomicie”.
Jadłam właśnie lunch, kiedy zjawił się Ian z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Chciał mnie pocieszyć. Znowu.
Chyba ostatnio trochę przesadzasz z sarkazmem”, powiedziała Melanie.
Postaram się o tym pamiętać”.

Mam nadzieję, że owa obietnica tyczy się także autorki niniejszego dzieła, która na obecnym etapie doprawdy mogłaby wreszcie nauczyć się na pamięć własnego kanonu i wbić sobie do głowy, że duszki nie są zdolne do sarkazmu i ironii.

Świat według Terencjusza: 59

Okazuje się, że dziewczyny ostatnimi czasy nie rozmawiają ze sobą zbyt dużo; doprawdy, pojęcia nie mam, dlaczego zmolestowana przez Wagabundzinego tru loffa Mela nie ma ochoty na pogawędki z okupującą ją duszką. Ian przysiada się do W&M.

...Wiecie co? Nie wierzę, że to piszę, ale z dwojga złego wolałabym już chyba zmagać się z wątkiem dotyczącym Jareda, zwłaszcza, że Howe od pewnego czasu jest pod zbawiennym wpływem psychotropu zwanego Imperatywem Narracyjnym.

Cześć, Wando – przywitał mnie Ian, siadając obok. W ręku miał miskę wrzącej zupy pomidorowej. Moja stała obok mnie, zimna i do połowy opróżniona. Bawiłam się bułką, krusząc ją na małe kawałki.
Nic nie odpowiedziałam.
Daj spokój. – Położył mi dłoń na kolanie.

- No weź, ile możesz się boczyć na mój prymitywizm? Jestem przecież mężczyzną, to naturalne, że muszę rzucać się na wszystko, co chodzi w kiecce!

Mel była niezadowolona, ale nie wybuchnęła gniewem. Zdążyła przywyknąć.

Nie, Meyer. Nie. Napiszę to dużymi literkami, żeby upewnić się, że moja wiadomość zostanie odczytana przez wszystkich odwiedzających ten blog.

KOBIETA W ŻADNYM PRZYPADKU NIE POWINNA PRZYWYKAĆ DO NIECHCIANYCH AWANSÓW ZE STRONY MĘŻCZYZNY. TO, CO ROBI IAN TO NAPAŚĆ SEKSUALNA. MELANIE NIE ŻYCZY SOBIE, ŻEBY OBMACYWAŁ JĄ OBCY FACET, WIĘC RZECZONY OBCY FACET MA OBOWIĄZEK USZANOWAĆ FAKT, IŻ OBIEKT JEGO AWANSÓW JEST NIEZDOLNY DO SAMOOBRONY I TRZYMAĆ ŁAPSKA PRZY SOBIE.

Welcome to Bedrock: 55

-Wrócą dzisiaj. Przed zachodem słońca, jestem pewien.

...TO jest przyczyna naburmuszenia Wandzi? Nie prostactwo wybranka, który okazał się mieć lepkie rączki, ale fakt, że ktoś (za chwilę dowiemy się, kto) nie wrócił z zakupów w smerfolandzie?
Nie, żeby to drugie nie było powodem do zmartwień, ale...Stefa, na wszystko, co dobre i piękne na tym świecie: duszki z natury miłują pokój i harmonię. Co ty na to, aby pokazać, iż Wagabundzie przeszkadza – przynajmniej odrobinkę – brak poszanowania O'Shei dla ciała panny Stryder? Nawet Bella potrafiła wydrzeć się na Jacoba.

Okazuje się, że trzy dni temu brygada uciekinierów wybyła na rutynowy shopping. W składzie znalazł się Jared (rzecz oczywista) oraz...Jamie.

...Serio? Jamie pojechał na włam?

Widzicie, mój problem z młodym Stryderem polega na tym, że Meyer uparcie kreuje go na dzieciaka, który psychicznie nadal nie przeskoczył etapu przedszkola. Znam osobiście dwóch czternastolatków i nie mam wątpliwości, że w sytuacji kryzysowej doskonale poradziliby sobie z tak niebezpiecznym zadaniem. Ale mówimy o Jamiem; Jamiem, którego jeszcze kilka rozdziałów temu Ian musiał przenosić na rękach do łóżeczka. Na co im taka pierdoła na akcji?

To nie pierwszy raz, kiedy Jared zabrał młodego na eskapadę.



Gif – wyraża więcej, niż tysiąc słów.

Dziękuję, od razu mi lepiej – odparłam, znów z sarkazmem.

Świat według Terencjusza: 60

Nie martw się, jest z nim Geoffrey i Trudy. No i Jared. A Kyle jest tutaj. – Zaśmiał się. – Więc nic mu nie grozi.

O, widzę, że Wes choć raz przestał pełnić rolę głównego murzyna od czarnej roboty. Nawiasem mówiąc, obecność Kyle'a raczej nie miałaby większego wpływu na Jamiego, jako że BSZ darzy nienawiścią wyłącznie naszego robala (swoją drogą, ciekawe, czy mój ulubiony przydupas Brandt zajął miejsce szefa w konwoju).

Zajął się jedzeniem, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Lubiłam w nim to, że zawsze starał się spełniać moje oczekiwania, nawet jeżeli nie były jasne – ani dla niego, ani dla mnie.

Zgadnijcie, czyich oczekiwań O'Shea NIE bierze pod uwagę?

I nie, nie zamierzam odpuścić w tym temacie. Ian obecnie idzie łeb w łeb z Howem w klasyfikacji na najbardziej upiornego tru loffa literatury YA,a Bóg mi świadkiem, że mają całkiem silną konkurencję.

Wyjątek stanowiły oczywiście uparte próby poprawienia mi humoru. Akurat tego z pewnością nie oczekiwałam. Chciałam się martwić – była to jedyna rzecz, którą mogłam robić.

To jedyna rzecz, którą potrafisz robić – siedzieć na tyłku i płakać, podczas gdy reszta świata rozwiązuje za ciebie twoje problemy. Kogo mi to przypomina...

Bellanda Wandella van der Mellen : 55

Minął już miesiąc, odkąd wprowadziłam się z powrotem do pokoju Jamiego i Jareda.

Nagłe przeskoki w czasoprzestrzeni są nagłe.
 
Wiecie co? Linia fabularna „Intruza” jest tak pochrzaniona, że naprawdę nie mam pojęcia, ile czasu minęło od przybycia W&M do jaskini. Mało tego – fani też tego nie wiedzą. Jedyny timeline, jaki udało mi się znaleźć w odmętach Internetu, był pełen błędów; Stefa prowadzi akcję w taki sposób, iż wydaje się, że wszystko zajęło góra kilka tygodni, choć na obecnym etapie musimy mówić o miesiącach.

Jest tu jakiś masochista chętny podjąć się karkołomnego zadania wyznaczenia osi czasowej powieści?

Okazuje się, że nasza czwórka (liczymy z Melą) sypia w nieco dziwacznej kombinacji: Jamie w łóżku z siostrą - albowiem niepodobna, aby zdrowy, silny nastolatek miał spędzać noce w śpiworze – a Jared na materacu wciśniętym między łoże a ścianę; duszce tak się to spodobało, że teraz nie może zasnąć sama.

Natomiast trudno było mi się przyzwyczaić do budzenia się każdego ranka w obecności Jareda. Wciąż odpowiadałam na jego poranne powitanie z sekundowym opóźnieniem. On także nie czuł się całkiem swobodnie, ale zawsze był miły. Oboje byliśmy dla siebie mili.
Nasze rozmowy przebiegały według tego samego scenariusza.
Dzień dobry, Wando. Jak się spało?
W porządku, dziękuję. A tobie?
Dzięki, nie najgorzej. A... Mel?
Ma się dobrze, dzięki.

Widzicie? Farmaceutyki działają cuda. Nawiasem mówiąc, to naprawdę przykre, iż były damski bokser i facet, który obiektywnie rzecz biorąc stracił w tym układzie całkiem sporo (ukochaną, z którą był od kilku lat) obecnie zachowuje się z większą klasą niż goguś, któremu roi się, że mógłby zaliczyć fajną foczkę, więc pcha się z łapami nie patrząc na uczucia oryginalnej właścicielki atrakcyjnej powłoki.

Jesteś zmęczona? – zapytał Ian. Uświadomiłam sobie, że trę oczy.
Niespecjalnie.
Ciągle się nie wysypiasz?
Jest zbyt cicho.
Mogę spać z tobą... Och, Melanie, daj spokój. Wiesz, o czym mówię.



Och, jestem pewna, że Melanie doskonale wie, o czym mówisz i jej reakcja (jakakolwiek by nie była) jest bardzo, ale to bardzo adekwatna do owej propozycji.

Teraz nawet najmniejsza reakcja spowodowana złością Melanie nie uchodziła jego uwadze.

Biedaczysko, będzie musiał uważać, żeby nie dać się przyłapać na macanku!

Wandzia gasi zapędy O'Shei przypominając mu, że jego zdaniem panowie wrócą dzisiaj z wycieczki więc nie ma potrzeby urządzać przemeblowania. Ian proponuje, żeby dziewczyna odpoczęła, ale duszka upiera się, że ma mnóstwo energii, w związku z czym Ian stwierdza, że może mu w „czymś” pomóc – nie precyzując jednak, o co mu chodzi.

Lepiej dmuchać na zimne – Melu, postaraj się przejąć kontrolę nad kończynami i wiej, póki możesz.

Wyprowadził mnie z kuchni za rękę. Również to nie było dla nas niczym nowym. Melanie prawie nie protestowała.

No proszę, jeszcze trochę, i tresura zacznie przynosić efekty!

Welcome to Bedrock: 56

Dlaczego idziemy tędy? – Na wschodnim polu nie było nic do roboty. Rano je nawodniliśmy.
Ian nic nie odpowiedział. Z twarzy nie schodził mu uśmiech.

Meyer, jeśli tajemniczość tru loffa jednoznacznie kojarzy mi się z zachowaniami rodem ze slasherów, to wiedz, że musisz przemyśleć kreację swoich postaci.

Uff, Mela jest bezpieczna – okazuje się, że Ian chciał pograć w piłkę. Ów wątek jest bardzo istotny dla dalszej akcji, albowiem...eee...

Stefa, jesteśmy na trzysta sześćdziesiątej siódmej stronie powieści i nawet nie zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Wierz mi, tego rodzaju zapychacze fabularne są nam naprawdę niepotrzebne. Nikogo nie obchodzi, czy Wanda chce i potrafi grac w nogę. Życzymy sobie dużo romantycznych wyznań i dalszych gwałtów (fani) lub głów O'Shei, Brata Samo Zło i Howe'a podanych na srebrnej tacy (czytelnicy posiadający zdolność krytycznego myślenia). Kolejny mecz to ostatnie, o czym mamy ochotę czytać.

Wandzia broni się, że nie ma ochoty na zabawę, ale Ian szantażuje ją emocjonalnie twierdząc, że Wes i Lily bardzo liczą na grę dwoje na dwoje.

Ach, Wes. Wagabundo, zrób to dla Wesa; facet nie ma za grosz prywatności w swej alkowie publicznego użytku, niech więc przynajmniej rozerwie się przy futbolu.

Chyba nie pozwolisz, żebym przegrał z Wesem, co? – zwrócił się do mnie Ian pod nosem.
Możesz ich ograć w pojedynkę.

Nie może, do tego potrzebuje Kyle'a. To Jared wymiata na boisku bez wsparcia ze strony rodzeństwa. Meyer, na litość, czytajże swoje wypociny chociaż dwa rozdziały do tyłu. ..

Wtedy się obrażą. Nie zapomną mi takiej zniewagi.
Westchnęłam. – Dobrze. Dobrze. Niech ci będzie.
Ian uściskał mnie z przesadnym, według Melanie, entuzjazmem.

Łapy. Przy. Sobie.

Welcome to Bedrock: 57

Jesteś gotowa przegrać z kretesem, Wando? – zawołał pyszałkowato Wes. – Może i zajęłaś nam planetę, ale tego meczu nie wygrasz.
Ian się roześmiał, ale ja nie zareagowałam. Ten żart wprawił mnie w zakłopotanie. Jak Wes mógł sobie żartować na ten temat? Ludzie nie przestawali mnie zaskakiwać.

Bardzo dobre pytanie. Chcę wierzyć, że Wes najzwyczajniej w świecie cierpi na depresję w związku z byciem pozbawionym własnej przestrzeni życiowej i odreagowuje, rzucając w eter nieśmieszne dowcipy.
Melanie bardzo cieszy się na perspektywę gry; lubi być w ruchu, a ostatnio dziewczyny biegały jedynie wtedy, gdy były zmuszone uciekać przed najróżniejszymi niebezpieczeństwami.

Mimowiednie zgięłam nogę w kolanie i chwyciłam się za łydkę, by rozciągnąć mięśnie. Taka pozycja nie była dla mojego ciała niczym nowym. Zrobiłam to samo z drugą nogą i z zadowoleniem stwierdziłam że wydaje się całkiem zdrowa. Siniak na tylnej części uda był już blado-żółty, prawie niewidoczny. Również bok mi wydobrzał, co kazało przypuszczać, że tak naprawdę nie miałam złamanego żebra.

Złamane czy nie, ledwo byłaś w stanie chodzić. Niech oświeci mnie ktoś zaznajomiony z medycyną – czy to w ogóle możliwe, żeby miesiąc po tego rodzaju poważnych obrażeniach wesoło latać sobie po boisku?

Dwa tygodnie temu, myjąc lusterka, widziałam swoją twarz. Blizna na policzku była ciemnoczerwona, wielkości połowy dłoni, postrzępiona na brzegach. Bardziej niż ja przejmowała się nią Melanie.

MOŻE DLATEGO, ŻE TO JEJ CIAŁO.

Wagabunda może w każdej chwili zmienić swój mundurek; Melanie do końca będzie musiała męczyć się ze śladami zmagań, przez jakie przeszedł jej organizm w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ale co tam – do wesela się zagoi, a O'Shea ma na nią ochotę niezależnie od ilości siniaków, więc czym tu się przejmować?

Zaczynamy grę. Pozwolicie, że nie będę wdawać się w szczegóły; wystarczy, jeśli powiem, że Wagabunda i Ian z łatwością ogrywają przeciwników.

Wes chciał rewanżu, ale Lily miała już dość.
Umówmy się, są od nas lepsi.
To było nieuczciwe.
Nikt nie mówił, że Wanda nie umie grać.
Nikt nie mówił, że gra jak zawodowiec.

Nie będzie karnych punkcików; zwycięstwo zapewniło im wszak ciało Mel, silnej i wysportowanej dziewczyny.

Trzeba umieć przegrywać – powiedziała Lily, wyciągając rękę, by połaskotać Wesa po brzuchu. Chwycił ją za palce i przyciągnął do siebie. Próbowała mu się wyrwać, cała rozweselona, ale Wes zakręcił nią, złapał ją w ramiona i pocałował w roześmiane usta.
Wymieniłam z Ianem krótkie, zdumione spojrzenie.

- Spójrz tylko! Para zakochanych w sobie ludzi, którzy budują związek na poczuciu humoru i przyjaźni miast deklaracji rodem z harlequina i przemocy fizycznej! Widział ktoś kiedyś takie dziwo?

Słowo daję, zaczynam lubić Wesa.

Wes idzie ściągnąć wsparcie dla drużyny w postaci Brata Samo Zło; nie jestem pewna, czy zmuszanie tego typa do rywalizacji z duszką to rozsądny pomysł.

[Lily] Zaśmiała się na widok mojej miny, lecz był to niepodobny do niej śmiech zakłopotania.
Wiem, wiem.
Jak długo... to trwa? – zapytałam.
Zrobiła minę.
Przepraszam. To nie moja sprawa.

Zaraz...To Wes i Lily nie byli dotychczas razem? Więc skąd ta wspólna sypialnia...? Zresztą, nieważne. To, co się liczy to fakt, iż na naszych oczach rodzi się pierwszy normalny związek w tej powieści.

W porządku. To żadna tajemnica – zresztą jak w tym miejscu utrzymać coś w tajemnicy? Po prostu... to zupełnie świeże. Jest w tym trochę twojej winy – dodała z uśmiechem, dając do zrozumienia, że mówi żartem. Mimo to poczułam się odrobinę winna. I zagubiona.
Co ja takiego zrobiłam?
Nic – uspokoiła mnie. – Ale zaskoczyło mnie... to, jak Wes na ciebie zareagował. Nie wiedziałam, że ma w sobie tyle wrażliwości.

Jakiej wrażliwości, na litość? I kiedy, pomijając dzisiejszy rozdział, widzieliśmy jakąkolwiek znaczącą interakcję pomiędzy Wesem i Wandzią? Meyer, przestań tworzyć nowy kanon, masz wystarczające problemy z trzymaniem się dotychczasowego.

No i oczywiście Wagabunda jako unikalny płatek śniegu, wzbudzający w każdym pozytywnym bohaterze lawinę ciepłych uczuć:

Bellanda Wandella van der Mellen : 56

Okazuje się, że Wes podkochiwał się w Lily od samego początku, czego ta była zupełnie nieświadoma. Kobieta stwierdza, że nie przeszkadza jej różnica wieku (Wes jest od niej młodszy), albowiem w tych trudnych czasach to, co się liczy, to miłość. Trzymam za was kciuki, kochani – nacieszcie się sobą, póki możecie.

Ian i duszka postanawiają zgrać drugi mecz, tym razem jeden na jednego; duet W&M obraża się, ponieważ O'Shea daje im fory. Aby oduczyć Iana niesportowego zachowania, Wanda wpada na następującą myśl:

Nie podoba mi się ten pomysł”, mruknęła Mel.
Ale założę się, że zadziała.”
Postawiłam piłkę z powrotem na środku boiska.
Jeżeli wygrasz, możesz spać w moim pokoju, dopóki nie wrócą. – I tak musiałam się w końcu wyspać.



Nawet nie wiem, jak to skomentować. Wagabunda nie ma żadnego usprawiedliwienia – doskonale wie, jak Ian odczyta owe słowa. Dziewczyna właśnie zaproponowała mu ocenzurowaną wersję słynnego „Jak kupisz mi dżinsy...”. To, że duszka nie ma na myśli sekszenia się nic nie znaczy w obliczu braku zahamowań O'Shei, który z pewnością odczyta tę deklarację jako zielone światło dla dalszych zalotów. A Melanie? Kto by się tam przejmował jej zdaniem?

Rzecz jasna, Ian nagle nabiera umiejętności Beckhama i bez trudu pokonuje dziewczynę.

Dziesięć cztery. Wygrałem.
Dobry mecz – wydyszałam.
Zmęczona? – zapytał niewinnym tonem, trochę zbyt niewinnym. Błaznował. Przeciągnął się. – Jeżeli o mnie chodzi, to chyba będę się już kładł do łóżka. – Udał chytre spojrzenie.
Skrzywiłam się.
Oj, Mel, przecież wiesz, że sobie żartuję. Nie bądź taka.

Ian, mam do ciebie taką drobną prośbę: Idź nad strumyk,w którym niemal dokonała swego żywota nasza duszka, i utop się w nim.

Welcome to Bedrock: 58

Lily spoglądała na nas zafrapowana.
Melanie Jareda za mną nie przepada – wyjaśnił Ian, puszczając do niej oko.
Uniosła brwi.
Aha... No proszę.

Zauważyliście coś ciekawego, poza oczywistą bucerą O'Shei?

Welcome to Bedrock: 59

Lily właśnie dowiedziała się, że Melanie wciąż żyje...I nie robi to na niej większego wrażenia.

Jestem całkowicie i kompletnie skonfundowana. Nie mam pojęcia, kto doznał nagłej amnezji: ja, czy Stefa. Jak do tej pory tylko kilka osób znało tajemnicę naszego duetu: Jeb, Jamie, Ian i Jared. Nonszalancka poza Lily każe mi jednak sądzić, że reszta uciekinierów także została powiadomiona o tym fakcie.

Pytanie brzmi: kiedy to się stało?

Czy to nadmierna biegunka słowna Jamiego naprowadziła resztę na ten trop? Czy wygadał się któryś z tru loffów? Czy mieszkańcom zaświtała lampka podczas oglądania niezdrowej rywalizacji między Jaredem i Ianem? To bardzo ważne, aby wskazać konkretny moment powszechnego uświadomienia, albowiem od niego zależy, czy uznamy Kyle za psychopatycznego rasistę-mordercę, czy też jedynie za psychopatycznego mordercę.

Meyer. Znalazłaś wystarczająco dużo czasu, by opisać dwa głupawe mecze i wcisnąć wątek Waltera. Co ty na to, by poświęcić tyle samo czasu na opisanie reakcji uciekinierów na wiadomość, iż żyje wśród nich osoba, która nie dała się stłamsić swemu pasożytowi?


Wanda i Ian wychodzą, by znaleźć Wesa i przynieść Lily coś do picia.

Gdy weszliśmy do wąskiego tunelu, Ian objął mnie delikatnie ręką w pasie.

Ręce precz, do diabła.

Welcome to Bedrock: 60

Wiesz – odezwał się – to naprawdę nie fair, że to ty musisz cierpieć, gdy Melanie jest na mnie zła.

...Że co proszę?

Czy ten imbecyl właśnie zasugerował, że gdyby nie męcząca obecność oryginalnej właścicielki ciała i jej nudne upieranie się na bycie traktowaną z szacunkiem, mógłby wreszcie zaliczyć i wszyscy (czytaj: on i Wandzia) byliby zadowoleni?

Welcome to Bedrock: 61

Od kiedy to ludzie są fair?
No tak, słuszna uwaga.

Cóż, dobrze wiedzieć, że kosmitka podziela jego poglądy.

Ludzkość ssie: 44

Poza tym już ona chętnie by dopilnowała, żebyś cierpiał, gdybym jej na to pozwoliła.

Masz moje błogosławieństwo, skarbie.

Fajnie, że Wes i Lily są parą, nie uważasz? – zapytał.
Tak. Oboje wydają się bardzo szczęśliwi. Cieszy mnie to. – Mnie też. Wes w końcu znalazł sobie dziewczynę. To mi daje nadzieję. – Puścił do mnie oko. – Myślisz, że Melanie zrobiłaby ci piekło, gdybym cię teraz pocałował?

...Myślicie, że coś do niego dotrze, jeśli posłużę się obrazkiem?



Ian, patrz mię na usta.

MELANIE POWIEDZIAŁA „NIE”. ORYGINALNA WŁAŚCICIELKA CIAŁA, NA KTÓRE MASZ OCHOTĘ NIE ŻYCZY SOBIE SEKSUALNYCH KONTAKTÓW Z TWOJĄ OSOBĄ, WIĘC RAZ NA ZAWSZE OPANUJ SWOJĄ CHUĆ, PRZYGŁUPIE, ALBO BĘDĘ ZMUSZONA OFICJALNIE KIBICOWAĆ JAREDOWI I TRZYMAĆ KCIUKI, BY WKRÓTCE PRZETRĄCIŁ CI TWOJE RUCHLIWE ŁAPY.

Welcome to Bedrock: 62

Zesztywniałam na sekundę, po czym wzięłam głęboki oddech,
Pewnie tak.
O tak.”
Na pewno.
Ian westchnął.

Głupia pinda, dlaczego nie może zrozumieć, że dawno nie zamoczyłem?”

Welcome to Bedrock: 63


Owa obrzydliwa wymiana zdań zostaje przerwana przez Wesa, który przybiega z informacją, iż brygada do sprawunków specjalnych dotarła do domu. Wandzia natychmiast truchta na spotkanie:

Jamie stał na czele grupy ludzi, przy wejściu do południowego tunelu.
Wanda! – zawołał, wymachując dłonią.
Biegłam ku niemu, omijając uprawy. Trudy trzymała go za ramię, jakby nie chciała, żeby wybiegł mi na spotkanie.

I znów: tak postępuje się z nadaktywnym zerówkowiczem, a nie chłopakiem będącym o krok od dojrzałości. Skoro wszyscy upierają się, by traktować Jamiego jak dziecko, po co w ogóle zabierają go ze sobą na akcje?

Okazuje się, że wszyscy są w komplecie; W&M bardzo chciałyby zobaczyć Jareda, ale facet zajęty jest ponoć rozładowywaniem towaru przy wejściu, do którego nikt nie dopuści duszki.

Przydałaby ci się kąpiel – powiedziałam Jamiemu, czochrając mu brudne, posplatane włosy i ani na chwilę go nie puszczając.
Ma się położyć – powiedziała Trudy.
Trudy! – mruknął Jamie, posyłając jej krzywe spojrzenie.

Spodziewacie się punkcików? Ha! Nic z tego. Trudy, w przeciwieństwie do W&M, nie bawi się w matkowanie Stryderowi; okazuje się, że chłopak zrobił sobie kuku podczas wypadu (a nie mówiłam, że powinien zostać w domu?) i jego nogę zdobi niezbyt elegancka rana. Wandzia, rzecz jasna, chce wiedzieć, jak do tego doszło.

To było głupie. I całkiem z mojej winy. I mogło się wydarzyć wszędzie, nawet tu.
Opowiedz.
Westchnął.
Trzymałem nóż i się potknąłem.



Jamie, przykro mi to mówić, ale nie jesteś Stasiem Tarkowskim.

Bellanda Wandella van der Mellen : 57

Duszka upiera się, że zranienie powinien obejrzeć Doktor, Stryder wykręca się jednak tym, że dopiero co od niego wrócił.

I musiałeś iść całą drogę ze szpitala? Dlaczego tam nie zostałeś?
Jamie zrobił minę i spojrzał na Trudy, jakby szukając pomocy.
Będzie mu wygodniej we własnym łóżku – stwierdziła.
Właśnie – przytaknął. – Kto by chciał leżeć na tych okropnych wyrkach w szpitalu. Spojrzałam na nich, po czym obejrzałam się za siebie. Reszta gdzieś zniknęła. Słyszałam tylko ich głosy, odbijające się echem od ścian południowego tunelu.
Co jest grane?” – zaniepokoiła się Mel.
Dotarło do mnie, że Trudy również nie potrafi kłamać. Kiedy mówiła, że pozostali myją się i rozładowują skradzione rzeczy, w jej głosie zabrzmiała fałszywa nuta. Zdawało mi się nawet, że pamiętam, jak zerknęła wtedy w prawo, w stronę południowego tunelu.

Strach o tym myśleć, ale...czy to możliwe, żeby uczestnicy... próbowali zataić coś przed Wagabundą?



Stefa, proszę, daruj sobie tę aurę tajemniczości. Zapewniam cię, że na tym etapie olbrzymia większość czytelników już dawno domyśliła się, że mieszkańcy jaskini mają sekret, którym nie chcą dzielić się z kosmitką. Czy naprawdę musisz nas walić po głowie tego typu tandetnymi zagraniami?

Czołem, młody! Cześć, Trudy! – Ian dopiero teraz do nas dołączył.
Cześć, Ian – odpowiedzieli mu jednocześnie.
Co się stało?
Upadłem na nóż – mruknął Jamie, spuszczając głowę. Ian zaśmiał się.
To nie jest śmieszne – odezwałam się stanowczym tonem. Nieprzytomna ze zmartwienia Melanie wyobraziła sobie, że wymierzam mu policzek. Zignorowałam ją.

Muszę przyznać, że jestem rozdarta; z jednej strony O'Shea ciężko pracował przez całą analizę, aby zarobić na cios w gębę, z drugiej jednak...no sami powiedzcie, jak tu się nie śmiać z totalnej łajzowatosci Jamiego, który mógłby wyrosnąć na znacznie bardziej męskiego osobnika, gdyby nie trwające od lat upupianie w wykonaniu Meli (oraz Wandy)?

Gdzie są wszyscy?
Spoglądałam na Trudy kątem oka.
Yyy, znoszą jeszcze jakieś rzeczy. – Tym razem znacząco spojrzała w stronę południowego tunelu. Twarz Iana na moment stężała, przemknął przez nią wyraz gniewu.

Znam dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej, które są subtelniejsze w sztuce opowiadania kłamstw i odwracania uwagi przeciwnika. Ian i spółka mają szczęście, że kosmitka nie grzeszy wysokim IQ, albowiem ich sekret już dawno wypełzłby na światło dzienne.

Na polecenie Melanie Wandzia szybko zmienia temat i dopytuje się, czy nie-braciszek chce coś zjeść (chce). Towarzystwo (minus Trudy, która oznajmia, iż musi iść za potrzebą) dociera do sypialni, gdzie chłopak rozwala się na materacu.

Kiedy kłamiesz, opuszczaj twarz”, zasugerowała Melanie.

Zgadnijcie, co teraz zrobię.

Świat według Terencjusza: 61

Ian? – Utkwiłam wzrok w zakrwawionej nogawce Jamiego. – Mógłbyś nam przynieść coś do jedzenia? Ja też jestem głodna.

Świat według Terencjusza: 62

Ian posłusznie wychodzi; Wandzia zapewnia Jamiego, że nie jest na niego zła z powodu wypadku, po czym oznajmia, iż musi o czymś powiedzieć O'Shei.

Jak to? – zapytał, zdziwiony tonem mojego głosu.

Świat według Terencjusza: 63

Wagabunda wychodzi z pokoju i, rzecz jasna, wcale nie goni Iana; był to jedynie manewr, mający na celu odizolowanie się od reszty towarzystwa. Dziewczyna żwawo przemierza jaskinię, ignorując spotykanych na drodze statystów i kieruje się...nigdy nie zgadniecie...w stronę południowego tunelu, gdzie mieści się niesławny szpital.

Coś mi mówiło, że to powtórka z ostatniego razu, gdy Jared i reszta wrócili z wyprawy i wszyscy byli przygnębieni. Doktor się upił i nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Znowu coś się działo, a ja nie wiedziałam co i miałam się nie dowiedzieć. Nie chciałam wiedzieć, jak stwierdził któregoś razu Ian. Poczułam ciarki na karku. Może naprawdę wolałam nie wiedzieć?

Wandziu. Skarbie. Owa tajemnica:

  1. sprawia, że Doktor, człowiek zawodowo zajmujący się ratowaniem innych, upija się do nieprzytomności
  2. jest znana wszystkim poza tobą; owi „wszyscy” to, o ile powszechnie wiadomo, ostatni bastion ludzkości na naszej plancie
  3. jest związana z czynnościami medycznymi (stąd szpital w roli głównej bazy)
  4. odnawia się za każdym razem, gdy chłopaki wracają z wyprawy na miasto.

Czy naprawdę tak trudno przewidzieć, czego dotyczy ów sekret? Czuję się, jakbym po raz kolejny musiała się zmierzyć z Nju Munem i rozmyślaniami Belki, dlaczego Jacob – Indianin, który osobiście opowiedział jej plemienne legendy o wilkołakach - ni stąd ni zowąd zaczął prowadzać się z innymi chłopakami z rezerwatu, nabrał masy i zaczął niepochlebnie wypowiadać się o Cullenach. Meyer, to, że twoje awatary to głąby nie oznacza jeszcze, iż musisz traktować swoich czytelników jak bandę niepełnosprytnych baranów.

Bellanda Wandella van der Mellen : 58

Rozdział kończymy emocjonującym:

Chcesz wiedzieć. Obie tego chcemy.”
Boję się.”
Ja też.”
Biegłam dalej najciszej, jak umiałam.

Co takiego knują człowieki? Jeśli jeszcze tego nie wiecie – za tydzień oficjalne rozwiązanie zagadki.


Statystyka:

Adolf approves : 44
Bellanda Wandella van der Mellen : 58
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 27
Ludzkość ssie: 44
Mea culpa: 27
Mój ssskarb : 20
Nie ma jak u mamy: 22
Świat według Terencjusza: 63
Welcome to Bedrock: 63
Witaj, Morfeuszu : 15


Maryboo