niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział XX: Wolność

Nie myślałam, że będę z utęsknieniem czekać na creeptastyczne czworokąty miłosne. Jednak Stefci udała się sztuka takiego wynudzenia mojej skromnej osoby, że już wolę wszystko, tylko nie to, co nam w tej chwili serwuje. Dziś mamy następny rozdział o szlajaniu się po jaskini. Nic innego się nie dzieje, serio, serio. Muszę więc wrócić do mojej strategii umilania wam analiz obrazkami. Przerobiłam już panów i panie. Co do proponowanych przez kogoś postaci z anime muszę niestety odmówić, bo bladego pojęcia nie mam na ten temat. Ostatnie anime oglądałam jakąś dekadę temu. Jedyne seriale, jakie dość nieźle pamiętam to Sailor Moon (ach, dzieciństwo) i Neon Genesis Evangelion (co za trauma). Co prawda zbieram się, żeby nadrobić zaległości w filmach Miyazakiego, ale poza tym nie bardzo się już interesuję anime i mangą. W związku z czym sięgnęłam do worka moich osobistych fetyszy i zainteresowań wszelakich. Dziś czas na tatuaże (tudzież wytatuowane ciacha) a.k.a. Beż bardzo chce się podziarać, ale jest tchórzem. 



Work it!



Jeb daje się Wandzi wypłakać w spokoju, po czym pyta, czy duszka nie chciałaby się przewietrzyć.



– Może wyjdź stamtąd, tu ci będzie wygodniej – zasugerował. – Na sam widok tej dziury bolą mnie plecy.
Co dziwne, biorąc pod uwagę, że ostatni tydzień upłynął mi w nieznośnej ciszy, w ogóle nie byłam w nastroju do rozmów. Padła jednak propozycja, której nie potrafiłam odrzucić. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, a już moje dłonie chwytały się krawędzi wyjścia.



Jeszcze niedawno kwiliłaś, że zapomnisz, jak się mówi, a teraz stroisz fochy. Boru, zdecyduj się wreszcie. 





– Wszystko będzie dobrze. – Na twarz zawitał mu szeroki uśmiech. – To, co powiedziałem Jaredowi... No wiesz, nie twierdzę, że to było k ł a m s t w o, ściśle rzecz biorąc, bo jeśli na to spojrzeć z pewnej perspektywy, była to szczera prawda, ale jeśli spojrzeć z nieco innej, to powiedziałem mu raczej to, co potrzebował usłyszeć.
Stałam wgapiona w niego. Nie rozumiałam ani słowa.



Ja też nie. 



– Tak czy siak, Jared musi odpocząć. Nie od ciebie, dziecko – dodał spiesznie – tylko od całej tej sytuacji. Będzie mógł teraz poukładać to sobie w głowie.



Biedny Jared, no tak mi go strasznie ża.. oh wait. 



Zadziwiał mnie tym, że zawsze wiedział, jakie słowa mogą mi sprawić ból. A przede wszystkim, dlaczego w ogóle miałoby go obchodzić, że słowa mnie ranią, albo nawet, że łupie mnie w krzyżu? Serdeczność, jaką mi okazywał, była na swój sposób straszna, bo niezrozumiała. Zachowanie Jareda przynajmniej miało sens. Brutalność Kyle’a i Iana, zapał Doktora – to wszystko też dawało się logicznie wytłumaczyć. Ale serdeczność? Czego Jeb ode mnie chciał?



Ludzkość ssie: 19



– Nie rób takiej smutnej miny – poprosił. – Jest też jasna strona medalu. Jared był strasznie uparty. Ale teraz, gdy go nie ma, będzie ci tu o wiele lepiej, zobaczysz.



Jeb ma rację, szkoda, że takie słowa wypowiadane są o truloffie, a nie o jakimś wielkim wrogu głównej bohaterki. 



Jeb proponuje, że znajdzie dla WandzioMeli lepsze lokum, czyli po prostu zwykły pokój, który i tak będzie wygodniejszy od obecnej klitki. Wandzia z początku nie wierzy Jebowi, ale wreszcie wyraz twarzy wujcia ją przekonuje. Duszka kompletnie rozkleja się ze wzruszenia. 



– Dobra dziewczynka – powiedział, znów mnie poklepując. – Musimy tu jeszcze trochę posiedzieć, aż będziemy mieli pewność, że Jared pojechał i nas nie przyłapie. – Posłał mi konspiratorski uśmiech. – A potem będzie fajno! Zobaczysz.

Klawo i git. Tylko nie mówmy Jaredowi, bo przyjdzie i nas zje. 


Zanim Wandzia i Jeb wyruszą na poszukiwania nowego pokoju, mężczyzna proponuje, żeby duszka przespała się trochę na materacu Jareda. Wandzia mości się wygodnie na posłaniu. Widok wniebowziętej duszki poprawia humor Jebowi. 



– Serce mi rośnie – odezwał się pod nosem Jeb. – Wiedzieć, że ktoś cierpi pod twoim dachem, to jak czuć swędzenie i nie móc się podrapać.



Szkoda, że Jared tego tak nie widzi. No i skoro aż tak cię to cierpienie Wandzi boli, Jeb, trzeba było nie oddawać jej losu w ręce tego psychopaty, tylko machnąć trzy razy strzelbą i kazać się wszystkim odpierdzielić. Dalej nie ogarniam, jaki Jeb właściwie ma plan i na co liczy. 




Kiedy się obudziłam, wiedziałam, że spałam długo – dłużej niż kiedykolwiek, odkąd się tu znalazłam. Nic mnie nie bolało, nikt mnie nie niepokoił. Byłoby mi jeszcze lepiej, gdyby poduszka nie przypomniała mi od razu o Jaredzie. Czułam na niej jego zapach.
 
"No to znowu zostały nam tylko sny", westchnęła rzewnie Melanie.






Ty się cieszyć powinnaś, że go nie ma, to może jeszcze trochę pożyjesz. 



Kiedy się obudziłam, nie pamiętałam żadnego snu, ale na pewno śnił mi się Jared, tak jak zawsze, gdy mogłam zasnąć wystarczająco głęboko.



Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 11




Jeb zabiera przebudzoną już na dobre Wandzię na tour de jaskinia. 



– Chłopcy już dawno pojechali – oznajmił radośnie. – To co, może cię trochę oprowadzę? – Bezwiednym ruchem pogłaskał wiszącą u pasa strzelbę.
Otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. 
– Oj, nie bądź mięczakiem. Nikt cię nie będzie zaczepiał. I tak będziesz musiała się w końcu usamodzielnić. 
Wyciągnął dłoń, by pomóc mi wstać. 
Sięgnęłam po nią odruchowo, usilnie próbując zrozumieć sens jego słów. Będę musiała się usamodzielnić? Dlaczego? I co miał na myśli, mówiąc „w końcu”? Przecież długo chyba nie pożyję? 



Cóż, jeżeli to Jared ma decydować, to nie dziwię się takim myślom. Widać jednak, że Jeb cały czas wierzy w rehabilitację neandertala i zakłada, że Jared nie zaordynuje egzekucji. Optymista. 



Zapomniałam już, jak to jest chodzić ciemnymi tunelami za rękę z przewodnikiem. Było to nieporównanie łatwiejsze, prawie wcale nie musiałam się skupiać.



Bo Jeb nie jest takim gnojem, jak wiadomo kto. 





Nasi bohaterowie przechodzą przez główny plac. 


Szeroki, ciemny kwadrat zajmujący środek jaskini tym razem nie był ciemny. Połowa jaśniała świeżą zielenią, tak jak to przewidział Jeb. Widok rzeczywiście mógł się podobać. I zdumiewać.
Nic dziwnego, że nikt tam nie stał. Był to ogród.



No co ty nie powiesz? Co za szok, w życiu bym na to nie wpadła. 



– Marchewki? – wyszeptałam.
– To ta połowa, która się zieleni – odparł zwyczajnym głosem. – Po drugiej stronie jest szpinak. Potrzebuje jeszcze paru dni.
Ludzie zabrali się z powrotem do pracy, czasem tylko zerkali w moją stronę, ale skupiali się na swoich zajęciach. Teraz, gdy już wiedziałam, że to ogród, ich obecność miała sens, podobnie jak wielka beczka oraz węże ogrodowe.







No Belcia jako żywo. Szybkość kojarzenia faktów na tym samym poziomie. 



Bellanda Wandella van der Mellen : 21



Dowiadujemy się również, skąd człowieki biorą odpowiednią ilość światła, żeby mieć dobre plony. Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że Jeb użył luster, co również tłumaczy dziwne zachowanie światła księżycowego, które Wandzia obserwowała wcześniej. Ileż niesamowitych zagadek zostało rozwiązanych. Cóż za fascynujący rozdział. Zieeew. 


Jeb prowadzi Wandzię do jej nowego pokoju. 

– Trzeci od lewej – powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco. 
– Trzeci od lewej? – powtórzyłam.
– Zgadza się. Nie zapomnij. Łatwo się tu zgubić, a tego przecież nie chcemy. Prędzej cię tu zadźgają, niż wskażą drogę.
Przeszły mnie ciarki.
– Dzięki – mruknęłam z nieśmiałą nutą sarkazmu.
Roześmiał się, jakbym powiedziała coś bardzo zabawnego. 
– Po co się oszukiwać. Nie ma nic złego w mówieniu prawdy na głos. 


Właśnie, co będzie, kiedy Jeb przestanie prowadzić Wandzię za rękę i puści ją samopas? Nie wygląda na to, żeby miał jakiś plan. To jak to w końcu jest, Jeb chce, żeby przeżyła, czy nie, bo już się trochę gubię. 


No dobra, dobra, akurat o ten tatuaż to mi tutaj najmniej chodzi.

– Raz, dwa, trzy – odliczył i ruszył w głąb trzeciego korytarza z lewej. Zaczęliśmy mijać okrągłe wejścia z różnego rodzaju prowizorycznymi drzwiami. W niektórych wisiała jedynie zasłona z wzorzystego materiału, inne zakrywał posklejany karton. W jeden z otworów wstawiono dwoje prawdziwych drzwi – jedne z pomalowanego na czerwono drewna, drugie z szarej blachy.
– Siedem – doliczył się Jeb, stając przed okrągłą dziurą średnich rozmiarów, niewiele wyższą ode mnie. Wnętrze zasłaniał zielonkawy parawan, który mógłby pewnie służyć za przepierzenie w gustownym salonie. Na jedwabiu wyszyto wzór w kwitnące wiśnie.



Jedwab dla naszego płatka śniegu. Ofkors. 



Bellanda Wandella van der Mellen : 22



Jeb i Wandzia wchodzą do pomieszczenia. Duszka zauważa, że pokój jest już przez kogoś zamieszkały. Jeb oznajmia, że pokój należy do jednego z chłopaków, którzy wjechali po zapasy, więc Wandzia przez jakiś czas spokojnie może tu zostać. 



Nie podobało mi się to – nie samo pomieszczenie, lecz to, że miałam w nim zamieszkać. Choć urządzone było skromnie, czułam w powietrzu obecność właściciela. Kimkolwiek był, na pewno nie byłby szczęśliwy, gdyby mnie tu zobaczył. Mówiąc najdelikatniej.



Cudze ciało – wszystko w porządku, cudzy pokój – oj, źle się z tym czuję. Jeżu, co za konsekwencja. 



Jak wyżej.

Wandzia daje się przekonać Jebowi. Następnie wujek Meli zabiera duszkę do stołówki. Sparklący robalek stara się nie panikować, tłumacząc sobie, że i tak będzie musiała się przyzwyczaić do obecności ludzi. 


Dostajemy opis siermiężnej kuchnio-jadalni. W tej chwili odbywa się w niej lunch. Ludzie oczywiście zamierają wpół kęsa na widok Wandzi. 


Sharon i Maggie jak zwykle rzucają nienawistne spojrzenia. Wandzia zauważa też Iana. Oczywiście musiał zostać, żeby Stefka mogła rozwinąć następny bok czworokąta bez sapiącego im na plecy pitekantropa. 


Jeb bierze dla siebie bułkę i zabiera Wandzię, żeby reszta mogła jeść bez skrętu kiszek. W ostatnim momencie ze swego miejsca wstaje Jamie i rusza za Wandzią i Jebem. 


WandzioMela na widok chłopaka dostaje galopujących wyrzutów sumienia, bo nie może sprawić, by młody Stryder poczuł się lepiej. Jamie chce towarzyszyć wujkowi i duszce. Sharon mało nie dostaje apopleksji, ale Jeb się zgadza. 


Musiałam się nagle poruszyć i spleść palce. Korciło mnie bowiem, by odgarnąć Jamiemu włosy z oczu i położyć mu dłoń na szyi.

Yyy…


Byliśmy mniej więcej w połowie dużego tunelu, gdy usłyszałam za plecami ciche kroki. Moja reakcja była natychmiastowa i automatyczna. Odskoczyłam w bok, porywając ze sobą Jamiego, i stanęłam pomiędzy nim a zbliżającym się niebezpieczeństwem.

Kobieto, spokojnie z tą paranoją. 




Zgadnijcie, kto taki chce dołączyć do wycieczki klasowej. Ależ oczywiście to truloff namber tu. Towarzyszy mu Doktor. 


Nie chciało się wierzyć, że ten łagodny mężczyzna o przyjaznej twarzy jest tutaj etatowym oprawcą. Przerażał mnie tym bardziej, że wyglądał tak dobrotliwie. Każdy wie, że należy mieć się na baczności w ciemnościach nocy. Ale w biały, pogodny dzień? Nikt wówczas nie myśli o ucieczce, bo i gdzie miałoby się czaić niebezpieczeństwo?

Boru, jaki Coelho. 


– Okej – odparł szorstko Jeb, poprawiając sobie broń. – Ale dobrze ci radzę, nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. Dawno już nikogo nie zastrzeliłem i trochę tęsknię za tym uczuciem.
Zaparło mi dech w piersi. Wszyscy usłyszeli, jak nabieram gwałtownie powietrza, i spojrzeli w moim kierunku. Byłam przerażona. Pierwszy zaśmiał się Doktor, ale nawet Jamie po chwili do niego dołączył.
– To był żart – szepnął mi.

Wandziu, zluzuj poślady. Gdyby Jeb tak łatwo pociągał za spust, odbyłyby się już co najmniej trzy strzelaniny, jak nie więcej, odkąd tu jesteś. 

Jeb pogania spacerowiczów, żeby ruszyli odwłoki. I tutaj rozdział się kończy. 



Witaj, Morfeuszu : 12



Ile jeszcze tego łażenia bez celu po jaskini? Jak można z tematu pt. „Wojna między ludźmi i kosmitami” zrobić coś tak potwornie nudnego? To jest dopiero talent. Najlepiej wsadzić główne bohaterki ileś tam metrów pod ziemię i kazać angstować z powodu dwóch truloffów, z których przynajmniej jeden jest psycholem. Byle jak najdalej od akcji, konfliktów na skalę międzygalaktyczną, misji czy walk. Przecież to wszystko da się połączyć z romansem. Tylko trzeba umieć. Jak się bierze do swojego romansu tło scifi, to trzeba to scifi jakoś wykorzystać. UGH. Niech mi nikt nie próbuje wmówić, że to badziewie jest lepsze od Zmierzchu i pokazuje, jak to Stefka podciągnęła swój warsztat, bo wyśmieję bezlitośnie.



Statystyka:

Adolf approves : 21
Bellanda Wandella van der Mellen : 22
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 11
Ludzkość ssie: 19
Mea culpa: 4
Nie ma jak u mamy: 7
Świat według Terencjusza: 30
Welcome to Bedrock: 13
Witaj, Morfeuszu : 12


Pozdrawiam

Beige

23 komentarze:

  1. Kiedy doszłam do końca analizy, jedyne pytanie jakie miałam w głowie to: "Już?!". Przecież tu się wydarzyło JEDNO. WIELKIE. NIC. Jezu. Nawet nie było nad czym się burzyć czy śmiać...
    Kiedy znów będzie potrzeba umilania posta zdjęciami, proponuję jedzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram. Potem ewentualnie ładne krajobrazy, od taka fantazja by odpłynąć od ciemnych jaskiń przepełnionych angstem - Stefy. Jest jeden tak fajny gościu z Deviantarta, robi świetne zdjęcia...

      Usuń
  2. Maryboo, mówiłaś, że kiedyś rozszarpiesz kwestię macierzyństwa dusz. Mniej więcej za ile rozdziałów pojawi się ten temat? Bo trochę tu nudno. Chociaż wiem, że to nie wasza wina dziewczyny, tylko Stefy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia macierzyństwa pojawia się w swym pełnym obrazie dopiero pod koniec książki.

      Maryboo

      Usuń
    2. zapewne w równie cudny sposób, co w "Przed świtem" :D

      Usuń
  3. Boru, jak nudno. Kolejny rozdział wypełniony niczym (ile można?!). Stefa jest naprawdę dobra (jeśli nie najlepsza) w błyskawicznym usypianiu czytelnika.
    Ale przynajmniej Jareda nie ma. To zawsze jakiś pozytyw.

    OdpowiedzUsuń
  4. Modlitwy moje nie zostały wysłuchane. Serce łka, rozum zgrzyta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Apropos mojego pytania sprzed kilku odcinków, wpadłam na pomysł jak wybić wszystkich w Meyerlandzie!!! Wystarczy utrupić wszystkich księży/ pastorów. Nie będzie ślubów kościelnych---> nie będzie ryćkania---> ludzkość wymrze. Jestem zua :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy zaczną robić kursy przez internet. Jak Emmet w "Przed Świtem" :P

      Usuń
  6. Śliczne te tatuażę.
    Rany,jaka ta książka nudna!!! Długie to jeszcze?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, masz racje. Wiele osób pisało na różnych forach, że Intruz to zupełnie co innego niż Zmierzch i rzekomo Stefcia tym razem stworzyła ciekawą powieść. JASNE, od razu w to nie wierzyłam, a po waszych analizach nie mam już żadnych wątpliwości. Ta kobieta nie umie pisać i nigdy się nie nauczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za nudy. podziwiam analizatorki za brniecie przez to dzieuo. ja niestety czytam z telefonu i nawet obrazkow sobie nie obejrzalam... btw nie rozumiem w co pogrywa wuj Jeb. wie ze Melanie zyje?o co cho z tym puszczeniem Wandzi po jaskini?

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz. Cała książka wygląda inaczej kiedy się ją po prostu czyta i nie trzeba czekać tygodnia na kolejny rozdział. Po prostu siadasz i czytasz. Rozdziały są krótkie więc przelatuje się przez nie bardzo szybko dzięki czemu nie odczuwa się aż tak bardzo, że trzeba tyle czekać na konkretną akcję. To sprawia również, że czytelnicy nie mają czasu na analizowanie tego, co dzieje się w książce, jak kto się zachowuje itd. Piszę to z własnego doświadczenia, kiedy czytałam tę książkę (jeszcze nie tak dawno, bo w liceum) i pamiętam, że mi się spodobała (podobnie jak zmierzch). No ale faktem jest, że pamiętam niewiele więcej.
    Tak czy siak gratuluję wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że w całości dzieło odbiera się inaczej. Problem w tym, że w dobrych książkach nawet rozdział wyjęty z szerszego kontekstu przekazuje czytelnikowi konkretne informacje oraz popycha akcję naprzód.
      Stefa nie tylko nie ma pojęcia o pisaniu, ale nie potrafi nawet edytować swoich dzieł - a znając nadęte ego tej pani, wszystkie uwagi profesjonalistów w tej dziedzinie puszcza mimo uszu. Ta kobieta jest tak zafiksowana na swoją pisaninę, że nie może się pogodzić z faktem, iż nie wszystko, co wychodzi spod jej palców w twórczym szale musi dotrwać do wersji ostatecznej. Dzisiejszy odcinek nie przekazuje nam niczego, o czym byśmy dotychczas nie wiedzieli, nie ma żadnego wpływu na dalszą fabułę "Intruza" i jest najzwyczajniej na świecie nudny. Skrócenie go o połowę i połączenie z kolejnym rozdziałem wyszłoby temu gniotowi wyłącznie na dobre.

      Maryboo

      Usuń
    2. Tak, tak. Ja to wszystko rozumiem ;) Nie, żebym jej broniła czy coś. Po prostu przyszła mi taka uwaga do głowy i chciałam się nią podzielić ze światem :D

      Usuń
  10. Wiecie, że Stefcia miała zamiar napisać tylko dwie części Zmierzchu? Wtedy całkiem możliwe, że Intruz też by nie powstał. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Eh, pamiętam jak za starych dobrych lat się tą książkę czytało. Podobała mi się wtedy, tak samo zresztą jak Zmierzch. Na swoją obronę mam to, że wtedy chłonęłam każdą książkę niczym gąbka.
    Dzięki wam udało mi się zauważyć jak denne to były powiastki. Teraz bardziej krytycznie podchodzę do książek i filmów. Cieszę się, że mimo iż sporo analizatorni się pozamykało lub ma poślizgi przy pracy, wy nigdy nie zawodzicie. Nawet jeśli w Intruzie wieje nudą i to ostro, waszego analka zawsze się przyjemnie czyta na osłodę niedzielnego wieczoru. ^^
    A tak poza tym to popieram pomysł zarzucenia obrazkami z jedzonkiem. ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, obrazki z jedzonkiem to dobry pomysł. O, fajne by też były gify z filmów Disneya.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja jestem przeciw obrazkom z jedzeniem. Nie dałoby się czytać analka, za duże rozproszenie żołądkowe. Polecam: więcej tattoo, więcej panów, koty, psy, gify disneyowskie - jak wyżej, hiddlesa, gify z LOTR-a, piękne zamki, landskejpy... (bardzo to wszystko istotne, wiem).
    Analiza jak zwykle super, pomimo ogólnego stefowego przynudzania. Podpisuję się pod komplementem Anonimka, że jesteście Pożondom Firmom. *wręcza order* Dzięks za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorasy z błąd, komentarz nie był Anonimka, tylko Nightly Brownie.

      Usuń
  14. Pierwsza dziara super, ale seksowni brodacze - YES, OH YES! To mógłby być temat na kolejny umilacz *.* Proszę, w końcu nie mogę być jedyną osobą, której podobają się nieogoleni panowie ;p
    Kurcze, byłam przekonana, że Intruz to cieniutka książczyna i nieźle się zdziwiłam, kiedy w księgarni znalazłam całkiem opasłe tomiszcze xD Jeśli choć w połowie rozdziałów dzieje się tak wiele jak tu, to tym bardziej Was podziwiam.
    Wierna czytelniczka Vis.

    OdpowiedzUsuń