niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XIX: Rozstanie


Zaczynamy w tym samym miejscu, w którym zakończyliśmy tydzień temu; Jared i Ian wchodzą do groty, aby przesłuchać Wagabundę.

Kim jest Łowca w czerni? Dlaczego ciągle cię szuka? – Krzyk Jareda był ogłuszający, odbijał się od ciasnych ścian groty, atakując mnie ze wszystkich stron.
Schowałam twarz w dłoniach, spodziewając się lada moment pierwszego ciosu.

Wiecie, co właśnie przytoczyłam? Pierwsze trzy linijki z „Rozstania”. Meyer, niczym Hitchcock, zaczyna od wybuchu...a dalej będzie już tylko ciekawiej.

Welcome to Bedrock: 8

Ian próbuje subtelnie przekazać koledze sygnał: „Indagacja – robisz to źle”. Odpowiedź rzeczonego kolegi na sugestię, że darcie paszczy nie jest najlepszą z dróg?

Coś zaszurało o podłogę, a chwilę później rozległ się głuchy odgłos uderzenia. Ian przeklął. Spojrzałam przez palce i zobaczyłam, że gdzieś zniknął, a Jared stoi odwrócony do mnie plecami.
Ian splunął i zajęczał.
To już drugi raz – warknął, a ja zrozumiałam, że cios przeznaczony dla mnie spadł na niego.
Nie ręczę, że ostatni – rzucił pod nosem Jared, zwracając się z powrotem ku mnie.

Kochani, wyimaginujcie to sobie. Cała wina Iana polegała na tym, iż stwierdził, cytuję: '– Nie widzisz, że się boi? Zostaw go na chwi... '. Za to – i TYLKO za to – dostał od Howe'a w gębę.

Jestem pewna, że Jared miał w dzieciństwie mnóstwo kolegów.

Welcome to Bedrock: 9

Jared przemówił ponownie, przyglądając mi się w nowym świetle. Każde słowo wymawiał tak, jakby było osobnym zdaniem:
Kim. Jest. Ten. Łowca.
Opuściłam dłonie i spojrzałam mu w oczy. Nie było w nich ani cienia litości. Bolało mnie, że kto inny poniósł karę za moje milczenie – nawet jeśli ten ktoś próbował mnie niedawno zabić. Nie tak miały wyglądać tortury.

No i się zaczęło.

Jesteście właśnie świadkami fenomenu, który od tego momentu będzie powtarzał się nagminnie – chodzi mi o męczeńskie skłonności Wagabundy i jej tendencję do brania na siebie winy za psychozy innych. Pitekantrop nie przylał bratu Kyle'a dlatego, że kosmitka nie odpowiedziała na pytanie; zrobił to, ponieważ...no cóż...w zasadzie ciężko powiedzieć, co mogło być powodem, poza faktem, że tru loff nr 1 jest niezrównoważony psychicznie. Tak czy inaczej, Wagabundo, nie masz co się zamartwiać; Jared to kreatywny mężczyzna i jeśli ktoś nie daje mu powodu do napaści, to sam go sobie wykoncypuje.

Mea culpa: 4

Jared spostrzegł, że zmienił mi się wyraz twarzy, i zawahał się.
Nie muszę ci robić krzywdy – powiedział cichym, niepewnym głosem. – Ale muszę poznać odpowiedź na moje pytanie.

...Ejże, wiecie co? Właśnie zauważyłam pewną prawidłowość. Spójrzcie tylko na relacje Howe'a z otoczeniem: darzy Jeba mimowolnym szacunkiem (bo jakżeby inaczej?), atakuje wszystkich samców w okolicy (ach, ta niepewność w związku z własną męskością) i wyżywa się na słabszych. Ale niech no tylko owi słabsi wykażą się choć odrobiną charakteru (Jamie, Wagabunda powyżej), a brutal od razu schodzi z tonu. Wygląda na to, że nasza primadonna jest mocna w gębie jedynie wtedy, gdy nie spodziewa się odzewu. Eureka, Wagabundo! Znalazłyśmy rozwiązanie! Szybko, napluj mu na buty, jest szansa, że rozpłacze się jak dziecko i zostawi cię w spokoju!

...A tak w ogóle, to ludzki z niego pan.

Welcome to Bedrock: 10

Jared wciąż nalega (stosując taktykę zbitego psa – najwyraźniej duszka nadal patrzy na niego wilkiem), a nasz robaczek walczy sam ze sobą:

Czy byłam tchórzem? Chciałabym uwierzyć, że tak – że to strach przed bólem wziął nade mną górę. W istocie jednak powód, dla którego zaczęłam mówić, był o wiele bardziej żałosny.
Pragnęłam mianowicie sprawić mu – człowiekowi, który zajadle mnie nienawidził –
r a d o ś ć.

W każdej porządnej książce byłby to moment przełomowy; moment, w którym Wagabunda zdałaby sobie sprawę z tego, w jak patologicznej sytuacji się znalazła i zaczęła zajadle zwalczać swoje- nie swoje uczucie do chłopaka Melanie. W dziele Stefy...tuszę, że mamy uznać ową myśl za niezwykle wzruszającą. Niestety, obawiam się, że łzy w moich oczach to wyłącznie efekt głębokiej frustracji.

Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 8

Wagabunda wyjaśnia, iż zauważony przez uciekinierów Łowca to „jej” Łowczyni i dodaje, że to przez nią uciekła – w ostatniej chwili gryząc się w język, by nie użyć liczby mnogiej. Dusza informuje też chłopaków, że powodem, dla którego dostała kuratora było obsesyjne pragnienie czarnej, czarnej niewiasty związane ze schwytaniem Jareda i Jamiego (co, nawiasem mówiąc, jest sprzeczne z kanonem; Łowczyni miała w głębokim poważaniu tę dwójkę, liczyła jedynie na to, że mężczyźni Meli doprowadzą ją do pozostałych ludzi). Gdy Howe oskarża naszą protagonistkę o próbę ściągnięcia Łowczyni na ich głowy, dziewczyna szybko zaprzecza i używa zgrabnego wykrętu, jakoby motorem jej działań była niechęć do idealnej towarzyszki życia dla Kyle'a (co jest w pewnym sensie prawdą; na tym etapie Meyer wciąż jeszcze pamięta, że robale nie mogą kłamać – ale spokojnie, to się niedługo zmieni); owo wyznanie zdumiewa przesłuchującego, jako, że dusze znane są z tego, iż kochają wszystko i wszystkich (poza ludźmi, rzecz jasna, ci ssą).

Komu powiedziałaś o tym miejscu? – zapytał mu przez ramię Ian.
Jared wykrzywił twarz, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Nie pozwoliłem ci otwierać ust, parobku!

Wagabunda odpowiada, że nikomu; Łowczyni wie wprawdzie o liniach, ale ponieważ cierpi na Klątwę Meyerlandu, objawiającą się znacznym spadkiem IQ u bohaterów w momentach, które mogłyby doprowadzić do rychłego zakończenia akcji tego gniota, uważa je za mapę drogową.

Jak to nie wiedziałaś, co oznaczają? Przecież nas znalazłaś. – Ręka Jareda wyprężyła się w moją stronę, ale opuścił ją, zanim mnie dosięgła.

Rany koguta, ten psychol jedzie na automacie. Wagabunda nie powiedziała NICZEGO, co mogłoby sprowokować go nawet w najmniejszym stopniu. Howe chyba najzwyczajniej w świecie dostaje nerwowych tików, jeśli odstęp pomiędzy kolejnymi atakami agresji wynosi więcej niż dziesięć minut.

Welcome to Bedrock: 11

Kosmitka wyznaje, że nie miała pełnego obrazu, ponieważ nie była w stanie spenetrować w całości umysłu Mel; z tego właśnie powodu dostała nadzór.

Ian i Jared wymienili spojrzenia. Nigdy wcześniej nie słyszeli czegoś podobnego. Nie mieli do mnie zaufania, ale bardzo pragnęli uwierzyć, że to wszystko możliwe. Tak bardzo, że obudził się w nich strach.

W takim razie są mocno niedoinformowani – vide casus Kevina z początków naszych analiz.

Dziewczyna dodaje, że nawet po przypomnieniu sobie kryjówki Jareda nie powiedziała nic Łowczyni:

Jared znów zmienił ton. Odezwał się cicho, wręcz łagodnie. Przerażał mnie teraz bardziej, niż gdy krzyczał.
Dlaczego nie chciałaś jej nic powiedzieć?

Jedno muszę Stefci oddać: ma wręcz niesamowity talent, gdy w grę wchodzi tworzenie psychopatów. To zdanie jest jakby wprost wyjęte z horroru; oczami wyobraźni widzę szalonego zwyrodnialca, czule przemawiającego do swej ofiary podczas ostrzenia siekiery. Problem jednak w tym, że chyba nie o taką wizję głównego amanta chodziło.

Welcome to Bedrock: 12

Zacisnęłam zęby. Ciągle nie pytał o najważniejszą z tajemnic, pytał jednak o coś, czego nie miałam zamiaru tanio sprzedać. Moje milczenie było w tej chwili spowodowane nie tyle instynktem samozachowawczym, ile głupią, urażoną dumą. Miałabym powiedzieć mężczyźnie, który mnie nienawidzi, że go kocham? Wykluczone.

Nie smuć się, skarbie, twa duma nietknięta. Szczęśliwie dla ciebie, jedynie Melania czuje niezrozumiały pociąg do tego monstrum; ty masz jedynie pecha pobierać od niej sygnały.

Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 9

Zauważył moje zbuntowane spojrzenie i chyba zrozumiał, do czego musiałby się posunąć, żeby wydobyć ze mnie odpowiedź na to pytanie.

Meyer, biorąc pod uwagę kontekst w jakim pojawiło się to zdanie, szczerze się cieszę, że postanowiłaś nie rozwijać tej myśli.

Jared chce wiedzieć, czy dusze często mają problem z wydobyciem wspomnień od swych mundurków; Wagabunda ratuje się, cytuję, „otwartym kłamstwem” i oznajmia, że ciało Meli odniosło poważne obrażenia.

Zarówno Jared, jak i Ian od razu zwietrzyli fałszywą nutę. Jared nadstawił ucha, Ian uniósł czarną brew.

I nic dziwnego, bo to nie żadne otwarte kłamstwo – to zwyczajna nieprawda. Kondycja panny Stryder nie miała nic wspólnego ze wspomnieniami oglądanymi przez duszkę. Ergo – to wytłumaczenie nie powinno przejść Wagabundzie przez usta.

Świat według Terencjusza: 29

Ian chce wiedzieć, dlaczego Łowczyni nie odpuszcza; Wagabunda jest zmęczona dyskusją, rzuca więc na odczepnego, że czarna, czarna dama jest inna niż reszta Smerfów - „nie do zniesienia”.

A ty? Jesteś jak inne... d u s z e? – zapytał Jared.
Otworzyłam oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego zmęczonym wzrokiem. Co za durne pytanie, pomyślałam.

- Czyżbyś nie wiedział, że JA jestem unikalnym płatkiem śniegu?!

Bellanda Wandella van der Mellen : 19

Wagabunda nie ma ochoty na dalszą konwersację, w związku z czym chowa twarz w kolanach i zakrywa rękami głowę (o co u diabła chodzi z tą pozycją ofiary przemocowca jako formy relaksu? Samo zamknięcie oczu i odwrócenie głowy byłoby wystarczającym sygnałem), więc Jared i Ian grzecznie opuszczają grotę; skąd ten przypływ dobrych manier u osobników, którzy przed momentem byli gotowi zlać dziewczynę za udzielanie zbyt lakonicznych odpowiedzi, na wieki pozostanie tajemnicą.

Panowie wychodzą na zewnątrz i debatują, czy Wagabunda próbuje ich wkręcić, czy też nie. Howe, rzecz jasna, jest przekonany, że duszka kłamie, aż się kurzy, ale O'Shea wcale nie jest o tym przekonany. Zwraca uwagę, że kosmitka złamała jedną z naczelnych zasad kanonu (fizyczna niezdolność do kłamstwa) zaledwie raz; poza tym jej historia jest zbyt przekonująca, by być naprędce wymyślonym łgarstwem. Całkiem logiczna odpowiedź towarzysza, że najwyraźniej mają do czynienia z Łowcą, skutkuje następującą wymianą zdań:

Ona – on – w niczym nie przypomina Łowcy. Gdyby jakiś Łowca miał pojęcie, gdzie nas szukać, przyprowadziłby ze sobą całą zgraję.
I nic by nie znaleźli. A jej – temu tutaj – udało się tu dostać.
Mógł już dziesięć razy zginąć, a...
A jednak wciąż żyje, prawda?

I guzik jej to daje. Wiem, że rozumowanie troglodyty jest obiektywnie rzecz biorąc całkiem niegłupie, ale ten plan miałby jedną poważną wadę: zadziałałby tylko w jedną stronę. Cóż z tego, że ewentualny Łowca odnalazłby ludzkie skupisko, skoro – jak widać – i tak nie miałby jak wymknąć się z powrotem, a po posiłkach (z wyjątkiem całkowicie nieskutecznej Łowczyni) ani śladu?

Chyba pójdę pogadać z Jebem – szepnął w końcu Ian.
No tak, gratuluje wspaniałego pomysłu. – Głos Jareda był pełen sarkazmu.

Jared, jesteś oficjalnie najbardziej odrażającą postacią męską, jaką kiedykolwiek stworzyła Meyer, a trzeba pamiętać, że twoja konkurencja była więcej niż silna. Nie kop pod sobą jeszcze większego dołka, obrażając jedynego fajnego faceta w tej książce, dobrze?

Pamiętasz pierwszą noc? Jak wskoczyła między ciebie a Kyle’a? To było dziwne.
Po prostu szukał szansy na przeżycie, na ucieczkę...
Podkładając się Kyle’owi, tak? Świetny plan.
Podziałało.
Podziałał dopiero Jeb i jego strzelba. Przecież nie wiedziała, że Jeb przyjdzie – tak czy nie?
Za bardzo to komplikujesz, Ian. Pasożyt właśnie tego chce.

Nie, Ian w przeciwieństwie do ciebie nie jest zaślepiony nienawiścią i potrafi wykazać, że działania Wagabundy nie mają najmniejszego strategicznego sensu. Aha, jeszcze jedno – dusza przeżyła tylko dlatego, że KTOŚ w tym szacownym gronie ma prawo decydować o jej losie. Jeżeli chcesz znaleźć winnego zaistniałej sytuacji, panie Howe, polecam zerknąć w lustro.

Po krótkiej chwili milczenia brat Kyle'a przeskakuje na tematy moralne i wyznaje, że ma wyrzuty sumienia z powodu próby uduszenia Wagabundy. Następująca po tym scena...a zresztą, sami spójrzcie:

Nie możesz tak reagować – odparł Jared, nagle zaniepokojony. – To nie jest człowiek. Nie zapominaj. – To jeszcze nie znaczy, że nie czuje bólu, nie uważasz? – Głos Iana powoli się oddalał. – Że nie czuje się po prostu jak pobita dziewczyna. I to my ją pobiliśmy.
Weź się w garść – rzucił za nim Jared.
Na razie.
Kiedy Ian zniknął, Jared długo nie mógł się odprężyć. Przez chwilę dreptał w tę i we w tę, wreszcie usiadł na macie, zasłaniając mi światło, i zaczął mamrotać coś do siebie.
(…)
W y r z u t y s u m i e n i a! – utyskiwał cicho. – Daje sobie mydlić oczy. Jak Jeb i Jamie. Trzeba coś zrobić. Po co ja go broniłem. Niech mnie.



Miałam zamiar porozbijać ten cytat na kawałki i przeanalizować linijka po linijce, ale po prostu nie jestem w stanie. Jared?



Gratulacje – oto nadszedł moment, gdy mogę z czystym sumieniem życzyć ci, byś został dotknięty wszystkimi plagami, z jakimi tylko mogą się zderzyć bohaterowie literaccy. Pomijając Patcha, nie istnieje żaden inny tru loff, który napełniałby mnie tak głęboką odrazą. Osiągnąłeś całkowite dno, jeśli chodzi o szeroko pojętą moralność i ludzką przyzwoitość – a fakt, że za jakiś czas zapukasz od spodu, bynajmniej mnie nie pociesza. Jesteś bezdusznym potworem i nie tłumaczy cię nawet rozpacz po stracie ukochanej, albowiem na przestrzeni ostatnich kilku rozdziałów jasno wykazałeś, że twoje działania mają niewiele wspólnego z żalem, za to mnóstwo - z problemami natury psychicznej. Mam szczerą nadzieję, że Stefa nigdy nie zasiądzie do tworzenia kontynuacji „Intruza”, albowiem konieczność obcowania z tobą przez kolejne pół tysiąca stron byłoby istną torturą.

Adolf approves : 21

Za zdumienie, że można odczuwać skruchę po skrzywdzeniu nie-ludzkiego stworzenia i za polecenie Ianowi, by przestał zadręczać się faktem, iż próbował zabić czującą istotę.

Dostałam na ramionach gęsiej skórki, ale starałam się o tym nie myśleć. Gdybym wpadała w panikę za każdym razem, gdy się zastanawiał, czy mnie zabić, nie miałabym ani chwili spokoju.

Tylko spójrzcie, moi kochani – oto cytat wprost z najnowszej powieści Stefci, traktującej o wielkiej miłości. Autorką owej myśli jest protagonistka, zaś obiektem jej rozważań – ukochany Adonis. Sami powiedzcie, jak tu się nie wzruszyć?

Welcome to Bedrock: 13

Wagabunda kładzie się spać, a gdy się budzi, rozmyśla o niedoszłym mordercy:

Czy Ian musiał się wygadać, że ma wyrzuty sumienia? Skoro w ogóle ma sumienie, to dlaczego o tym nie pomyślał, kiedy próbował mnie udusić?

Bo dusił w afekcie, a wtedy zazwyczaj nie ma czasu na głęboką analizę życia wewnętrznego? A tak w ogóle, to dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że po wprowadzeniu wyżej mogliście pomyśleć, że chodzi o Howe'a. Czy to nie wspaniałe, gdy tego rodzaju przymioty można przypisać do obu tru loffów?

Wątpliwości dziewczyny przerywa odgłos kroków – to wuj Jeb wpadł z wizytą. Jak się jednak okazuje, przyszedł nie towarzysko, a w interesach i nie do naszej więźniarki, a do pitekantropa. W kryjówce kończą się zapasy, w związku z czym ktoś musi jechać i zrobić włam na duszkowe sklepy i spiżarnie.

Aha – powiedział pod nosem Jared. Nie tego tematu się spodziewał. – Wyślij Kyle’a – dodał po chwili.
No dobra – odrzekł Jeb, powoli zaczynając wstawać.
Jared westchnął. Chyba nie mówił serio. Widząc, że Jeb wcale nie protestuje, natychmiast się z tego wycofał. – Nie, Kyle nie. Jest zbyt...

Jakkolwiek zgadzam się, że Kyle zdecydowanie jest „zbyt” w kwestii wszelakich negatywnych cech charakteru, to akurat ty, chłoptasiu, naprawdę nie powinieneś szukać źdźbła w czyimś oku.

Ostatnim razem, gdy pojechał sam, o mały włos nie napytał nam biedy, co? Temu chłopakowi brakuje pomyślunku. No to Ian?
Ian myśli z a d u ż o.

- Nie mogę za nim nadążyć – dodał, nadąsany.

Brandt?
Nie nadaje się na dłuższe wyprawy. Po paru tygodniach puszczają mu nerwy i zaczyna popełniać błędy.

Mój losie, same niedorajdy w tej jaskini. Kto, ach kto, jest wystarczająco perfekcyjny, by zapuścić się do wybranej wioski Smerfów? Jeb proponuje duet O'Sheów , ale nie z nami te numery – wszak wiemy, że jest tu tylko jeden właściwy kandydat.

...Ja, rzecz jasna, mam na myśli wuja Jeba, który z pewnością załatwiłby wszystko w przeciągu kilku dni i w dodatku wrócił z trzema wyładowanymi po brzegi vanami, ale jesteśmy zmuszeni przełączyć się na Meyertryb, w związku z czym ostateczny wybór nie powinien być zaskoczeniem dla żadnego z czytelników:

(...) No dobra, wiem, że to muszę być ja.
Jesteś najlepszy – przyznał Jeb. – Spadłeś nam z nieba, bo kiedy się tu zjawiłeś.
Melanie i ja pokiwałyśmy sobie nawzajem ze zrozumieniem, ani trochę nas te słowa nie dziwiły.
Jared jest niesamowity. Przy nim zawsze czuliśmy się z Jamiem bezpieczni. Nigdy nie mieliśmy żadnych nerwowych sytuacji. Gdyby to Jared pojechał do Chicago, na pewno nic by mu się nie stało.”

Pomyślmy – kto jeszcze uważał swojego bucowatego świrusa za ósmy cud świata?

Bellanda Wandella van der Mellen : 20

Jared chce wiedzieć, co stanie się z naszym robaczkiem:

Postaram się mieć na nią oko. A ty weź ze sobą Kyle’a. To powinno pomóc.
To nie wystarczy – to że Kyle pojedzie ze mną, a ty postarasz się mieć na nią oko. Długo nie pożyje.

Że jak? Wszak jedynymi postaciami, które aktywnie pragną śmierci Wagabundy, są...Jared i Kyle właśnie. Reszta mieszkańców z cała pewnością za nią nie przepada, ale nie próbuje zrobić jej kuku, a co więcej - dziewczynę broni sam wuj Jeb i jego niezawodna strzelba, którą od dziś będę nazywać „CEB” (akronim od Charlie, Emmett i Billy – członków oryginalnej brygady N; poza tym nazwa ta rymuje się z imieniem właściciela – nikt mi nie wmówi, że to przypadek).

He he, a tak swoją drogą – MÓWIŁAM, że Jeb aktywnie stara się wyeliminować tę parę pomyleńców. Wyobrażacie sobie tych dwóch współpracujących podczas akcji?

Jared oznajmia, że wyruszy wieczorem; Wagabunda odnotowuje, że jest znacznie bardziej zadowolony niż przed kilkoma minutami, jako, że nowy obowiązek jest mu zdecydowanie milszy niż pilnowanie kosmitki.

Postanowił nie chronić mnie dłużej przed innymi i pozwolić, by natura – a raczej sprawiedliwość plemienna – robiła swoje. Gdy wróci i zastanie mnie martwą, nie będzie nikogo winić. Nie będzie mnie opłakiwać. Wszystko to zawarł w dwóch słowach: „Jadę wieczorem“.

Ale przecież...ale...ale...GRRR. Meyer, czy odczułabyś fizyczny ból, choć raz sprawdzając, co nabazgrałaś kilka stron wcześniej? Jared wciąż ma „prawo do ciała” - skoro przed wyjazdem nie udzielił Jebowi pozwolenia na odstrzelenie pannicy, to oczywistym powinno być, że zasady gry się nie zmieniły i nadal nikt nie ma prawa jej tknąć. Jaka znów sprawiedliwość plemienna? Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu to chłopię ma monopol na decydowanie o losie najeźdźcy swojej dziewczyny!

Wiedziałam, że ludzie, gdy mają na myśli wielki smutek, mówią o „złamanym sercu”. Wiedziałam też ze wspomnień Melanie, że jej samej zdarzyło się kiedyś użyć tego określenia. Zawsze jednak myślałam, że to zwykła przenośnia, utarte powiedzenie nie mające żadnego pokrycia w ludzkiej fizjologii, coś jak „błękitna krew”. Dlatego ból w piersi zupełnie mnie zaskoczył. Mdłości – owszem, gula w gardle – jak najbardziej, i tak, oczywiście, łzy i pieczenie w oczach. Ale to rozdzierające uczucie w piersi? Nie mogłam tego pojąć.

LUDZIE, KRYJTA SIĘ! FANTOMOWA DZIURA Z NJU MUNA KONTRAATAKUJE!!! (Czy to oznacza, że będziemy musieli męczyć się także z widmem Howe'a? Proszę, tylko nie to).

Zresztą czułam nie tylko, że coś rozdziera mi serce, lecz również że szarpie je i rozciąga w różne strony. Działo się tak, ponieważ Melanie także pękło serce i było to osobne doznanie, tak jakby wyrosło nam drugie serce, oddające bliźniaczość naszych umysłów. Podwójna świadomość, podwójne serce. Podwójny ból.

A wcale, że nie, twój ból jest tylko i wyłącznie odbiciem uczuć Meli, siadaj, jeden.

Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 10
Świat według Terencjusza: 30

Odchodzi”, zanosiła się płaczem Melanie. „Już nigdy go nie zobaczymy”. Nie miała wątpliwości, że wkrótce zginiemy.

Chciałoby się, ale Stefa nie jest aż tak łaskawa. A swoją drogą, dlaczego Melanie tak panikuje? Przecież sama przed chwilą przyznała, że Edward bis jest najmądrzejszy, najszybszy i najsprytniejszy z całej wsi i z pewnością poradzi sobie z błahą wycieczką do spożywczaka!

Muszę zadbać o parę spraw... – Jared był już myślami daleko stąd.
Posiedzę tu za ciebie. Uważajcie na siebie.
Dzięki, Jeb. To co, do zobaczenia kiedyś tam.
Ano.
Jared oddał Jebowi broń, wstał, machinalnie otrzepał się z kurzu i ruszył znajomym, spiesznym krokiem w głąb tunelu, rozmyślając już o innych rzeczach. Nawet nie spojrzał na mnie ostatni raz, ani na chwilę nie przejął się moim losem.
Wsłuchiwałam się w cichnące kroki. Gdy już całkiem zamilkły, schowałam twarz w dłoniach i nie zważając na obecność Jeba, wybuchnęłam szlochem.

Tym oto ponurem akcentem kończymy dzisiejszy rozdział...

...a teraz skupmy się kochani, albowiem nastała wiekopomna chwila.




Jared wyjechał po zapasy, która to wyprawa zajmie mu kilkanaście dni.


Jared. Wyjechał. I zabrał ze sobą Kyle'a.


Jared i Kyle opuścili jaskinię i nie wrócą przez kilka tygodni.


Jared i Kyle opuścili jaskinię i nie wrócą przez kilka tygodni.


Wiecie, co to oznacza?


PRZEZ NAJBLIŻE KILKA ANALIZ NIE BĘDZIEMY MUSIELI OGLADAĆ ŻADNEGO Z TYCH PSYCHOLI.






To najwspanialszy moment w całym „Intruzie”. Nie żartuję – już nigdy później nie otrzymamy od Stefy tak miłego prezentu. A zatem radujmy się, moi drodzy – Howe i starszy O'Shea jadą na wakacje i NIE zabierają nas ze sobą!



Statystyka:

Adolf approves : 21
Bellanda Wandella van der Mellen : 20
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 10
Ludzkość ssie: 18
Mea culpa: 4
Nie ma jak u mamy: 7
Świat według Terencjusza: 30
Welcome to Bedrock: 13
Witaj, Morfeuszu : 11


Maryboo

23 komentarze:

  1. Jak ja nie cierpię tej książki

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Czyżby rekord w ilości punktów przyznanych w trakcie analizy?
    I w ogóle całe to przesłuchanie... Nie, nawet nie umiem opisać tego, co kłębi mi się w głowie. Kiedy czytałam "Intruza", to aż mnie skręcało podczas czytania tego rozdziału - mimo tego, że reszta książki mi się podobała (aż wstyd się przyznać...).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jared, traktowany jako najnormalniejszy w świecie psychopata, staje się interesującą, dobrze wykreowaną postacią, która potrafi zrobić wrażenie na czytelniku (na mnie zrobiła).

    Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostałam tego gniota na Mikołajki w szkole. Normalnie wymarzony prezent. Tylko nie wiem, czy najpierw mam czytać dany rozdział w wersji zanalizowanej, czy papierowej :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Pragnę nadal bronić istnienia bólu fantomowego. Nie chcę się zagłębiać w szczegóły (autopsja), ale złamane serce boli dokuczliwie i faktycznie jest to fizyczny (!) ból w piersi. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie, by można byłoby doznać takiego uczucia wobec osoby, której się w ogóle nie zna i przede wszystkim nigdy nie ufało. Bo przecież Wagabunda nie ufa Jaredowi z oczywistych względów. Ten facet jest chory psychicznie. Patcha znam i uważam, że Jared go przebija, ponieważ Jareda NIE DA się lubić. Jeśli jest jakaś osoba, która po przeczytaniu "Intruza" powiedziałaby szczerze, że go lubi, skierowałabym ją na błękitną linię, bo z pewnością potrzebuje pomocy.
    Hura dla wolności od psychopatycznych buców! *otwiera szampana*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech sobie istnieje i rozrywa jej tę pierś, bylebyśmy tylko nie musieli po raz kolejny przechodzić przez opisy macania się pod biustem i wysłuchiwania porad tru loffa-haluna...

      Maryboo

      Usuń
  6. Uwielbiam wasze analizy sagi zmierzch, ale lokatora mam już serdecznie DOSYĆ. Oglądałam filmbi nie wydawał mi się taki zły (wielkie dzieło to nie było, ale dało się nie zasnąć), ale ta książka... KIEDU TU SIĘ W KOŃCI COŚ WYDARZY? COKOLWIEK? Od wielu rozdziałów wieje taką nudą, że nawet wasze komentarze nie łagodzą bólu. Dziwię się, że każdy rozdział nie dostaje punktów za nudę. Już bym wolała w końcu ten chory czworokącik, COKOLWIEK, zamiast wiecznego "Wanda siedzi na dupie i nic nie robi". Kurva! Przy Intruzie saga zmierzch to niezwykle pasjonująca, trzymająca w napięciu powieść!

    OdpowiedzUsuń
  7. (Ja tylko tak offtopnę, bo rzuciło mi się w oczy: "jako że" nie rozdzielamy przecinkiem http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776 Kojarzę, że ten błąd mignął mi też w którychś poprzednich analizach, ale już tego nie znajdę).

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero zaczęłam czytać i musiałam przerwać.
    Bo o ile jestem w stanie zrozumieć łojenie robala (nie popieram!) to uderzenie kumpla sprawia, że chce mi się rzygać jak pomyślę o tej postaci. Całkowicie straciłam jakikolwiek... szacunek to za dużo powiedziane, raczej... kurde... brak mi słowa, ale dla mnie teraz jest po prostu wujem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy w tej książce coś kiedyś zacznie się dziać? Tak czytam te analizy, czytam i czytam i jakoś nie mogę zrozumieć, czemu ludzie dobrowolnie czytają tę książkę. Przecież to jest takie nudne... Osobiście przebrnęłam jedynie przez prolog i wysiadłam na świecących się robalach, wiadomo, przynajmniej nie byłam na tyle uparta, by czytać dalej i musieć użerać się z dwoma głównymi tróloverami. I w ogóle współczuję mojej siostrze, bo ona wręcz KOCHA Jareda (nie przesadzam), a ja z każdą analizą i z każdym cytowanym fragmentem, w którym występuje, coraz bardziej go nienawidzę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio w skutek gwałtownych operacji myślowych doszłam do wniosku, że jeśli chcę mieć i czytać komentarze, sama powinnam jakieś zostawiać. Proszę o Złotą Dynię dla mnie, pół roku mi to zajęło.
    Ale do rzeczy.
    "Intruza", tak jak wcześniej "Brzask" śledzę regularnie, co niedzielę wieczór z iście masochistycznie niezdrowym podnieceniem czekając na kolejną porcję absurdu spod znaku Meyer Spółka z.z.o (z zerową odpowiedzialnością). Jeszcze nigdy nie udało mi się zawieść, jedynie prawie przysnąć z nudów przy co dłuższych kawałkach opisujących niesamowicie fascynującą egzystencję Wanda&Mel dreamteam, skupiającą się na kuleniu ze strachu i łażeniu do toalety.
    Jednak dzisiaj doznałam objawienia. Inaczej, iluminacji. Nie wiem jak to opisać, jednak uczucia są podobne jak przy obrywaniu kijem baseballowym w potylicę, tak mi się przynajmniej wydaje.
    CO TO DO GROCHU FASOLKI JEST.
    Ja naprawdę rozumiem chęć stworzenia atmosfery bólu i cierpienia towarzyszący odświeżeniu relacji (nie przeklinać staram się bardzo) Jared/Melanie, że on stracił ukochaną, że robale zabrały mu wszystko co tylko można, ale... Nie trawię, po prostu zupełnie nie rozumiem jego zachowania teraz. Czysto hipotetycznie zakładając, że walenie po mordzie Melci miałoby szansę na sensowne uzasadnienie (naciągane jak... połowa rzeczy tutaj), to jednak bicie przyjaciela to jakiś przejaw niewytłumaczalnego sadyzmu tudzież szeroko pojętej agresji.
    Jeśli dla Meyer tak wygląda miłość, to ja wychodzę.
    Nawet się domyślam, jaki efekt chciała osiągnąć. Jared kochał Melę tak bardzo, że widząc ją przejętą przez robala cierpi niewyobrażalne katusze. Ale za dobre chęci Nobla nie dają, a wszelkie domysły nie zmienią sytuacji, że to dobry kawał porządnej patologii z kosmicznym faszyzmem w tle.
    A najbardziej nie mogę M. wybaczyć takiego schrzanienia postaci Meli. W sumie tak sobie myślę, że powinna dostać za to jakąś Platynowy Kaczy Ogon, czy coś w tym stylu. Tak gwałtowna zmiana nastawienia i napad czegoś co w łagodniejszej wersji można by nazwać małpim rozumem jest wręcz niepojęte. Pewnie przy czytaniu całej książki byłoby to mniej gwałtowne, jednak czytając analizy miałam podejrzenie, że Melę ktoś podmienił lub Łowczyni skutecznie podała Wandzi jakieś "leki".
    Proszę, powiedzcie, że te "kilka tygodni" nie oznacza kilku tygodni chodzenia do toalety i rozmawiania z Jebem ;__; Bardzo proszę...
    Powiewając kosmicznie łagodną i prawdomówną chusteczką na pożegnanie
    Juliza

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam regularnie analizy Lokatora, choć miałam pewne obawy, bo jednak Intruz nie wkuropatwiał mnie tak bardzo jak Zmierzch, ale... no właśnie, ale.
    Jestem pewna, że Smeyer nie zrobiła tego naumyślnie, bo w Meyerlandzie same ideały tylko żyją, ale Jared jest najobrzydliwszą postacią, jaką kiedykolwiek stworzono. Mnóstwo książek, złych książek w życiu czytałam, Szeptem doprowadziło mnie do prawdziwej nerwicy i nie podarłam tego szitu tylko dlatego, bo należało do biblioteki, ale wasze komentarze uświadomiły mi, że ten twór-potwór Meyer jest od tamtego dzieła sto razy gorszy.
    Relacja Jared-MelanieWagabunda kojarzy mi się bardzo z patologicznymi rodzinami, gdzie mąż przychodzi do domu, spuszcza łomot żonie i idzie spać, a ona patrzy na niego z uwielbieniem, bo przecież jej mężuś, taki silny, taki kochany. Nie wiem, może Meyer wyniosła to z domu, ale to chore pokazywać, że takie rzeczy są dobre.
    Mimo wszystko, czekam na kolejną analizę, bardzo szczęśliwa, że Jared zniknie chociaż na kilka tygodni. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolałam analizy Zmierzchu, bo dobrze znałam tę książkę ze względu na to, że sama przeanalizowałam i wyśmiałam w myślach dwie pierwsze części. Intruz jest dla mnie obcy, nie znam tych bohaterów i jakoś tak mnie nie śmieszą. Heroina Bella i stuletni prawiczek Edward byli fajniejsi.

      Usuń
  12. Chyba przyszedł czas, żebym ja też zostawiła jakiś komentarz.
    Niestety jedyne co mogę napisać to to, że zgadzam się z komentarzami innych: "Intruz" jest KOSZMARNIE nudny. Chociaż jesteście świetnymi analizatorkami to niestety w tym przypadku to nie wystarcza. To jest STRASZNE.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak się zacząłem zastanawiać: Może Smeyer uskutecznia zaawansowany trolling literacki? Wiecie, Zmierzchem sprawdziła czy da się sprzedać powieść (że nadużyję słowa) pełną patologii wszelakich jako historię o miłości a potem, widząc że tak, poszła za ciosem? Może ma pełną świadomość tego, co napisała i zrobiła to celowo? Ja wiem, nadzieja matką głupich, ale...

    Nin-ken-dog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żyjemy w tak pięknym świecie, niestety.

      Usuń
    2. Oj, ja też w to wątpię. :P Ale może w jakimś alternatywnym wszechświecie "Zmierzch" jest dziełem literackim, a Meyer wybitną autorką.

      Usuń
  14. A nie mogliby wszyscy wyjechać i nie wrócić? Orkan Ksawery i po sprawie...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta wizja jest niezwykle przyjemna ^^

      korano

      Usuń
  15. Nie wiem o co wam wszystkim chodzi z tą nudą. Ja się bawię wyśmienicie na każdej analce :D

    OdpowiedzUsuń
  16. zdumienie, że można odczuwać skruchę po skrzywdzeniu nie-ludzkiego stworzenia
    A ja nie rozumiem, skąd takie rozróżnienie w tej głupiej książce. Dobrze, kosmita to nie człowiek. I co z tego? Pies też nie człowiek, ani kot, czy sikorka. Ale jeśli zranisz któreś z nich, przecież będzie cierpiało. Chociaż nie jest człowiekiem. Co więcej, (bezpodstawne) krzywdzenie zwierząt jest (przeważnie - w naszym kręgu kulturowym) uważane za naganne moralnie. Czym więc różni się pobicie kosmity od pobicia psa, skoro już odmawiamy kosmitom równym z nami praw? Też ma system nerwowy i odczuwa ból.

    - tey

    OdpowiedzUsuń