niedziela, 18 maja 2014

Rozdział XLII: Przymus

Poszukiwania Meli czas zacząć. Jak się zapewne domyślacie, Wandzia stwierdziła, że najlepszym sposobem na wywołanie Meli z odmętów jej jaźni będzie napaść seksualna. Ofkors.

Ianowi ze zdziwienia opadła szczęka.

– Co?
– Wyjaśnię ci to za chwilę. To nieuczciwe, ale... proszę. Pocałuj mnie.
– Nie poczujesz się źle? Melanie nie będzie zła?
– Ian! – ponagliłam. – Proszę cię!
Zdezorientowany, objął mnie w pasie i przycisnął do siebie. Twarz miał tak zatroskaną, iż bałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Nie była mi w tej chwili potrzebna romantyczna atmosfera, ale być może jemu owszem.

No chwilunia. Jak Wandzia była skołowana, a Mela absolutnie przeciwna, to mało nie wyszedł z siebie, żeby ją zmacać i powymieniać płyny ustrojowe, a teraz mu się odmieniło? Widać, że jak panna chce, to nie ma już tej adrenaliny, więc facet zupełnie się gubi.



Ian daje Wandzi suchego buziaka, co ewidentnie nie wystarczy.



Położyłam mu ręce na szyi. Czułam się dziwnie, nie byłam pewna, jak się do tego zabrać. Uniosłam się na palcach i jednocześnie przyciągnęłam jego głowę, sięgając ust.
Gdzie indziej, wśród innego gatunku, nie poszłoby mi tak łatwo. Inny umysł nie uległby tak szybko pragnieniom ciała. Inne gatunki miały lepiej uporządkowane priorytety. Lecz Ian był człowiekiem i nie mógł nie zareagować.



Ludzkość ssie: 55



Pewnie, że tak. Ludzie wszak nie panują nad instynktami (już pomijam, że Ian faktycznie ma z tym problem). Wow, co z nas za zwierzaki.



Przycisnęłam usta do jego ust, jeszcze mocniej przytrzymując go za kark, gdyż w pierwszej chwili próbował się odsunąć. Przypomniałam sobie rytm, w jakim poruszały się nasze usta za pierwszym razem, i próbowałam to powtórzyć. Kiedy je otworzył, ogarnęło mnie przyjemne uczucie triumfu. Złapałam zębami jego dolną wargę, a wtedy z gardła wyrwał mu się cichy, gwałtowny odgłos zaskoczenia.
Potem już nie musiałam nic robić. Ian jedną ręką przytrzymał mi twarz, a drugą położył na plecach, przyciskając mnie do siebie tak mocno, że zapierało mi dech. Oboje dyszeliśmy, nasze oddechy się mieszały. Poczułam, jak opiera mnie piecami o ścianę, żeby przywrzeć do mnie jeszcze mocniej. Byliśmy ze sobą scaleni od stóp do głów.
Tylko nas dwoje – tak blisko siebie, że stanowiliśmy jedność.

Wow, wreszcie sobie chłopak poużywa. Co za obrzydliwość. Ian nie wie, że Mela sobie gdzieś poszła i Wandzia stara się ją w ten sposób wykurzyć. O tym dowie się dopiero za chwilę. Brat Prawie Takie Samo Zło cały czas jest przekonany, że Mela wszystko widzi i czuje. Udowadnia więc po raz kolejny, jak bardzo ma w dupie dziewczynę, której jego sparkląca laska ukradła ciało. Duszka nie musiała go jakoś specjalnie namawiać na całuski. Libido jest dla niego priorytetem.



Niestety „przebiegły” plan Wandzi nie działa. Meli ani śladu. Widać, nie ten królewicz wziął się za całowanie.



Dopiero teraz duszka tłumaczy Ianowi, o co jej chodziło.



– Nie ma jej – wyszeptałam, ciągle łapiąc oddech. – Nie mogę jej znaleźć. Nawet teraz.
– Melanie?
– W ogóle jej nie słyszę! Powiedz, jak mam teraz wrócić do Jamiego? Pozna, że kłamię. Jak mam mu powiedzieć, że straciłam jego siostrę? Ian, on jest chory! Nie mogę mu tego powiedzieć! Załamie się i nie wyzdrowieje. Nie...
Ian przycisnął mi palce do ust.
– Cii. Spokojnie. Zastanówmy się. Kiedy ostatnio ją słyszałaś?
– Po tym, jak zobaczyłam... to w szpitalu. Próbowała ich bronić... i wtedy na nią nawrzeszczałam... i... przegoniłam. I od tamtego czasu się nie odezwała. Nie mogę jej znaleźć!
– Cii. Spokojnie. Zastanów się, na czym ci najbardziej zależy. Wiem, że nie chcesz zmartwić Jamiego, ale on i tak z tego wyjdzie. Więc pomyśl – czy nie byłoby lepiej, choćby dla ciebie, gdybyś...



CO ZA GNÓJ!



Obrzydliwy, samolubny, nieczuły kutas! Koleś właśnie zaproponował, żeby Wandzia dała Meli zniknąć na zawsze. Cóż za cudowny truloff, podpowiadać swej ukochanej morderstwo. „Mela straciła już prawie wszystko, odbierzmy jej jeszcze to, co zostało, żebym cię mógł wreszcie zerżnąć!” Ian nie jest wcale lepszy od swego brata. Ani odrobinkę. Może mają to w genach.



Na szczęście Wandzia jest równie zbulwersowana i absolutnie się z Ianem nie zgadza. Co więc proponuje pan buc?



– Okej, okej! Okej. Cii. Czyli musimy ją znaleźć? Potaknęłam rozpaczliwie głową. Wziął kolejny głęboki oddech.
– W takim razie... potrzebujesz silniejszych doznań?
– Nie wiem, co masz na myśli.

Obawiałam się jednak, że wiem.







Oczywiście. Właściwie zupełnie się nie dziwię. Wszak każdy pretekst dobry, żeby zaliczyć. Nie, nie mam siły na to badziewie!



Całowanie się z Ianem było jedną rzeczą – może nawet przyjemną, gdyby nie cały ten stres – ale posunąć się jeszcze dalej... Czy mogłam? Melanie byłaby wściekła, gdybym tak się obeszła z jej ciałem. Czyżbym to właśnie musiała zrobić, żeby ją odzyskać? Ale co z Ianem? To było nieuczciwe również wobec niego.



Ian tu jest najmniej ważny! Nieuczciwe wobec niego? Who gives a shit?! Niech się wali! Sam ze sobą! I co to w ogóle jest? Następny level po „cios w ryj sposobem na wszystko"? Teraz będzie „gwałt sposobem na wszystko"? Czy może być jeszcze gorzej?



Na szczęście dla mojego ciśnienia do niczego nie dochodzi. Ian ma nowy plan. O’Shea każe Wandzi się nie ruszać, po czym znika.



„Mel, Mel, Mel, wracaj! Melanie, Jamie cię potrzebuje. Nie mnie – ciebie. Jest chory, Mel. Słyszysz? Jamie jest chory!”



Szybko ci zmiękła rura po tych ostatnich wynurzeniach, jacy to ludzie są okropni.



Ian wraca z Jaredem.



Wreszcie usłyszałam kroki. I głosy. Ian nie był sam. Zgłupiałam.
– Pomyśl o tym jak o... eksperymencie – mówił Ian.
– Zwariowałeś? – odparł Jared. – To jakiś chory żart?

Poczułam skurcz w żołądku.
Silniejsze doznania. A więc t o miał na myśli.



Nie kupuję tego. „Silniejsze doznania” i pomysł z Jaredem to dwa różne plany. O'Shea zrozumiał szybko, że na pierwsze Wandzia się jednak nie zgodzi, więc wpadł na coś innego. Wybaczcie, ale od tego gnoja będę oczekiwała najgorszego. W końcu mam powody w postaci jego dotychczasowego zachowania. Wandziu, nie łudź się, proszę, że ten facet robi coś dla kogokolwiek innego, poza nim samym.



Wandzia wyjaśnia Jaredowi, że Mela się gdzieś zgubiła.



– Jak to? – zapytał gniewnie.
– Nie jestem pewna, jak to się stało. Kazałam jej się uciszyć... ale zawsze wraca... do tej pory zawsze wracała... Nie słyszę jej... a Jamie...
– Zniknęła? – W jego głosie dało się słyszeć cierpienie.
– Nie wiem. Nie mogę jej znaleźć.

Głęboki oddech.
– O co chodzi Ianowi? Chce, żebym cię pocałował.



- A jak się nie uda, to zawołamy Kyle’a, Doktora, Wesa, a już w najgorszym wypadku wuja Jeba. W bonusie łapanie za dupę – dodał szybko Ian. – A co tam, w końcu im większy szok, tym większa szansa, że trauma wygna Melę z ukrycia.



– Myślisz, że jak ją pocałuję?...
Nie byłam w stanie nawet kiwnąć głową. Przełknęłam ślinę.
Znajome dłonie dotknęły mojej szyi i zsunęły się po niej do ramion. Serce waliło mi tak głośno, że zaczęłam się zastanawiać, czy go nie słyszy.
Czułam zażenowanie. Zmusiłam go, by mnie dotknął. Co, jeśli pomyśli, że to zwykła sztuczka, podstęp?
Zastanawiałam się, czy Ian ciągle tam jest, czy się nam przygląda. Jak bardzo go to boli?



Cóż, jak wszyscy wszystkich, to może na końcu jakiś mały slashyk Ian/Jared? Tak na otarcie łez pana O’Shea? Może to trochę oczyści atmosferę między truloffami?


Jared przesunął jedną dłonią wzdłuż mojej ręki aż do nadgarstka; jego dotyk zostawiał za sobą smugę ognia. Drugą chwycił mnie delikatnie za brodę i uniósł mi twarz. Wyprzedzałam myślami każdy jego ruch.
Przywarł gorącym policzkiem do mojego i szepnął mi na ucho:
– Melanie. Wiem, że tam jesteś. Wróć do mnie.
Powoli cofnął policzek i obrócił twarz tak, że zetknęliśmy się ustami.
P r ó b o w a ł pocałować mnie delikatnie. Czułam, że się stara. Lecz tak jak poprzednim razem, nic mu z tego nie wyszło.



Same napalone neandertale bez krztyny samokontroli. Dobrali się wszyscy jak w korcu maku.



Poczułam ogień wszędzie, ponieważ Jared nagle był wszędzie. Wodził rękoma po mojej skórze, wzniecając pożar. Całował każdy skrawek mojej twarzy. Poczułam, jak uderzam plecami o ścianę, ale nie czułam bólu, jedynie ogień.
Moje dłonie zaplątały się w jego włosy i próbowały go przyciągnąć, tak jakbyśmy mogli być jeszcze bliżej. Moje nogi zacisnęły mu się wokół bioder. Nasze języki tańczyły wokół siebie. Szalone pożądanie wypełniło mi cały umysł.



Stefciu, zatrzymaj się tu, błagam, oszczędź nam kiepsko opisanych seksów. Tego akurat mogę nie zdzierżyć. Jak widzę tańczące języki, to mam najgorsze przeczucia.



Oderwał ode mnie usta i przystawił mi je z powrotem do ucha.



Uff, było blisko.



– Melanie Stryder! – zagrzmiał. – Nie opuścisz mnie! Przecież mnie kochasz? Pokaż mi, że mnie kochasz! Pokaż! Mel, do cholery! Wracaj!
Znowu natarł na mnie ustami.

„Ach”, jęknęła cichutko Melanie.

Nie byłam w stanie jej przywitać. Płonęłam.
Ogień dotarł do niej, do odległego zakamarka, w którym leżała zgaszona, na wpół żywa.
Moje dłonie zacisnęły się na koszulce Jareda i zadarły ją do góry. Nie mówiłam im, co mają robić, same wpadły na ten pomysł. Czułam na plecach jego ręce, ich rozżarzony dotyk.



A jednak będzie NC-17? I Ian tak sobie spokojnie stoi i patrzy na to domowe porno?



„Jared?” – szepnęła. Próbowała się zorientować w położeniu, ale nasz wspólny umysł był całkiem zdezorientowany.
Poczułam, jak twarde mięśnie jego brzucha przygniatają mi dłonie.
„Co? Gdzie...” Melanie powoli dochodziła do siebie.
Oderwałam usta od jego warg, by zaczerpnąć powietrza, a wtedy zaczął obsypywać płomiennymi pocałunkami moją szyję.
„Jared! Jared! NIE!”
Pozwoliłam jej zawładnąć ramionami, gdyż tego właśnie chciałam, choć teraz ledwie zdawałam sobie z tego sprawę. Dłonie na jego brzuchu nagle stwardniały.



WTF?! Co zrobiły te dłonie? Z tym to trzeba chyba do lekarza…



Mela wraca w iście wybuchowym stylu. Najpierw odpycha Jareda, a gdy ten ponownie ja całuje, gryzie go. A nie mogła nim tak pomiatać wcześniej, jak był dla niej skończonym dupkiem? No tak, ale wtedy nie była zazdrosna o Wandzię, jasne.



„Co to miało być, do cholery?” – srożyła się Melanie.
„Gdzie byłaś? Masz pojęcie, przez co przeszłam, próbując cię zaleźć?”
„No właśnie widzę, jak cierpiałaś.”
„O, uwierz mi, że będę cierpieć, zapewniłam. Czułam, że to się zbliża. Tak jak ostatnio...
Wertowała moje myśli najszybciej, jak się dało. „Jamie?”
„Właśnie próbuję ci to powiedzieć. On cię potrzebuje.”

„To dlaczego nie jesteśmy z nim?”
„Może dlatego, że jest chyba jeszcze za mały, żeby oglądać takie rzeczy.”
Nadal grzebała w mojej pamięci. „No proszę, z Ianem też. Dobrze, że mnie przy tym nie było.”



- Ty dziwko! – oburzyła się Mela. – Prawie się przez ciebie puściłam z jakimś obcym napaleńcem!



„Tak się martwiłam. Nie wiedziałam, co robić.”

„Dobra, chodźmy. Szkoda czasu.”
– Mel? – zapytał Jared.
– Jest ze mną. Jest wściekła. Chce się zobaczyć z Jamiem.

Jared objął mnie w pasie i pomógł mi wstać.
– Możesz sobie być wściekła, Mel, tylko nie odchodź.

„Jak długo mnie nie było?”
„Cale trzy dni.”
Przycichła nagle. „Gdzie byłam?”

„Nie wiesz?”
„Nie pamiętam... nic nie pamiętam.”



Właśnie, to jest bardzo ciekawa sprawa. Gdzie znikła Mela? Czy to tak, jakby straciła przytomność? Czy została zepchnięta w podświadomość? Explain, Stefa, explain!



– Wszystko w porządku? – zapytał Jared.
– Powiedzmy.
– To ona do mnie wcześniej mówiła? Wtedy na głos?

– Tak.
– Czy... możesz jej pozwolić powiedzieć coś jeszcze?

Westchnęłam. Byłam wyczerpana.
– Mogę spróbować. – Zamknęłam oczy.
„Możesz mnie obejść?” – zapytałam. „Możesz się do niego odezwać?”

„Yyy... Jak? Gdzie?”
Próbowałam przywrzeć do wnętrza głowy.
– Dawaj – mruknęłam. – Tędy.



Yyy… to teraz mają nagle jakieś tajemne przejścia pomiędzy umysłami a ciałem, które mogą sobie odblokować? Gdzie to było wcześniej, bo jakoś nie zauważyłam? W lewo, potem prosto, trzecie drzwi po prawej?



Melanie starała się przedostać, ale na próżno.
Wtem poczułam na ustach wargi Jareda. Podniosłam gwałtownie powieki, przerażona. Jego oczy również były otwarte, przyglądały mi się z odległości dwóch centymetrów.
Melanie szarpnęła głową do tyłu.
– Co robisz! Nie dotykaj jej!



Mój ssskarb : 21



Uśmiechnął się, po swojemu mrużąc oczy.
– Cześć, skarbie.
„To nie jest śmieszne.”



Cóż, Jareda bawią różne mało zabawne rzeczy. Myślałam, że to już do ciebie dotarło.



Próbowałam złapać oddech.
– To jej nie bawi.
Nadal jedną ręką obejmował mnie – nas – w pasie. Wyszliśmy na skrzyżowanie tuneli, ale nikogo tam nie było. Ian zniknął.



Czyli zrezygnował z melodramatycznego pornosa (cóż za połączenie) i sobie poszedł. Może to i lepiej. Jeszcze jego komentarzy tutaj brakuje.



– Ostrzegam cię, Mel – żartował Jared, nie przestając się szeroko uśmiechać. – Lepiej nigdzie nie odchodź. Nie wiem, do czego mogę się posunąć, żeby cię odzyskać.



No nie mów. Wszyscy (może poza Jebem) i tak wystarczająco się ciebie boją.



Poczułam niepokój w żołądku.



Może to tylko zgaga. A jeśli to rzeczywiście strach przed Jaredem, to widzę, że nic się jednak w waszych relacjach nie zmieniło.



„Powiedz mu, że go uduszę, jeśli jeszcze raz cię tak dotknie." Tym razem jednak ona także żartowała.

Aha, akurat.

Mój ssskarb : 22



– Teraz grozi ci śmiercią – powiedziałam. – Ale to chyba taki dowcip.

Roześmiał się, udając ulgę.
– Jesteś zawsze taka poważna, Wando.
– Wasze żarty nie są zabawne – odrzekłam pod nosem. W każdym razie nie były dla mnie.
Jared znowu się zaśmiał.

„Jest ci przykro”, spostrzegła Melanie.

„Postaram się, żeby Jamie nic nie zauważył.”

„Dziękuję, że mnie uratowałaś.”
„Nie pozbędę się ciebie, Melanie. Przykro mi, że to wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. Dziękuję.”


Nie, to nie wszystko. Mogłabyś się z niej wynieść, ale czego ja wymagam od samolubnej galarety…



– Co mówi?
– Właśnie się... pogodziłyśmy.



Wow, szybko poszło. Jeszcze niedawno były angsty, martyrologia, ludzie to potwory i podobne tematy. Teraz już wszystko cacy? Zdecyduj się, Wandziu, po której jesteś stronie, bo ten jekyllo-hyde’yzm mnie odrobinkę wkurza. Gdyby te dylematy moralne były jakoś porządnie opisane, to jeszcze, ale Wandzia ma chyba jakiś pstryczek, który jej przełącza priorytety.



– Dlaczego nie mogła się odezwać, kiedy chciałaś jej na to pozwolić?
– Nie wiem, Jared. Chyba nie ma dość miejsca dla nas obu. Nie potrafię całkiem usunąć jej się z drogi. To jak... nie jak wstrzymywanie oddechu. Raczej jak zatrzymywanie bicia serca. Nie mogę przestać istnieć. Nie umiem.



A raczej nie chcesz. Zresztą kto tu mówi o tym, że duszka ma przestać istnieć? Usunąć się na chwilę to nie to samo, co całkiem zniknąć. Z tego, co zrozumiałam, niebezpieczeństwo niebytu grozi bardziej gospodarzowi niż robalowi, szczególnie, że Mela jest coraz słabsza. Duszka po prostu nie stara się usunąć z drogi, bo tak jej wygodnie.



Zabolało mnie, gdy nic nie odpowiedział. O ile byłby szczęśliwszy, gdybym jednak znalazła jakiś sposób na to, by zniknąć.

Jest taki sposób, dobrze o tym wiesz, moja droga. Idiotyczny, ale jest.



Melanie chciała... nie tyle zaprzeczyć, co mnie pocieszyć. Szukała słów, które uśmierzyłyby moje cierpienie, ale nic jej nie przychodziło do głowy.
„Ian byłby zrozpaczony. I Jamie. Jeb też by za tobą tęsknił. Masz tu tylu przyjaciół."
"Dzięki.”



Tak, tak, teraz pocieszaj tę egocentryczną, umartwiającą się na pokaz amebę. W końcu jest taka biedna, że aż chce się płakać kryształowymi łzami.



Cieszyłam się, że wracamy do naszego pokoju. Musiałam jak najszybciej zająć czymś myśli, żeby się nie rozpłakać. Nie czas użalać się nad sobą, pomyślałam. Jest tyle ważniejszych spraw niż moje delikatne serce.



Bellanda Wandella van der Mellen : 62


Ojej, moje biedne serce, jak ja cierpię, jak mi źle, co za weltszmerc, zajmijcie się mną wszyscy, dammit! Priorytety, jak zwykle, na miejscu.



Tym bellowym akcentem kończy się ów jakże krótki rozdział.



W dzisiejszym odcinku mieliśmy wreszcie prawdziwe spotkanie trzeciego stopnia z naszym cudnym czworokącikiem. Nie wiem, czy chcę więcej takich doznań. Atmosfera w dalszym ciągu się zagęszcza. Mamy mizianka w różnych konfiguracjach, wywabianie Meli najpierw napaścią seksualną, a jak to nie pomaga, zazdrością o Jareda całującego Wandzię (Howe tak naprawdę wcale Wandzi nie całował, ale nie będę oczekiwała od Meli rozsądku, jeśli w grę wchodzi jej truloff). Każdy kąt tej figury miłosno-geometrycznej jest straszliwie niezdrowy i toksyczny. Wszystko opiera się na zazdrości albo niepohamowanej chuci. Zero komunikacji i szanowania wzajemnych granic.



Oczywiście plan wyciągnięcia Meli się udał, co tylko potwierdza, jakie ten układ ma popieprzone podłoże. Gdyby tylko Stefka napisała tak ten chory czworokąt z pełną premedytacją, nie miałabym absolutnie żadnego problemu. Czwórka antybohaterów w trzech ciałach, robiąca sobie nawzajem krzywdę na różne sposoby to bardzo ciekawy temat. Tylko że takie rzeczy wychodzą Stefce przypadkiem podczas tworzenia głównych bohaterów, których mamy lubić i im kibicować. Cóż, nie znoszę całej czwórki i dla mnie właściwie mogliby pozostać w tym toksycznym quasi-związku, bylebym nie musiała o tym dłużej czytać. Ale przed nami jeszcze prawie 1/3 książki, więc jeszcze się musimy pomęczyć.

Statystyka:

Adolf approves : 50
Bellanda Wandella van der Mellen : 62
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 27
Ludzkość ssie: 55
Mea culpa: 30
Mój ssskarb : 22
Nie ma jak u mamy: 25
Świat według Terencjusza: 67
Welcome to Bedrock: 64
Witaj, Morfeuszu : 16



Beige















34 komentarze:

  1. No cush. Macanko pierwsza klasa za nami. Odniosłam pewne wrażenie, że gdyby Jaredowi/Ianowi/whatever się chciało, to i do seksów by doszło, bez żadnego nawet miauknięcia ze strony Wandzi. Także dwie okazje na rozprężenie chuci zwiały im sprzed nosa. A wiadomo jak to jest z tymi biednymi facetami, którzy nie zamoczyli od roku. Czy coś. Wszyscy wiedzą, że timeline jest skopany.
    Jakby co, to wyżej to ironia. Sądzę, że facet jeśli chce, to się umie powstrzymać.
    Szkoda, że Meyer nie uważa podobnie.
    I serio...? Mela wróciła, bo jej truloff je całował, a ogromny szok, rozpacz, smutek i ogólnie śmierć przez utonięcie w wylanych łzach nad zranionym Jamiem... nic? Zero? Nawet króciutkiej myśli? Trochę to przykre, skoro niby kocha go tak mocną matczyną (sic!) miłością. Taki zwykły pocałunek jest silniejszy od miłości braterskiej, no jasne.
    Druga sprawa. Mela właśnie przejrzała wspomnienia Wandzi. Dosyć dosłownie. Oczywiście, ja nadal nie wiem jak to działa, i było coś na temat tego, że niektórych rzeczy da się nie pokazywać tej drugiej stronie, ale... Dlaczego Mela nie dostała nawet strzępku informacji o tym, że Wandzia zna sposób na bezkolizyjne wylezienie z jej ciała? Przez cały ten czas Wandzia strzegła tych wspomnień albo coś...? Mam rozumieć, że ani razu przez cały pobyt tam, nawet jedna myśl odnośnie tego jej się nie pojawiła w główce? No bo one chyba odczytują swoje myśli nawzajem. A skoro Mel nie ma takich informacji, to znaczy, że Wandzia ani razu się nad tym nie zastanowiła. Tak bardzo szlachetna, wow, wow.
    Popo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, porozumienie na linii Wandzia-Mela to w ogóle osobliwa kwestia, którą wszak rozszarpiemy dokładnie dopiero pod koniec książki.

      Maryboo

      Usuń
    2. A to przypadkiem nie działa na tej samej zasadzie co wizje Alice?
      Jadzia

      Usuń
    3. Znaczy - jak Stefa potrzebuje, to działa, jak nie, to nie? To by się w sumie zgadzało...

      Usuń
  2. NIE,tylko nie seks ,Edward -Rozwalający- Łoża mi wystarczy na lata!
    Ale przed nami jeszcze prawie 1/3 książki..-
    Nieeeeeee,serio?!
    Analiza, oczywiście, fajna.
    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale serio - będą seksy? Bo póki co się - dzięki Boru - nie zapowiada.
      Jadzia

      Usuń
  3. Slashyk Ian/Jared? Nie. Nie, nie nie! Błagam, wszystko, tylko nie seksy w wykonaniu bohaterów Meyer! Nawet gdyby opisał to ktoś z większymi umiejętnościami, niż Stefa, jej protagoniści wciąż odpychają mnie do tego stopnia, że mogliby obrzydzić mi do końca życia wszelkie slashe/yaoice, a tego bym nie zniosła.
    Zgadzam się, że wybudzenie Meli na pocałunek, a nie np. na wieść o chorym bracie jest wyjątkowo... smutne. Meyer mogłaby na początek obejrzeć kilka bajek Disneya, nawet oni rozumieją siłę siostrzanej/braterskiej miłości. Swoją drogą, nich mi ktoś wyjaśni, skąd w ogóle pomysł, by Jamie był nastolatkiem? Czemu nie mógł mieć tym ośmiu lat, skoro i tak wszyscy tak go traktują i tak też się zachowuje? Nie tylko wiele by to wyjaśniało, ale też w pewnym sensie jego relacje z Melą mogłyby odbiegać od tych między rodzeństwem, w końcu w takiej sytuacji faktycznie musiałaby ona wychowywać go sama od małego. No i Meyer miałaby małe, urocze dziecko, nad którym wszyscy mogliby się rozczulać. No grzyba mu te 14 lat?
    Cały ten trójkącik jest po prostu okropny. Z drugiej strony, nie ma co się dziwić, to jak zwykły paring Stefy, tylko zwielokrotniony, wiec i zło podniesione do potęgi trzeciej.
    Analiza cudowna, aż żałuję, że już tylko 1/3 została. "Intruz" nie jest tak zabawnie głupi jak cała seria z Bellą, ale za to najbardziej patologiczny, co czyni go pod pewnym względem najciekawszym.
    Wytrwałości życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Przez te wszystkie patologie i emocje (u czytelnika, nie postaci) te analizy czyta się najlepiej :)
      Mam nadzieję, że po Intruzie rozszarpiecie jeszcze kilka książek. Najlepiej literatury młodzieżowej. Jakieś Delirium może?:)
      Popo

      Usuń
  4. A ja idiotka myślałam, że tańczące języki pojawiają się tylko w blogaskowych opciach...

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,Próbowałam przywrzeć do wnętrza głowy." a przypadkiem nie chodzi o czysto fizyczne przywarcie? W sensie zabranie witek pomagających mózg. Nie wiem na jakiej zasadzie ma to pomóc, no ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie brzmi: czy dusza jest w ogóle zdolna zrobić coś takiego? Czy jej połączenie z ciałem nie zostanie zerwane i człowiek nie odzyska władzy? Czy dusza nie umrze, czy będzie w stanie "podłączyć" się z powrotem? Stefa nie napisała prawie nic o biologii dusz, więc pozostaje mnóstwo pytań, na które odpowiedzi możemy tylko zgadywać.

      Usuń
    2. Ja się wciąż zastanawiam, jak dusze mogą mieć tak szeroka specjalizację. W końcu układ nerwowy Wodorostów musiał być zupełnie inny niż nasz - jak się do niego podłączyły i skąd wiedziały jak? Tak samo wszystkie te Delfinoważki i inne cuda...

      Usuń
  6. W sumie, wracając do sprawy języków: nie spotkałam się jeszcze z dobrym opisem namiętnego pocałunku jeśli tańczce języki są złe. Bo ze wszystkich porównań taniec wydaje mi się najmniej lolastyczny - co innego walka języków, czy coś. Why taniec to coś tak kiepskiego? Anyone?
    Tak swoją drogą, to czym się duszki żywią? Bo każdy organizm, nawet ten pasożytniczy, pobiera środki do życia od swojego żywiciela, więc na logikę, duszki też powinny, ale podobno mają zupelnie inną chemie od ludzi, więc skąd one biorą jakąkolwiek energie na kontrolowanie nosiciela? Na własne przeżycie? Czy tylko mi się wydaje z tym coś nie tak? Anyone?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno logicznie wytłumaczyć, czemu jakieś porównanie jest śmieszne - jeśli tego nie czujesz, pozostaje ci po prostu się z tym nie zgadzać. Jednak gdyby nawet "tańczące języki" były najlepszym porównaniem wszech czasów, budziłyby śmiech choćby dlatego, że jest to określenie potwornie zużyte, spotykane w co drugim opku. Jak to ktoś mądry powiedział: pierwszy, który porównał kobietę do kwiatu, był wielkim poetą, ale dziewięćdziesiąty piąty był już tylko człowiekiem o bardzo ubogiej wyobraźni.

      Usuń
    2. Dla mnie to określenie jest po prostu wulgarne. Da się opisać pocałunek nawet nie używając słowa "język", naprawdę.

      Usuń
    3. A jak powiesz czy pocałunek jest z językiem czy bez jeśli nie użyjesz słowa język? Bo to czy pocałunek z językiem czy nie to duża różnica ;)

      Usuń
    4. Pocałunek francuski?
      I serio, jak ktoś umie pisać, to opisze wszystko. Są eksperymenty literackie, gdzie autor nie używa na przykład litery "e", a wszystkie słowa, gdzie taka litera mogłaby wystąpić, są zastępowane synonimami itepe. Nie usprawiedliwiajmy słabego pisarstwa tym, że często coś takiego widzimy.
      Popo

      Usuń
    5. Z drugiej strony, może lepiej, że Stefa ogranicza się do takich wyświechtanych porównań (też nie wiem, ile z tego to tłumaczenie, a ile sama Stefa), niż gdyby miała wymyślać coś sama - jeszcze wyszłoby coś na miarę porównania języków do kopulujących jaszczurek.

      Usuń
    6. Po pierwsze, też się ciesze, że Stefa używa wyświechtanych porównań, bo "walki języków o terytorium o dominacji w ustach" czy innych potworków nie zniosłabym ze zdrowym umysłem, ale to inna bajka.
      Odniosę się jeszcze do powyższego:
      "I serio, jak ktoś umie pisać, to opisze wszystko. Są eksperymenty literackie, gdzie autor nie używa na przykład litery "e", a wszystkie słowa, gdzie taka litera mogłaby wystąpić, są zastępowane synonimami itepe." Dobra literatura nie wyróżnia się tym, że jest eksperymentem i nigdzie tego jeszcze nie było - bo nie oszukujmy się, i użyjmy truzimu, że "wszystko już było". Klisze, schematy, w zależności jak bardzo je uogólnimy - zawsze były, i będą. Nie chodzi przecież o szukanie na siłę rzeczy których nie było, bo z tego wychodzą potworki. Chodzi o umiejętność wykorzystania tych klisz, schematów, i tego wszystkiego co już było by czytelnikowi zdawało się, ze to jest nowe, albo by się zwyczajnie tym nie przejmował że już to widział milion razy. Filmy Disneya? Nie chcę tu bronić Smeyer, tylko jakoś tak buntuję się przeciwko stwierdzeniu że jak coś było już użyte tysiąc razy, to używanie tego po raz kolejny jest złe i wyświechtane. Nie chodzi o to, czego się używa, tylko jak. I nie uważajmy że coś jest dobrego tylko dlatego bo jest eksperymentem.

      Usuń
    7. Widzisz, źle mnie zrozumiałeś/aś. Na początku mówiłam o eksperymentach pisarskich, żeby udowodnić, że z naszym językiem da się zrobić o wiele większe ekstrawagancje niż opis pocałunku bez użycia słowa "język". To o dobrym pisarstwie było dodane później, ale nie wiązało się o tyle z samymi eksperymentami, co z tym, że zwrot "taniec języków" jest brzydki i nie powinien być używany przez autorów. Nie jestem zwolenniczką nazbyt kwiecistego języka, nie uważam też, że wszystkie książki powinny być chodzącą poezją, bo osobiście dla mnie takie rzeczy są ciężkostrawne. Uważam jednak jednocześnie, że różne kwiatki i głupie metafory to obraza dla mnie jako dla osoby czytającej. Język osoby piszącej powinien być rozbudowany. Zwrot "taniec języków" jest kalką po pisarkach harlequinów i niczym więcej. Źle brzmi. I tyle. Nie uciekniemy od schematów (a dobry schemat nie jest zły), ale dlaczego mamy powielać też te złe klisze? Dobrych jest wystarczająco wiele.
      Popo

      Usuń
    8. Ach, ok, czyli to w kontekście tak źle mi zabrzmiało, ze to połączyłam :)
      Ja to widzę w ten sposób, że kazdą kliszę da się zrobić w dobry i zły sposób. Na braterską miłość Winchesterów czy Nani i Lilo będzie Jamie i Mela czy Jaime i Cersei(huehue miłość braterska)*. Kwestia realizacji.
      *tak, wiem, ze Jaime i Cersei celowo są zdegenerowanym tropem miłości bratersko-siostrzańskiej a Martin umie pisać. Chciałam pokazać przykład źle pojętej miłości, i wiem, ze tu jest ta różnica, że my wiemy i wszyscy oprócz nich wiedza, że to jest źle pojęta miłość między rodzeństwem.

      Usuń
    9. Ja tam myślę, że istnieje jakiś kontekst w którym te "tańczące języki" nie byłyby takie złe. Może gdyby to była powieść awangardowa? Ale to tylko Stefa i u niej wszystko zabawnie się kojarzy.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Cię, idź trollować gdzie indziej.

      Maryboo

      Usuń
    2. Co tam było, co tam było? :D

      Usuń
    3. Jeśli dobrze kojarzę to umawianie się na gej seksy :)
      Popo

      Usuń
    4. Komuś spodobała się wizja slashyka Jared-Ian :P

      Usuń
  9. Janusz Korwin Mikke22 maja 2014 07:44

    Witam, tu niewidzialna ręka wolnego rynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...czy ta niewidzialna ręka wolnego rynku sądzi, że gwałty nie istnieją, gdyż każda kobieta tylko udaje brak zgody?

      Usuń
    2. Niewidzialna ręka wolnego rynku swoją drogą, a gwałty swoją drogą. Gwałt jest wtedy, kiedy kobieta nie wyraża zgody, a normalny stosunek wtedy, kiedy się troszeczkę opiera, ale w głębi serca pragnie rozłożyć nóżki. Przynajmniej tak zinterpretowałem wypowiedź pana Janusza.

      Usuń
    3. 'pragnie rozlozyc nozki' XD

      Usuń
    4. Och tak, bo złe lewaki wyrywają Januszka z kontekstu jak zawsze...

      Usuń
    5. nawet jeśli to był żart to nie świadczy dobrze o jego autorze. Człowiek kulturalny nie żartuje sobie w taki chamski i ordynarny sposób.

      Usuń