niedziela, 6 października 2013

Rozdział X: Zakręt

Poddaję się. Tzn. nie permanentnie, tylko dzisiaj się poddaję. Normalnie rączki opadają. Jeżeli myśleliście, że do tej pory nic się w tej książce nie działo… to macie rację. Ale w dzisiejszym rozdziale nic nie dzieje się jeszcze bardziej niż nic nie działo się wcześniej. Oto streszczenie rozdziału: Wandzia i Mela wyruszają na pustynię, robiąc po drodze zakupy spożywcze. Wandzia ma mnóstwo wyrzutów sumienia, że robi w balona swój gatunek. I to wszystko. WSZYSTKO. Drzewa umarły, żeby to coś wyszło drukiem. Niech mnie ktoś przytuli. 

W komentarzach zostało nam zadane pytanie, czy uważamy, że to źle, gdy w książce nic się nie dzieje.  Cóż, jeżeli książka jest dobrze napisana, a takie pierdołki pokazują nam interesujących bohaterów, to jeszcze nie jest tragicznie. Z tymże ja osobiście wolę konkretną akcję, przy okazji której poznajemy bohaterów, niż takie scenki rodzajowe pisane w konwencji sztuka dla sztuki. Co nie znaczy, że momenty pomiędzy akcją są złe same w sobie. Nie są. Ale Stefka oczywiście nie umie ich pisać, jak zresztą niczego innego. 

Sceny pomiędzy śladowymi ilościami akcji, jakie nam serwuje, są nudne jak flaki z olejem, aż się chce wyć do księżyca. Dzisiaj Stefa osiąga nowy poziom zanudzania czytelnika. Przy całej mojej chęci zapewnienia Wam rozrywki, nie jestem w stanie wyciągnąć zbyt wiele z tych kilku stron, które mam dziś omówić. Dlatego postanowiłam chromolić to wszystko i rozerwać Was w trochę mniej wyrafinowany sposób.

Zdecydowałam się umilić Wam ten króciutki odcinek wizualnie. Nie wiem za bardzo, co tam kogo bierze, więc poruszam się po omacku, wybaczcie. Na początek biorę na warsztat panów, znanych i mniej znanych, ale obiecuję, że za dwa tygodnie (a zapowiada się równie nudno pod względem analizatorskim) wezmę się za panie. Także z góry przepraszam heteroseksualnych czytelników płci męskiej, ale priorytety muszą być. Zatem dwa ostrzeżenia. Dzisiejszy odcinek jest:
a) raczej NSFW
b) pełny obrazków. 

Skoro Stefka może być powierzchowna, ja też. 

To jedziemy.

Nasze bohaterki udają się do sklepu, żeby wziąć (nie kupić, o nie, to w końcu utopia duszana) trochę wody i jakieś przekąski. Wandzia próbuje odwalać jakąś konspirę, bo ma galopujące wyrzuty sumienia. Mela każe jej wziąć się w garść i nie zachowywać podejrzanie. 



Dalej nie mogę przeżyć, że człowiek grający Jaxa i Raleigha będzie Greyem.


Wzięłam większą z dwóch toreb – płócienną, z długim paskiem, mogącą na oko pomieścić dużo więcej, niż byłam w stanie unieść. Następnie skierowałam się w stronę półek z butelkowaną wodą.

"Damy radę unieść trzy galony", oznajmiła. "To oznacza, że mamy trzy dni, żeby ich odszukać."
Wzięłam głęboki oddech, próbując sobie wmówić, że wcale nie mam takiego zamiaru, że chcę tylko wydobyć z niej więcej informacji. Kiedy już będę wiedziała co trzeba, znajdę kogoś – może innego Łowcę, mniej odpychającego – i wszystko mu przekażę. Po prostu chcę się upewnić, tłumaczyłam sobie.
Moje nieudolne próby okłamania samej siebie były tak żałosne, że Melanie ani trochę się nimi nie przejęła.

No tak, w końcu Wandzia ma już mózg zupełnie wyprany wpojeniem ver. 2.0, więc Mela nie musi się właściwie niczym przejmować. 





Chyba było już dla mnie za późno. Łowczyni słusznie mnie przestrzegała. Może trzeba było polecieć do Tucson wahadłowcem.

"Za późno? Dobre sobie", żachnęła się Melanie. "Nie umiem sprawić, żebyś zrobiła coś, czego nie chcesz. Nie mogę nawet ruszyć ręką!" Była wyraźnie sfrustrowana.
Spojrzałam na ręce – istotnie, nie sięgały po wodę, choć bardzo tego chciała. Czekały wsparte na biodrach. Wyczuwałam jej zniecierpliwienie, rozpaczliwe pragnienie działania. Chciała być z powrotem z dala od cywilizacji, jak gdyby moje istnienie było jedynie krótkim przerywnikiem, zmarnowanym czasem, który ma już za sobą.

Dziwisz się, Wandziu? To w końcu ty jesteś pasożytem, który zniszczył jej życie przynajmniej pośrednio i trzyma ją w stanie paraliżu. Za co ona ma cię lubić?





Wandzia sięga po dużą zgrzewkę wody, ale ta jest dla niej za ciężka i wypada jej z rąk. Inny klient oferuje pomoc, ale nasza duszyczka postanawia wziąć po prostu mniej H2O. Mela gani Wandzię, że za dużo siedziała na dupie, angstując, więc przez to zaniedbała swój mundurek. Wandzi udaje się jakoś dotaszczyć wodę do kasy, biorąc przy okazji batoniki, chipsy i mapę. Wow, jakie te wszystkie pierdoły są niezbędne dla popchnięcia akcji do przodu. Naprawdę dałoby się cały rozdział skrócić do jednego akapitu i pojechać z koksem. 59 rozdziałów, ludzie, pięćdziesiątcholeradziewięć!





Kasjer, siwowłosy mężczyzna z uczynnym uśmiechem, sczytał z towarów kody kreskowe.

– Wybieramy się na małą wycieczkę? – zapytał przyjaznym tonem.
– To bardzo piękna góra.
– Wejście na szlak jest zaraz za... – zaczął, unosząc dłoń.
– Na pewno znajdę – ucięłam, zabierając z lady ciężką, źle wyważoną torbę.
– Zejdź na dół, zanim się ściemni, dziecko. Wieczorem łatwo się zgubić.
– Oczywiście.
Miły starszy pan napędził Melanie nie lada strachu.
"Po prostu był życzliwy. Naprawdę się o mnie martwi", stwierdziłam.
"Jesteście dziwaczni", odparła cierpko. Nikt ci nigdy nie mówił, żebyś nie rozmawiała z obcymi?"
"W naszym świecie nikt nie jest obcy", odparłam i nagle ogarnęło mnie głębokie poczucie winy.

Bo wszystkie duszyczki to jedna rodzina,
Starszy czy młodszy, robal czy robalina.

Komuna, hipisi, kwiaty we włosach. Aha, no i żadnych pieniędzy, to chyba oczywiste. 



Fetysz żuchwowo-obojczykowy, w razie by ktoś miał. 

"Nie mogę się przyzwyczaić, że nie trzeba za nic płacić", powiedziała, zmieniając temat. "Po co w ogóle sczytują kody?""Chodzi o inwentaryzację. Przecież przy następnym zamówieniu nie będzie pamiętał, ile czego wzięliśmy. Poza tym na co komu pieniądze, skoro wszyscy są w stu procentach uczciwi?" Przerwałam, bo znowu ogarnęły mnie wyrzuty sumienia tak silne, że aż bolesne. "Wszyscy oprócz mnie, oczywiście."

Mówiłam, że utopia. Cała ekonomia poszła w krzaczory w celach wiadomych. 





Wandzia cały czas angstuje, jaka to z niej zdrajczyni swych pobratymców. 

Przy samochodzie klient ze sklepu pomaga naszej dwójce zapakować zakupy. Mela cały czas jest nieufna i wietrzy niebezpieczeństwo, ale Wandzia uspokaja dziewczynę, twierdząc, że w końcu ten facet jest duszą, a z dusz dobroć wręcz wycieka, więc po prostu chciał pomóc z głębi duszanego, sparklącego serduszka. 




Dziewczyny wyruszają wreszcie na pustynię. Woo-hoo. Mela czuje się jak ryba w wodzie, a Wandzia dalej smęci.

Byłam przekonana, że prędzej czy później – dla mnie na pewno zbyt prędko – będziemy musiały pójść piechotą. Nie sądziłam jednak, żeby Melanie znalazła wówczas ukojenie. Wiedziałam bowiem, czego naprawdę pragnie. Chodziło jej o wolność. Chciała znów sama ruszać ciałem w znajomym rytmie długich kroków; decydować o tym, czy iść, czy stać. Wyobraziłam sobie na chwilę niewolę, jaką jest życie bez ciała. Jak by to było – znajdować się wewnątrz cielesnej powłoki, lecz nie mieć nad nią władzy. Nie móc decydować o niczym. Być w potrzasku.

Jest to rzeczywiście przerażające, ale po co się rozpisywać o takich sprawach, skoro lepiej skupić się na wymuszonych romansach i opisywaniu wycieczki do supermarketu! 




Nasza duszyczka ma chociaż wyrzuty sumienia i trochę współczucia dla uwięzionej Meli, na co zostają w tym fascynującym rozdziale poświęcone całe dwa zdania. 



Bohaterki kłócą się trochę po drodze, jechać, nie jechać, którędy jechać, this is madness, this is Sparta, itd. Zapada zmrok. Nasze dziewuszki postanawiają się przekimać w samochodzie. I to już by było na tyle. Serio. Wszystkiego do kupy w  wersji elektronicznej (z czcionką TNR 12) niecałe 6 stron, z czego miażdżącą większość streściłam, bo naprawdę nie było sensu zagłębiać się w cytaty. 

Witaj, Morfeuszu : 7

Mam jednak nadzieję, że okrasiłam ten odcinek, przynajmniej niektórym.  Trzymajcie się. 



Statystyka:

Adolf approves : 16
Bellanda Wandella van der Mellen : 11
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 2
Świat według Terencjusza: 20
Witaj, Morfeuszu : 7


Beige

36 komentarzy:

  1. Pieprzyć dzisiejszą analizę, przeczytałam wstęp, przejrzałam ją okiem i zaśliniłam klawiaturę.
    No to... może uda mi się przeczytać, jak się nie zagapię na Jareda czy Toma czy kogoś innego, kogo jeszcze nie znam, ale poznam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się nazywa ten pan: http://i1123.photobucket.com/albums/l555/Pelagia13/yum3_zpsec897d12.jpg ? Me gusta.
    Świetne rozwiązanie na analizę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałabym wiedzieć. Znalazłam zdjęcie na tumblrze, ale nie było podpisane.

      Beige

      Usuń
    2. Ech, szkoda. Trzeba będzie poszukać, bo wygląda naprawdę tró.

      Usuń
    3. Możliwe, że to Martin Sensmeier. :p

      Usuń
    4. Mój Boru, tak! <3 Odpływam gapić się na włosy.

      Usuń
    5. Dziękuję, jego imię bardzo przyda mi się w celach... researchowych :D

      Usuń
    6. Gdyby on grał Jacoba (nawet jak drewno) to chyba obejrzałabym wszystkie części Zmierzchu...

      Usuń
  3. Pan z długimi włosami, mmm....
    Rozdział który spowodował u mnie wywichnięcie szczęki przy czytaniu go, więc byłam przygotowana na tę analizę. Szkoda, że obowiązują nowe zasady dawania punktów, więcej Morfeuszków by się przydało :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję uczynić z tego nową tradycję, mili dla oka panowie czynią nawet lekturę wypocin Stefy względnie strawną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, w mojej następnej analizie obiecałam panie, żeby było sprawiedliwie, ale może się kogoś później wklei od czasu do czasu:).

      Beige

      Usuń
    2. Przy Zmierzchu przynajmniej można się było pośmiać prawie w każdym rozdziale, ale przy Intruzie naprawdę można tylko spać (chociaż niektóre pomysły Meyer są bardzo niepokojące- dobrze, że ta kobieta nie bierze się za politykę).
      Rozczarowałam się trochę, że znów mamy rozdział, w którym nic się nie dzieje, a liczyłam jednak wreszcie na jakąś akcję i kolejne bzdury dotyczące "tru loffa". Tego typu obrazki niestety również mnie nie pocieszają, dlatego czekam z niecierpliwością na następną analizę ze zdjęciami pań ;)

      Usuń
  5. Hmm… wyjątkowo nie mogłam się dziś skupić na analizie :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytanie: co oznacza "NSFW"?
    Analiza, jak dla mnie całkiem znośna, wcale nie było tak nudno (Ach ten Dean <3 i Loki i pan Długowłosy...)

    OdpowiedzUsuń
  7. Me gustaaa...
    Ale wracając to trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek nazwałby rozdziałem wycieczkę do sklepu bez żadnych wybuchów/głębokich rozmów czy czegokolwiek nadającemu jej sens (i fakt, że Wandzia potrzebuje pokarmu nie należy do tej kategorii). Caly tydzień człowiek czeka, a tu takie nic - niedobra Stefa!

    A tygryski są śliczne, więcej takich :)

    P.S. Fetysz obojczykowy jak najbardziej, akurat się o obojczyku uczyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hje hje, dobre! Apeluję za tym, by zastosować ten wybieg przy długich analizach, to zwiększa przyswajalność. ^^

    PS Mogę ładnie poprosić o jakiegoś cyborga następnym razem? :3
    *dziwne fetysze mode: on*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dziwe fetysze to dziwne fetysze: to ja poproszę takiego pana w sukience. Albo makijażu, bynajmniej nie ,,letkim". A co mi tam. ;-;

      Usuń
  9. Obrazki dobierasz bardzo dobrze..Z lekturami już gorzej...
    Ja życzę Ci zeby Cię jakiś z ww pokazanych poprzytulał,za dobrą robotę.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  10. A szósty pan? I ostatni? (borze, borze, ile niemerytorycznych komciów.) ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Musiałam przekleić sobie analizę do notatnika, bo chyba nie dałabym rady jej przeczytać w dwie godziny z takimi widokami :P

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja już chyba wolę Zmierzch. Przynajmniej jest śmiesznie. Ta. Książka. Jest. NUDNAAAAAAAAA. Nawet jak czytałam ta książkę ze 4 lata temu, to mnie wkurzało, że to takie nudne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Takie małe pytanko jeszcze a propos ostatniej analizy - czy jakiś dobry ludź mógłby mi wyjaśnić, co to jest YA? ;3

    No, a co do tej analizy... Cóż, najbardziej konstruktywny komentarz brzmiałby mniej więcej:
    "Cholera, to naprawdę jest takie nud... Looookiii!!!"
    No. To by było na tyle ;3.
    Życzę cierpliwości i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YA - Young Adult, książki z tej kategorii to po prostu literatura młodzieżowa.

      Beige

      Usuń
    2. Aha, dziękuję, dobrze wiedzieć :).

      Usuń
  14. Mnie interesuje za to pan drugi od końca - kto zacz?
    I na panie też chętnie popatrzę, a co.

    Wandzia mistrzem konspiracji nie jest - zbywanie chęci pomocy, pospieszne ucinanie uprzejmej pogawędki... Na miejscu Dusz od razu nabrałabym podejrzeń, skąd takie zachowanie.
    No i na tym etapie Wandzia ma jeszcze do pełnej dyspozycji samochód, tak więc nie widzę powodu, dla którego przed wycieczką na pustynię zabiera tak mało zasobów wody i prowiantu - chipsy!, chipsy jako wartościowy prowiant na wyczerpującą podróż, pewnie! - a przecież wszystko za darmo, naiwne Dusze nie będą nic podejrzewać, więc nic, tylko brać! Mapa jest, ale może jakiś kompas, scyzoryk do tego, plecak turystyczny, jakaś apteczka (z tego co wiem, zranienia znacznie wolniej się goją w takich warunkach) może... Już nie pamiętam, co Wandzia bierze ze sobą na pieszą wędrówkę po uszkodzeniu samochodu, ale raczej z takim ekwipunkiem nie rokowała szans na długie życie.

    Z tego co pamiętam, kolejny rozdział to przedzieranie się przez pustynię pełne idiotyzmów, więc będzie wreszcie trochę mięsa. A może źle pamiętam...

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  15. PS Hm, niesłusznie czepiam się najbardziej Wandzi - co prawda, ciężko uwierzyć, że przetrwała na siedmiu planetach z tak niskimi umiejętnościami orientowania się w sytuacji i przygotowania na nieznane warunki, ale niech będzie, że w końcu jest obcym, mieszka tu krótko, nie wiedziała co ją czeka i nie mogła o samej pustyni wcześniej zdobyć info (choć gdyby poważnie przykładała się do swojej roboty, to mimo niechęci do Łowczyni robiłaby research na temat warunków życia Melanie, by móc ją lepiej zrozumieć i wydobyć więcej informacji, no ale angst był ważniejszy, prawda). Dziwi mocno zachowanie Melanie - to jest, kurde, dziecko pustyni, dziewczyna, która przeżyła X lat w niesprzyjających warunkach. I jedyne, co ma do powiedzenia na temat przygotowań do ciężkiej, dalekiej wędrówki urządzanej przez osobę, która nie ma o tym pojęcia, to "weź wodę"? I nawet nie protestuje mocniej, że Wandzia bierze jej za mało?! Żadnych innych porad, np. w kwestii ubioru, jedzenia, orientowania się w terenie, nic?! Czy tej dziewczynie naprawdę zależy na odnalezieniu rodziny, czy urządza misję samobójczą?!

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  16. Obrazki pomogły... szkoda, że w książce ich nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam pytanie jeszcze a propos Przed Świtem, ale zadam je tu, bo tutaj może przeczytacie :D Czy wy polubiłyście czy znienawidziłyście Sheena jako Aro? Bo robie rereada waszych analiz i w sumie nie wiem jak odbierać wasze komentarze :D
    Całusów milijon
    Seras

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sheen jako Aro to najlepsze, co się tej marnej serii filmów zdarzyło. On i może jeszcze aktor grający tatuśka Swana. Po nich wyraźnie widać, że wiedzą, w jakiej szmirze grają i mają wszystko w czterech literach. Respect.

      Beige

      Usuń
    2. O Boziu, mogę Was obie wycałować? Z moich znajomych chyba NIKT nie lubi Aro. Jego podekscytowanie jak u małego dziecka jest cudowne :D Chwałam Wam, dziewczyny, że jesteście <3
      Całusów milijon
      Seras

      PS Ten co ma grać w Greyu chyba odrzucił rolę. Mignął mi taki nagłówek.

      Usuń
  18. Pierwszy gościu (ten co ma grać w "Grey) fajny, ten brodaty w sukience i maźnięty farbą po głowie też mi się podoba. Pozostali nie w moim typie.

    Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w "Greyu"*. Zgubiłem literkę i apostrof.

      W.

      Usuń