niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XIV: Spór

Dzisiejszy rozdział jest dość krótki, ale za to podnosi ciśnienie lepiej niż mocna kawa. Dziękuję wszystkim za wyrazy współczucia i wsparcie, albowiem przydały się w walce z takim okropieństwem. W tym odcinku poznamy prawdziwą twarz truloffa Meli w całej swojej psychopatycznej glorii i chwale. Jeżeli myśleliście, że zachowanie Jareda przy pierwszym spotkaniu z Melą było niedopuszczalne, to zapewniam, że jego troglodyckie zapędy to była jedynie uwertura. Będzie gorzej, znacznie gorzej. Zatem lojalnie ostrzegam, że może mi się dziś zdarzyć jakiś rzut mięsem, wykonany w celu utrzymania równowagi psychicznej. 

Do dzieła.

Wandzia na widok swojego przyszywanego truloffa zamiera z zachwytu. Niestety Mela jest znacznie bardziej wylewna. 

– Jared! – wykrzyknęła, ale z mojego zniszczonego gardła wydobyło się jedynie chrypienie.Tak jak wcześniej na pustyni, przejęła panowanie nad ciałem i ruszyła przed siebie. Rzecz w tym, że teraz dokonała tego siłą.Nie zdążyłam jej powstrzymać.Rzuciła się do przodu, wyciągając ręce w jego stronę. Krzyknęłam w myślach, usiłując ją ostrzec, ale w ogóle mnie nie słuchała. Jakby zapomniała o moim istnieniu.

Mela jest nadal ledwo żywa po swojej jakże porywającej przygodzie na pustyni, a poza tym dawno nie widziała swojego księcia z bajki, więc rzeczywiście mogła nie pomyśleć, że takie zachowanie w jej obecnej sytuacji nie jest najmądrzejsze i może nie zostać zbyt dobrze odebrane. Ale i tak reakcja Jareda będzie dosyć… szokująca. 


Nikt nie próbował jej zatrzymać. Nikt prócz mnie. Była już dwa kroki od niego i wciąż nie widziała tego, co ja spostrzegłam od razu. Nie widziała, jak bardzo przez te długie miesiące rozłąki zmieniła mu się twarz, jak wyostrzyły się rysy. Nie zauważyła, że bezwiedny uśmiech z jej wspomnień wcale nie pasował do tej nowej twarzy. Tylko raz widziała jego gniew, a i tak był wtedy dużo mniej rozwścieczony. Nie widziała tego, a przynajmniej nic sobie z tego nie robiła.
Jego ramiona były dłuższe niż moje.
Zanim Melanie zdążyła go dotknąć moimi palcami, uderzył mnie w twarz zewnętrzną częścią dłoni. Cios był tak silny, że ściął mnie z nóg, a upadając, uderzyłam głową o skalną posadzkę. Słyszałam, jak reszta ciała grzmotnęła o podłogę, ale już tego nie poczułam. Wywróciło mi oczy, dzwoniło w uszach. W głowie mi wirowało i o mało co nie straciłam przytomności.



Przywalił jej. Ten neandertalczyk po prostu przyłożył jej w twarz i to bez żadnego powodu, co zaraz udowodnię.

Po pierwsze, po co ją bić, skoro jest otoczona, wycieńczona i nie stanowi żadnego zagrożenia? Nie wierzę, że ten nieokrzesaniec pomyślał, że ledwie żywa duszyczka chce zrobić mu krzywdę, zresztą jaki miałaby powód, żeby akurat na niego rzucać się z niecnymi zamiarami? Przemoc jest w tej sytuacji absolutnie zbędna. Wystarczyło, żeby ją złapał i przytrzymał lub nawet delikatnie odepchnął od siebie, skoro nie chce mieć z nią nic do czynienia. Cios prosto w twarz to więcej niż przesada. Ten facet to po prostu jakiś jaskiniowy, niewyżyty psychol. 

Po drugie, wrócę może do argumentu Maryboo sprzed tygodnia. Kto jak kto, ale prawdziwy truloff nad truloffy raczej nie powinien tak szybko pogodzić się z tym, że Meli już nie ma w środku. Ani przez chwilę przez myśl mu nie przeszło, że ona nadal może być gdzieś w swym ciele? A nawet jeżeli już jej nie ma, czego się zresztą w ten sposób nie dowie, to co z podstawowym szacunkiem dla jej ciała? Przecież nawet zmarłych lepiej się traktuje! On się nie musiał bronić, co by go może tłumaczyło, przygrzał dziewczynie, bo chciał! Co za monumentalny dupek!!! Taki wyczyn zasługuje na nową kategorię dla tego jaskiniowca.

Welcome to Bedrock: 1



Aha, no i jeszcze specjalnie dla ciebie, Jared:



Mela oczywiście nie jest specjalnie zrażona zachowaniem swojego troglodyty. 

Głupia! – jęknęłam do niej. Miałaś tego nie robić!
"Jared tu jest, Jared żyje, Jared tu jest", powtarzała w kółko jak refren.

Priorytety, bitch, priorytety!

Wujek Jeb chce pomóc Wandzi wstać, ale waha się, gdyż…

Szedł ku nam Jared. Wyglądał tak samo jak barbarzyńcy z pustyni; może tylko w jego gniewie było coś pięknego. Serce mi załopotało i zaczęło bić nierówno. Miałam ochotę wyśmiać samą siebie. Jakie to miało znaczenie, że był piękny, że go kochałam, skoro zamierzał mnie zabić?



WTF!? Matko borska, ta tępa dzida ma jakieś hardcorowe życzenie śmierci. Piękny gniew! wyje głucho Niech mnie ktoś trzyma, bo nie wiem, czy śmiać się czy płakać!

Przyglądałam się tej okrutnej twarzy. Wmawiałam sobie, że morderczy szał weźmie w nim górę nad wyrachowaniem, lecz tak naprawdę nie pragnęłam śmierci.

To jest opis jakiegoś szwarccharaktera, a nie truloffa. Morderczy szał, wyrachowanie, może w czasie wolnym topi też małe kociątka lub dekapituje takie żółte, słodkie kaczuszki?

Jeb i Jared przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. Jared zaciskał szczęki. Jeb zachowywał spokojną twarz. W końcu Jared westchnął gniewnie i zrobił krok do tyłu.

Chill mofo, chill mofo! Następny badassowy moment wuja Jeba, to mi się podoba. Wujcio pomaga wreszcie wstać naszym paniom. 


Jared przyglądał się temu z zaciśniętymi ze złości zębami. Melanie próbowała znowu się do niego zbliżyć, niczego nienauczona. 


Mela, ogarnij się, do ciężkiej cholery! Mózg ci już całkiem uszami wypłynął? A tak się zapowiadałaś na nie najgorszą bohaterkę. Ale nie, w końcu jako nieodrodna kreacja Stefci musisz zachowywać się przy swym lubym, jakbyś miała rozum rozwielitki. Jeżu kolczasty, jaka ja jestem zła! 

Wandzi udaje się zapanować nad tą idiotką i powstrzymać ją przed robieniem głupot. 

Ale zdążyłam się już otrząsnąć z szoku po spotkaniu z nim i byłam w tej chwili o wiele przytomniejsza. Tym razem nie mogło jej się udać. Uwięziłam ją w głowie, zatrzaskując wszystkie możliwe kraty.
"Siedź cicho. Nie widzisz, jak on się mną brzydzi? Cokolwiek byś powiedziała, tylko pogorszysz sprawę. Zginiemy."
"Ale on żyje, Jared żyje", zawodziła.

I chuj z nim!


Przepraszam bardzo za ten iście rynsztokowy język, ale moje ciśnienie wyrabia dziś niesamowite rzeczy. 

Ludzie w jaskini zaczynają dyskutować, w tym czasie nasz tandem rozgląda się wokół. Wandzia zauważa, że wśród ludzi nie ma żadnych dzieci, co jest raczej mało zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak łatwym i pożądanym są one materiałem na mundurki dla robali. W końcu do Wandzi podchodzi jakiś człowiek.  

[…] przez tłum nie przecisnął się jeszcze ktoś. Był to wysoki, szczupły mężczyzna. Tylko u niego pod skórą znać było kości. Włosy miał mysie, chyba jasnobrązowe lub ciemnoblond. Rysom twarzy brakowało wyrazu, podobnie jak reszcie pociągłego ciała. W jego spojrzeniu nie było gniewu i właśnie dlatego od razu rzucił mi się w oczy.
Pozostali ustępowali mu z drogi. Najwyraźniej darzyli tego niepozornego człowieka szacunkiem. Tylko Jared się nie usunął. Stał nieruchomo, nie odrywając ode mnie wzroku. Chudy mężczyzna ominął go, nie zwracając na niego większej uwagi. Zupełnie jakby mijał stertę kamieni.

Podczas gdy Jared napawa się swoim gniewem, przybysz wypytuje, jak Wandzia znalazła się w kryjówce. Mężczyzna uważnie przygląda się duszyczce, gdy ta zauważa w tłumie Sharon, kuzynkę Meli. I tym razem Wandzi udaje się spacyfikować Melanię, żeby nie robiła scen.

– Mhm – wymamrotał mężczyzna, z zaciekawieniem badając mnie wzrokiem. Czułam się dziwnie. Zdawał się zadowolony. Nie rozumiałam dlaczego.
Speszona jego spojrzeniem, przeniosłam wzrok na inną postać – młodą kobietę o ognistych włosach. Wychylała się zza ramienia drobnego mężczyzny. Rękę położyła mu na barku.
Sharon! – krzyknęła Melanie.
Kiedy ją poznałam, kuzynka zmarszczyła gniewnie czoło. Zepchnęłam Melanie w kąt umysłu. Cii!
– Mhm – wymamrotał ponownie wysoki mężczyzna, potakując. Wyciągnął dłoń ku mojej twarzy i zdziwił się, gdy przed nią uskoczyłam, prawie wpadając na Jeba.
– Nie bój się – powiedział, uśmiechając się pokrzepiająco. – Nie zrobię ci krzywdy.
Ponownie wyciągnął rękę w moją stronę. Przysunęłam się wystraszona do Jeba, lecz ten popchnął mnie łokciem do przodu. Mężczyzna dotknął mojej twarzy pod uchem. Był delikatniejszy, niż sądziłam. Obrócił mi twarz. Poczułam, jak przesuwa palcem po karku, i zrozumiałam, że sprawdza bliznę po wszczepieniu.
Kątem oka obserwowałam Jareda. To, co robił mężczyzna, wyraźnie mu się nie podobało i domyślałam się dlaczego. Ta cienka różowa linia na mojej szyi musiała w nim budzić najgorsze uczucia.

Które to uczucia całkowicie tłumaczą jego zachowanie, bo… eee… Nie! Ni cholery! Angst czy nie, nic nie usprawiedliwia jego wybryku. 

– Wygląda na zdrową, choć jest trochę wycieńczona, odwodniona i niedożywiona. Ale odwodnienie to nie problem, chyba wlałeś w nią wystarczająco dużo wody. A zatem – tu wykonał dziwny, mimowolny gest mycia rąk – do dzieła.

I to wszystko stwierdził po obrzuceniu jej spojrzeniem i obmacaniu szyi. Dobry jest. 

Wandzia domyśla się wreszcie, że ów człowiek jest Doktorem. 



Nie, nie tym Doktorem! Spokojnie. 

– Kyle, Ian? – zawołał i wyciągnął szyję, wypatrując wezwanych w tłumie. Zobaczyłam, jak wyłaniają się z niego czarnowłosi bracia, i zadrżały pode mną kolana.
– Chyba muszę was prosić o pomoc. Gdybyście mogli zanieść... – zaczął Doktor, który przy Kyle’u wydawał się dużo niższy.
– Nie.
Wszyscy obrócili się, by zobaczyć, kto to. Ja nie musiałam, bo poznałam go po głosie. 

Tak, tak, McBrutal nie chce, żeby zanieść. O co właściwie chodzi? Może się dowiemy. 

Brwi miał nastroszone, a na ustach dziwny grymas. Na twarzy malowało się tyle emocji naraz, że trudno było je opisać jednym słowem. Widziałam w niej złość, bunt, zagubienie, nienawiść, strach... i ból.

To na pewno kolka nerkowa. Boli jak skurwysyn. 

– Tak, Jared? Jakiś problem?
– Owszem.
Wszyscy czekali w milczeniu. Stojący obok mnie Jeb zaciskał kąciki ust, jakby powstrzymując uśmiech, co wskazywałoby na dość osobliwe poczucie humoru.
– Jaki znowu? – zapytał Doktor.
– Oto jaki, Doktorze – odparł Jared przez zęby. – Co za różnica, czy oddamy go w twoje ręce, czy Jeb od razu wpakuje mu kulę w czaszkę?

Pewnie, słonko, najlepiej od razu zabić, nie próbować dowiedzieć się, o co chodzi, co nią kierowało? Co lub kto? To w końcu tylko twoja była ukochana, dla której poświęciłbyś ludzkość. Pamiętasz to jeszcze, bucu? Bo ja pamiętam. 

– Jedyna różnica jest taka, że Jeb przynajmniej nie nabrudzi.
– Jared. – Ton głosu Doktora był kojący, tak jak wtedy, gdy mówił do mnie. – Za każdym razem wiele się dowiadujemy. Może tym razem uda nam się...
– Ha! – parsknął Jared. – Jakoś nie widzę tego postępu.
"Jared nas obroni", pomyślała cichutko Melanie.

Oddycha głęboko

Powiedzcie mi, że mam wybrakowaną wersję tej książki i ona tego nie pomyślała… Błagam. 
Dziecko drogie, czy ty naprawdę nie słyszysz, co ten pitekantrop mówi?

Formułowanie myśli przychodziło mi z wielkim trudem. "Nie nas, tylko twoje ciało."

Jakie ciało, przecież widać, że ten kawał mięcha też nic go nie obchodzi. Nie, nie rozumiem tej sceny i nie chcę rozumieć. 

Sharon zrobiła krok naprzód, wysuwając się nieznacznie przed Doktora, jak gdyby chciała stanąć w jego obronie.
– Nie ma sensu marnować okazji! – wybuchnęła. – Wiemy, Jared, że jest ci ciężko, ale koniec końców decyzja nie należy do ciebie. Liczy się dobro większości.
Jared posłał jej groźne spojrzenie.
– Nie – odwarknął. 

Co prawda nic nie jest powiedziane wprost, ale można się domyślić, że doktorek chce przeprowadzić na duszce jakieś badania lub eksperymenty. Może pragnie dowiedzieć się, czy i w jakich warunkach możliwe jest wyjęcie pasożyta tak, by świadomość żywiciela powróciła. Jeśli tak, to Jared powinien pierwszy być za takim rozwiązaniem, by odzyskać swa lubą, nawet jeżeli szanse są niewielkie. Ale w końcu McWalNiePytaj już udowodnił, jak bardzo ją kocha, więc czemu ja się znowu dziwię? 

Jared, Sharon i bracia (nie Cugowscy, tylko Kyle i Ian) zaczynają się kłócić. Żeby ich uspokoić wujcio Jeb sięga znów po swoje insygnium władzy, czyli shotguna. 

Jeb puścił moją rękę, a w powietrzu po prawej mignęła mi srebrna lufa strzelby. Odskoczyłam, mimo że nie była wycelowana we mnie. Straciłam wówczas równowagę; patrzyłam, jak jaskinia przewraca się na bok.
– Jamie – szepnęłam, tracąc z oczu jasność.
Twarz Jareda pojawiła się nagle tuż przy mnie. Pochylał się nade mną ze srogą miną.
– Jamie? – powtórzyłam cicho, tym razem pytając. – Jamie? 
Z daleka dobiegł gruby głos Jeba.
– Nic mu nie jest. Jared go tu przyprowadził. 
Spojrzałam na zbolałe oblicze Jareda, znikające coraz szybciej w mroku spowijającym mi oczy.
– Dziękuję – wyszeptałam. 
Chwilę później pogrążyłam się w ciemnościach.

Zemdlała, czy Jared przywalił jej z drugiej strony, żeby równo puchło? Nie zdziwiłabym się, gdyby tak było. Cóż WandzioMela mdleje w najodpowiedniejszych dramatycznie momentach, jak na porządną następczynię Belki przystało.   

Bellanda Wandella van der Mellen: 15

A to może oznaczać tylko jedno. Koniec rozdziału. 

Boru, boru, co za wkurzające 5 stron (ebookowych, rzecz jasna). Po co mi kofeina, wystarczy poczytać sobie niektóre sceny napisane przez Stefcię, od razu się człowiekowi spać odechciewa.

Z Jareda już na dobre wylazł kompletny, niestabilny psychol, co oczywiście najwyraźniej Meli zupełnie nie przeszkadza. Skąd ja to znam? Już jedna taka była, co nie miała nic przeciwko byciu rzucaną na szklane meble czy o samochody.

Bellanda Wandella van der Mellen: 16

Czy Stefka ma jakiś fetysz BDSM? Jeśli tak, to chyba ona nie do końca pojmuje, na czym BDSM tak naprawdę polega. (E.L. James zresztą też tego nie wie.) Kij z tym, nie mam ochoty zastanawiać się nad życiem seksualnym tej kobiety, dosyć mam traum. W każdym razie pan McHomicidalFuckingManiac zaczyna ścigać się z Edziem o tytuł najbardziej creeptastycznego bohatera dzieł Smeyerowej. I ma ogromne szanse pokonać McSparkle’a w tym pojedynku. Zobaczymy co przyniosą następne rozdziały.


Adolf approves : 19
Bellanda Wandella van der Mellen : 16
Gotuj z Jacobem Blackiem: wystarczy zalać wrzątkiem : 4
Świat według Terencjusza: 25
Welcome to Bedrock: 1
Witaj, Morfeuszu : 9



Trzymajcie się
Beige

27 komentarzy:

  1. https://lh6.googleusercontent.com/-JtCbNT5e1hw/Ul1bz_qma0I/AAAAAAAABS8/6tXNxeEXdyQ/w805-h702-no/Wiewi%25C3%25B3rka.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam teorię :D W rzeczywistości Stefa jest bardzo dominującą kobietą, która bezlitośnie wpędziła męża pod pantofel i teraz intensywnie fantazjuje o pomiatających nią bucach. Albo po prostu jest nienormalna? Hu nołs.

    A tak poza tym to http://data3.whicdn.com/images/55374826/fuck-you-cartoon-meme_original.gif - fuck you Stefa za to, że teraz te wszystkie nastoletnie dzierlatki będą dawały się pomiatać socjopatom, wierząc, że tak wygląda prawdziwa miłość i oddanie. Blehh.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie. Świat jest pełen kretynek,które się nie szanują i wybierają kiepskich mężczyzn.Kiepska literatura tylko pogarsza sprawę.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  4. Kretynien von Dupenstein z Palantolandii zajechał do fabuły. Gbur lubujący się w swoim rzekomym cierpieniu i rozmiłowany w pozie "jestem na wszystkich taki obrażony!". Roznieście go na strzępy.

    "Wszyscy obrócili się, by zobaczyć, kto to. Ja nie musiałam, bo poznałam go po głosie."
    A co to, inni jego głosu nie kojarzą? W tak małej społeczności? Gość musi być naprawdę nieźle zadzierającym nosa sobkiem, co to się do nikogo nie odezwie, bo jest zbyt zajęty przeżywaniem swojej Tragedii.

    "– Oto jaki, Doktorze – odparł Jared przez zęby. – Co za różnica, czy oddamy go w twoje ręce, czy Jeb od razu wpakuje mu kulę w czaszkę?"
    Nie wiem, może... FOR SCIENCE? By dowiedzieć się więcej o Duszach, co można by wykorzystać do ratowania ludzi, albo walki z wrogiem, zabezpieczania się przed ewentualnym przejęciem? Ale takie kibole mają do siebie ograniczone umysły i niechęć do odkrywania nowych rzeczy.

    Co do wujka Jeba - owszem, ma wiele badassowych momentów i bodaj to jedyna postać, którą da się w pełni lubić. Choć i tak zgrzyta mi fakt, że jest on ewidentnie stworzony po to, by maksymalnie ułatwić naszym cHeroinom życie.

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się ścigać?, Toż neandertalczyk, z całym szacunkiem dla bucery Edłorda, wygrywa w przedbiegach...

    OdpowiedzUsuń
  6. Grrrrhhhh... jak ja się cieszę, że mam już tę książkę za sobą i teraz spokojnie mogę zapominać co w niej było ;)
    (Zwłaszcza, że nadchodzą popisy neandertalczyka...)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja trochę rozumiem to, że Jared przywalił wybrance.

    Znaczy, wg rozumowania i miękkiej logiki książki, nie przywalił Mel, tylko jakiemuś paskudnemu obcemu, który zabrał sobie jej ciało. Dla mnie to akurat ma sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zgadzam się. A że to Stefa i jej wyobrażenie o truloff, to neandertal działał pewnie pod wpływem wstrząsu i ogólnego ojoj. Ale jest jeden problem, który sprawia, że to nadal tylko neandertal - rzucanie się z pięściami na bezbronną, niezagrażającą mu istotę jest po prostu... no złe. Zrobił to bez zastanowienia, działając tylko pod wpływem silnych emocji. Normalny człowiek powinien w takiej sytuacji pomyśleć dwa razy, skąd ta istota się tutaj wzięła, jaki jest jej cel? Swoją drogą to bardzo ciekawa jest kwestia braku zaufania ludzi do Wandelli. Cały czas podejrzewają ją o to, że przyszła na przeszpiegi, pewnie jest Łowcą i zaraz za nią zjawią się inni, ale nikt poza Jebem nie zastanawia się dlaczego w takim razie prawie umarła pośrodku pustyni, w odosobnieniu, już nie wspominając o braku jakiegokolwiek (sensownego) ekwipunku.
      Stefa, po prostu więcej nie pisz.

      Usuń
    2. I chyba znowu się nie zgodzę. To, że Jared chciał przyłożyć przedstawicielce obcej rasy, która zniewoliła ludzkość (z jego dziewczyną włącznie) wydaje mi się... no, nie szczytem empatii, ale jest całkowicie zrozumiałe. Wręcz wydaje mi się, że to dziwne, że ludzie nie darzą dusz absolutną nienawiścią - to byłoby absolutnie naturalne. Myślę, że w tej sytuacji, nawet gdyby Jared zabił Melaniowandę, jakoś specjalnie bym go nie potępiał.

      Usuń
    3. Mnie tam jednak dziwnie byłoby bić po twarzy bliską mi osobę - matkę, siostrę, ojca, przyjaciółkę - nawet, gdybym wiedziała, że już jej tam nie ma, bo kto inny przejął jej ciało. Znaczy, gdybym spędziła z tą istotą trochę czasu i upewniłabym się, że to nie może być ta sama znana mi osoba, to pewnikiem sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, ale tak z piąchy na "dzień dobry"? Kiedy właściwie nic jeszcze nie wiadomo? Bardziej naturalną reakcją jednak byłby szok czy niedowierzanie.

      Z wyrazami szacunku
      Kazik

      Usuń
    4. IMHO to uderzenie miałoby sens, gdyby nie to, że chwilę potem ten małpolud sprzeciwia się eksperymentowaniu na Wandzi. Albo leje ją na powitanie i ma gdzieś, co się z nią stanie, albo jednak Mela, choćby nawet zredukowana do mundurka, coś go nadal obchodzi.
      Chyba że... No, w sumie, znając typka i panią Meyer, nie zdziwiłabym się, gdyby bicie było jego sposobem na okazanie jakże wzniosłych uczuć.

      Usuń
    5. Nie rozumiecie. Jared przywalił nie Wandzie tylko Meli. Bo jak to? Jego wybranka dała się złapać jak dziecko i jeszcze ma czelność pojawiać się przed panem i władcą z pasożytem na pokładzie? No niedoczekanie. Nie tak ją wyszkolił. Bo fakt, że na widok trufoffa zachowuje się jakby nie potrafiła myśleć, a normalnie jest dosyć konkretną babką, to nie da się inaczej wyjaśnić jak zwykłą, znaną wszystkim tresurą.
      Kuro_Neko

      Usuń
  8. Ciekawi mnie, jak wygląda "piękny gniew".

    Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się - to podnosi ciśnienie. Jeszcze przed chwilą pomimo dość wczesnej pory prawie zasypiałam nad książką od historii, a w momencie czytania analizy miałam ochotę wysadzić w powietrze dom Stefy. W zasadzie to nie byłby taki zły pomysł.
    Boże, jak można być tak tępym i uległym, żeby prawie lizać stopy facetowi, który bije swoją ukochaną, bo tak? Przy Meli Zgredek jest jak przywódca rewolucji, czy coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejejej, proszę Zgredka do tego nie mieszać D:

      Usuń
  10. A nawet przyjmując, że tru loffer chciał po prostu uderzyć robala... czy normalny człowiek nie ma jednak jakichś oporów przed uderzeniem kogoś, kto wygląda i zachowuje się jak ukochana osoba? Oczywiście inwazja ufoli zmienia trochę pewne zasady, ale jednak wydaje mi się to dziwne.
    ...a zachwycanie się gniewem kogoś, kto właśnie cię uderzył brzmi po prostu jak syndrom sztokholmski T-T. i JEST patologiczne.
    Mello.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja się nie zgadzam, żeby Flinstonowie mieli cokolwiek wspólnego z tym gównem!

    OdpowiedzUsuń
  12. Opinia taka się już wyżej pojawiła, ale i tak koleżanka poprosiła, bym jej zdanie tutaj umieściła:
    Jared nie uderzył Melanie, uderzył duszę w jej ciele. Zrobił to, ponieważ wiedział, że w tym ciele Melanie nie ma. Jest dusza. Jedna z tych, która zabrała mu wolność, przyjaciół, dom, a nawet Melanie. Dusze zabrały mu absolutnie wszystko, przez nie chowa się z garstką ocalałych po jaskiniach, więc to nie jest takie chore, że ich szczerze nienawidzi. DLATEGO właśnie przyłożył Wandzie/Meli.
    Osobiście się nie zgadzam, ale prośbę koleżanki spełniłam. Świetna analiza i mam nadzieję, że Beige nie nabawi się żadnych chorób przez ten rozdział.
    Całusy,
    Seras

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam się. Nie wiem, ale chyba w tekście nie było nigdzie wspomniane, że dusze po wejściu w ludzkie ciało jakoś zmieniają jego wygląd. Jaskiniowca nie było z grupą ludzi i nie wiedział, że znaleziono MelanioWandzię.
      I nagle widzi ją, biegnącą w jego stronę i krzyczącą jego imię, bynajmniej nie z chęcią zabicia go.
      Jakie byłyby pierwsze myśli normalnego człowieka? "Znaleźli Melę! Nie wierzę! Jednak żyje?" polane całą masą euforii.
      A nawet gdyby jakoś się dowiedział o obecności duszy, czy na widok ukochanej osoby rzucającej się na niego z tęsknotą i radością na twarzy nie powinien się (bo ja wiem?) chociażby łudzić, że coś pozostało? A nie, z piąchy w twarz?
      Nadzieja ludzka ma to do siebie, że umiera ostatnia. Gdyby hipotetycznie coś takiego spotkałoby mnie, do końca nie traciłabym wiary w to, że gdzieś tam w środku dalej żyje ukochana osoba. I prawdę mówiąc jestem zaskoczona. Po Stefci spodziewałam się raczej właśnie takiego przedramatyzowanego i źle napisanego wzdychania do siebie zza krat celi, może jakiegoś uratowania MelWandzi w ostatniej chwili, nim Doktor Sadostain zdąży zabawić się ze swoją ofiarą. A nie, takie cholerawieco.

      Usuń
    2. Poza tym, jak wspomniała już Gwathgor kilka komentarzy wyżej, po co on walił ją w twarz, skoro chwilę później broni jej, żeby nie daj boże nikt jej krzywdy nie zrobił? Czy on ma syndrom obcej ręki?

      Usuń
    3. "Nie wiem, ale chyba w tekście nie było nigdzie wspomniane, że dusze po wejściu w ludzkie ciało jakoś zmieniają jego wygląd"

      Dusze chyba zmieniają kolor oczu mundurkom na srebrny, tak jakoś to przynajmniej wyglądało na plakatach filmowych. Po tym Jared chyba mógłby poznać czy jego dziewczyna jest sobą? I przywalić duszy zamkniętej w jej ciele z wściekłości lub dla zasady. Albo też czując obrzydzenie że robak który odebrał życie Meli teraz idzie się w jego stronę ponieważ kojarzy go z jej wspomnień.
      Wtedy sama scena miałaby trochę sensu ale pomijając to co działo się zaraz potem, głupota i poziom niemyślenia Jared wykracza poza moje normy pojmowania.

      Koyomi

      Usuń
    4. Z tego, co pamiętam, w książce obecność lokatora można było poznać po narośli na karku (gdzie operacyjnie wprowadzono Robala) albo po oczach - tyle że same z siebie nie migały na srebro, trzeba było poświecić w oczy latarką. Słowem, Jared nie mógł poznać po wyglądzie, że Mel jest opętana.

      "Po tym Jared chyba mógłby poznać czy jego dziewczyna jest sobą?"
      Jak? Dopiero co ją zobaczył, jedyne co zdążyła zrobić, to pobiec do niego z otwartymi ramionami.

      Z wyrazami szacunku
      Kazik

      Usuń
    5. Mógłby poznać pod warunkiem, że dobrze by jej się przyjrzał. W półmroku jaskini, u osoby w ruchu niewiele by zobaczył. Skąd miałby wiedzieć, że to już nie jego truloff, tylko kosmita? A i tak gośćreaguje jakby był rozchwiany emocjonalnie i takoż niestabilny.

      Usuń
    6. Kazik: Wychodzi na to że po prostu miał ochotę dziewczynę w mordę strzelić bo tak. Albo założył że opętana być musi, też bo tak. Inaczej jeszcze musiałby szukać innego powodu żeby jej przyłożyć. XD

      Koyomi

      Usuń
  13. Powie mi ktoś, czy to dzieło Stefci jest kalką "Zmierzchu"? Ta informacja jest mi potrzebna, a nie chce mi się tego badziewia teraz czytać :( Z trudem przebrnęłam przez analizę "Przed świtem" i mój mózg potrzebuje odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta książka jest naprawdę okropna. Jedynie wasza analiza i czasem wtrącane nawiązania do spn pomagają mi to znieść.

    Mam też pytanie o fanficki Maryboo (o ile niczego nie pokręciłam) z Volturi w roli głównej. Bardzo mnie zainteresowały, tylko nigdzie nie mogę znaleźć żadnego odnośnika do nich. Mogłabym prosić o jakiś link, czy są dostępne tylko dla wybranych? Byłabym wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanfiki są częścią analiz "Zmierzchu" i "Przed Świtem", można je znaleźć tu:

      http://brzask-czyli-zmierzch-oczami-anty.blogspot.com/2013/04/odcinek-specjalny.html

      oraz tu: http://przed-zachodem-slonca.blogspot.com/2012/11/rozdzia-xxviii-przyszosc.html

      Maryboo

      Usuń